~Magnus~
Bane odniósł nieodparte wrażenie, że został sprankowany i podczas snu wsadzili go na karuzelę. Taką zdecydowanie za szybką, mimo że był otępiony i nie rejestrował za wiele.Najpierw mie mógł stwierdzić, czy się budzi czy dalej śni, bo widział czarne plamy, ale też twarze. Czuł, jak ktoś go podnosi, gdzieś prowadzi. Nawet ktoś zmusił go do połknięcia jakichś tabletek. Czuł się jak na obcej planecie. Kosmici go porwali? Cóż, brał to pod uwagę.
A kiedy wreszcie obraz mu się wyostrzył, Bane zmarszczył brwi. Siedział w jasnym gabinecie, przed facetem w kitelku, który co rusz przewracał swoje papiery i machał długopisem na prawo i lewo. Magnus poczuł się jak na dywaniku u dyrektora. Z pewnością nie był tu z własnej woli.
- No więc, panie Bane... - chrzaknął mężczyzna. - Jak się panu wiedzie?
Magnus wysoko uniósł brew. Szczególnie nie miał ochoty na pogawędki z jakimś lekarzem.
- Tak, że zaraz stąd wyjdę, bo się śpieszę - powiedział.
Doktorek zaśmiał się i zerknął na Bane'a. Odchylił się na krześle z podkładką z klipsem w rękach. Jego długopis nie przestawał latać w to i we wto i coś zapisywać. Azjata z chęcią wyciągnąłby pistolet i strzelił w irytujący długopis. Grał mu na nerwach.
- To jednak dobrze, że porozmawiałem z panem Cultem - kiwał głową mężczyzna. - Skoro pan nie jest wylewny, to może przejdę do rzeczy, co?
- Czeka pan na zaproszenie?
Doktorek ponownie się zaśmiał. Traktował Bane'a jak kogoś płytkiego bądź nawet dziecko, co Magnus odbierał jako groźbę.
A ja mam w ogóle pistolet za paskiem...? - zaczął się zastanawiać. - Kurde, chyba nie... Masz szczęście, doktorku. Inaczej dołączyłbyś do zabawy w kalambury i udawał durszlaka.
- No więc... - mężczyzna łaskawie przestał owijać w bawełnę. - Pański przyjaciel opowiedział mi to i owo o pańskim zachowaniu, zarówno kiedy jest pan między ludźmi, i kiedy sam... - co rusz zerkał na Bane'a, sprawdzając nie wiadomo co. - No i na moje oko zauważyłem wczesne objawy schizofreni paradoidalnej, trochę dwubiegunówki, zespół stresu pourazowego, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, zaburzenia somatyczne, już lekką psychozę... - delikatnie mrużył oczy. - I pewnie coś by się jeszcze znalazło... Więc tak szczerze uważam, że w tej chwili powinien być pan pod nadzorem, w szpitalu psychiatrycznym, albo już od dawna uczestniczyć w różnego rodzaju psychoterapii, bo zależy, co tam panu dokładnie dolega... - znowu zerknął na Bane'a, jakby sprawdzał, czy w ogóle go to interesowało. - Ponieważ, jak mówię, ja tylko to zauważyłem. To tylko sugestie, albo może ostrzeżenie, rozumie pan. Potwierdzić to mogą tylko dokładniejsze badania, więc polecam udać się do odpowiedniego specjalisty... - gryzmolił długopisem po kartkach. - Natomiast ja zająłem się bezpośrednio pańskim ostatnim atakiem, z którego powodu pan tu teraz sobie ze mną siedzi, i na ten rodzaj ataku paniki z powodu pańskiej nerwicy zalecam terapię poznawczo-behawioralną. Miło by było, gdyby odwiedziłby pan też neurologa. No, ale jak mówię, najpierw psychoterapia. Gorąco polecam postawić ku temu jakiś krok, ponieważ ja w tej chwili jestem w stanie przepisać panu receptę na pewien lek, ale to tylko suplement diety. Powtarzam po raz któryś: psychoterapia. Proszę wziąć się za siebie, bo w przeciwnym razie odetnie się pan od rzeczywistości, a od tego bliska droga do wąchania kwiatków od spodu.
Uwagę Bane'a najbardziej przykuło ostatnie zdanie, brzmiące jak czysta prowokacja.
- Grozi mi pan - zarzucił spokojnie Magnus.
Doktorek uśmiechnął się delikatnie, jakby doskonale się owych słów spodziewał, i przecząco pokręcił głową. W międzyczasie wypisał wspomnianą receptę na lek i posunął karteczkę po biurku, przy którym siedzieli, do Magnusa.

CZYTASZ
𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?
Фанфик🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Magnus Bane robi wszystko, by uciec spod skrzydeł ojca. Jednak nie jest to takie proste. Asmodeusz, znany mafioza, widzi w swoim synu gangstera, który mu się przyda. Zsyła przez to na niego same problemy. Magnus każdego dnia...