~Magnus~
- Na pewno zaraz wyjdzie - mówił Bane.- Żartujesz sobie... - prychnęła Lily Chen, a następnie razem z Bane'm spojrzeli w róg pokoju, na dziurę przy podłodze.
- Imprezowicze z tych szczurów... - Magnus odwrócił wzrok, skupiając się na malowaniu paznokci. - Wychodzą tylko w nocy, jak my, kiedy pijemy na dole. Ale przysięgam, że przed chwilą jednego widziałem.
- Tyle pieniędzy idzie na te trutki... - skarżyła się dziewczyna, rozciągając się po łóżku przy Magnusie, siedzącym po turecku. - A szczury jak były, tak dalej są...
- W kupie raźniej.
Chen obdarzyła Magnusa zdegustowanym spojrzeniem. Bane puścił do niej oczko.
- Nie wszystkie są szare, tak w ogóle... - zaczął, ponownie o upierdliwych gryzoniach, wywołując jęk koleżanki. - Są też białe albo łaciate. Dałem im imiona.
- Imiona? - Lily mimowolnie się rozbawiła. Chichotała pod nosem. - Na przykład?
- Cóż, większość odziedziczyła imiona po Ragnorze... - rzekł Bane, prostując palce dłoni i sprawdzając, czy poprawnie nałożył fioletowy lakier na paznokcie. - Ale znajdzie się kilku Raphaelów i Elliottów...
Kiedy Lily rechotała coraz głośniej, Bane uśmiechnął się podstępnie i dodał:
- Jest też jedna Lily.
Magnus nie wiedział, czy wywołałby wojnę na dziurawe poduszki czy też nie - pomijając fakt, że ze względu na manicure wolałby tego uniknąć - bo nie zdążył poczekać, aż Lily się zezłości, kiedy do pokoju wszedł Fell.
- Masz przesrane dobitnie i nieodwołalnie - powiedział na starcie, i to jeszcze jawnie okazując rozbawienie. Ustał przed łóżkiem i spojrzał na Magnusa. - Catarina tu idzie.
- Matko... - pierwsza zareagowała Lily, głośno wzdychając. - To ja się zmywam...
Dziewczyna sturlała się z łóżka i, poprawiając włosy, zniknęła z pokoju. Nie przepadała za Loss, i wzajemnie. Obie zawsze były pewne swoich racji i przekonane, iż wiedzą najlepiej, co należało w danej sytuacji zrobić, a czego nie. Ta cecha, którą dzieliły, zdołała je poróżnić.
Magnus wstrzymał się z malowaniem paznokci i popatrzył na Ragnora ze zdezorientowaniem.
- A po co?
- Żeby cię udusić, to chyba proste.
- Nie takie proste, jak się wydaje... - burknął Bane. - Co zrobiłem?
- Hm, no nie wiem... - Ragnor zagrał wielkiego, dumającego nad życiem filozofa. - Ale może dlatego, że minęły ze dwa tygodnie szkoły, a ty byłeś w niej... Dwa razy? Trzy?
Magnus nie zamierzał tego komentować. Przeniósł całe swoje zainteresowanie na dalsze malowanie paznokci.
Wystarczało mu to, że powstrzymał się od wyzywania siebie samego od tchórzów, gdyż to Alexander Lightwood był powodem nieobecności Magnusa w szkole. Ich ostatnia rozmowa miała miejsce jakiś tydzień temu, może niecały, ale od tamtego momentu Bane nawet nie był w pobliżu liceum, a co dopiero na jakichkolwiek godzinach lekcyjnych, i to jeszcze siedząc w ławce, zamiast pałętać się po korytarzach i nękać młodszych uczniów. Albo całymi godzinami przesiadywać przed automatem z jedzeniem i kawą.
- Szykujesz się na swój pogrzeb? - zagaił Ragnor, stojąc dalej w miejscu i najwyraźniej mając ochotę obejrzeć zgon przyjaciela. - Malujesz paznokcie, żeby ładnie w trumnie wyglądały?
- Ragnorze, bo zaraz przywiążę cię do krzesełka i pomaluję je tobie.
- Zawiało grozą - skomentował beztrosko Fell. - Ale taki czarny lakier przydałby się na dłoniach Raphaela, co nie? I tak ubiera się jak grabarz, cały na czarno.

CZYTASZ
𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?
Fanfiction🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Magnus Bane robi wszystko, by uciec spod skrzydeł ojca. Jednak nie jest to takie proste. Asmodeusz, znany mafioza, widzi w swoim synu gangstera, który mu się przyda. Zsyła przez to na niego same problemy. Magnus każdego dnia...