Rozdział 25

356 36 13
                                    


~Magnus~
Azjata mocno zaciągnął się papierosem. Jego serce biło powoli i słyszał je bardzo dokładnie. Inne zmysły także się wyostrzyły. Chłodny wiatr przejeżdżał po skórze jak papier ścierny, a rany pod bandażem szczypały.

Magnus stał przy okrągłym wejściu do kanału. Wlot zabezpieczono zardzewiałą, szeroką kratą. U boku się złamała i dzięki temu do środka ciemnego, mokrego tunelu mógł przedostać się dorosły człowiek. Jakiś czas temu zrobili to Raphael i Ragnor.

Magnus został w otwartym ściekowym korycie nie tylko z celów odbywania warty strażnika, ale także dlatego, że zwyczajnie nie chciał taplać się w zanieczyszczonej wodzie przypominającej wymiociny.

Był też kolejny powód. Pożegnał się z Alekiem spory czas temu i właśnie dlatego aktualnie miał ochotę wskoczyć pod tramwaj. Albo nawet utopić się w tej brudnej wodzie, cokolwiek.

Telefon mu zabrzęczał. Azjata się uspokoił. Raphael z Ragnorem przemieszczali się po kanałach od dłuższego czasu, dlatego co jakiś czas Bane dostawał SMS od Fella, że nic im nie jest. I że jak na razie nie wciągnął ich żaden ściekowy potwór.

- Durny Richard... - Magnus szczękał zębami. - Durny ojciec... Durne życie...

- Wracamy! - z kanału przyszło do niego echo. Głos należał do Ragnora. Rozbrzmiał też chlupot wody oraz zamigotały blade światła latarek.

- Nareszcie! - burknął Bane i wyrzucił papierosa do zielonkawej rzeki. Wcisnął dłonie do kieszeni i próbował nie zamarznąć na kość.

Nadszedł chłodny i ciemny wieczór. Tak, trójka przyjaciół miała wybrać się pod kanał od razu po lekcjach, ale Santiago koniecznie musiał pomóc w czymś rodzinie. Magnus i Ragnor popędzili mu na ratunek.

Nie podejrzewając, że chodzi o zwykłe posprzątanie mieszkania i nakarmienie młodszych braci Raphaela, którzy wrócili ze szkoły. Guadelupe zdecydowała się na kolejną zmianę w pracy i nie była w stanie się tym zająć.

Porządki i upichcenie czegoś (także sobie) zajęło im trochę czasu. Potem równie długo przemierzali Nowy Jork, by dostać się pod konkretny otwór ścieków kanalizacyjnych.

W międzyczasie Magnus rozmawiał z Catariną przez telefon, wypruwając z siebie flaki, by przekonać przyjaciółkę, że nie, nie musi u niej dzisiaj nocować i że poradzi sobie sam. I że wcale nie robi się zimno i że nie trzęsie się jak osika.

- Szybciej! - jęknął Bane, podskakując w miejscu, by się rozgrzać.

- Te, Bane, bo sam przejdziesz się po tym wychodku szczurów! - warczał Raphael.

Magnus podskoczył do granicy śmierdzącej rzeki, by wyciągnąć pomocną dłoń do przyjaciół. Na szczęście pierwszy kroczył Ragnor. Santiago nie dotknąłby azjaty z czystego wrodzonego chamstwa.

Ragnor Fell rozkraczony na bocznych ściankach okrągłego tunelu złapał się czarnych metalowych krat. Dołączył prawą nogę do lewej, gdzie znajdowała się dziura w kracie, i przecisnął się do przodu. Chwycił ręke Magnusa i z jego pomocą skoczył na betonowe ścieżki ciągnące się po bokach ściekowej rzeki.

- Nic? - zapytał Bane.

Ragnor odwrócił się, by w ten sam sposób pomóc Raphaelowi, który skrupulatnie zatykał nos.

- Nic - odparł pomrukiem Fell. - Tylko butelki po piwie, paczki po prochach i pety. Mówiłem, że nie zdążymy na czas.

- Oj tam... - Raphael ścisnął dłoń Ragnora i pozwolił wciągnąć się na brzeg. - Richard jest obsrany i niechętnie wróci na Brooklyn albo chociażby naszą dzielnicę. Myślałem, że kretyn będzie siedział w kanałach.

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz