~Alec~
Niebieskooki niechętnie uścisnął dłoń azjaty.- Miło poznać... - mruknął, udając przed rodzeństwem, że rozmawia z Bane'm pierwszy raz.
- Wzajemnie, Alecu - brokatowy nastolatek uśmiechnął się cynicznie.
Minęło prawie dziesięć minut od momentu przedstawiania się sobie, gdy Izzy przyprowadziła do Aleca i Jace'a trójkę chłopaków, którzy potraktowali szkolne ogrodzenie jako skrót wydostania się z terenu liceum.
Czujne zmysły i obserwacje Alexandra nie działały wtedy dobrze. Był zdezorientowany. Nawet nie wiedział, jak sprzeciwstawić się pomysłowi siostry i grzecznie odmówić trójce gości tak, by ich nie zdenerwować i nie mieć później problemów w szkole. I poza nią.
Dlatego szedł teraz przy rodzeństwie, zgarbiony i zły na siebie, że nic nie zrobił. Wraz z Magnusem i jego kolegami - Ragnorem i Raphaelem - zagłębili się już w mroczne osiedle. Spacerowali środkiem ulicy; nie zobaczyli jeszcze ani jednego auta.
Alec cieszył się jedynie z tego, że Jace, w momencie zapoznawania się, jak i teraz, nie podskakiwał do Bane'a w akcie zemsty za swojego braciszka. Najwidoczniej postanowił choć raz w życiu posłuchać Aleca i sobie odpuścić.
I oby tak zostało - modlił się w myślach niebieskooki.
Magnus i Isabelle idący na przodzie rozmawiali o jakiejś nowej kolekcji ubrań, albo o ciuchach sezonowych na zbliżającą się jesień. Alec nie był pewien, ale wiedział tyle, że temat dotyczył mody. Izzy nawet nie zwracała uwagi na to, w jakich warunkach przebiega jej spacer i miła pogawędka. Cóż, tak jak mówiła: "nie boję się kilku śmieci."
Alexander kroczył za azjatą i siostrą, obok rozglądającego się Jace'a. Idący na końcu Ragnor z Raphaelem rozmawiali o czymś ściszonymi głosami. Alec czuł się jak w środku osobliwej eskorty, na którą nie miał jakiejkolwiek ochoty, teraz ani nigdy.
Osiedle okazało się wyjątkowo ciche i spokojne. Alec nie wiedział, czy to wina wczesnej godziny, czy może był tego inny powód, ale w każdym razie i tak nie chciał go znać. Był zadowolony, że przejście przez ten labirynt starych kamienic i popękanych chodników skończy się szybko i bez żadnych niepowodzeń.
Aczkolwiek, dzisiejszy dzień zesłał na Aleca sporego pecha, gdyż po swojej pozytywnej myśli, zza rogu jednego z bloków wyłoniła się nagle dwójka dzieci. Chudych, w za dużych ubraniach i krótko przystrzyżonych fryzurach. Cóż, Alec domyślił się już wcześniej, iż dana dzielnica nie należy do najbogatszych.
Dwójka chłopców nawoływała Magnusa, biegnąc w jego stronę. Raphael i Ragnor momentalnie ucichli, tak samo jak azjata. Wszyscy się zatrzymali.
- Podobno szukasz Richarda! - zaczął z zapałem jeden z dzieci, podbiegając do wysokiego Bane'a. Musieli dobrze odchylić główki. - Wiemy, gdzie jest! Widzieliśmy go przed chwilą!
- A skąd wy niby wiecie, że kogoś szukam? - spytał pomrukiem Magnus. Kucnął, zrównując się z dziećmi.
- Lily mówiła, że za to, co zrobił Elliottowi, odetniesz mu palce!
- Albo zamkniesz w koszu na śmieci, żeby umarł z głodu! - dodał prędko drugi chłopiec. Obaj wyglądali na bardzo podekscytowanych, jakby mieli dostać coś w nagrodę.
Magnus uśmiechnął się minimalnie. Jace i Isabelle także nie potraktowali słów dzieci na poważnie; zaśmiali się, jakby oglądali dobrą scenę w komedii. Alec, marszcząc brwi, miał wrażenie, że tylko on jeden nie widzi w takiej rozmowie nic zabawnego. Żal było mu tych małych dzieci, że w ogóle myślą o takich rzeczach.
CZYTASZ
𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?
Fanfic🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Magnus Bane robi wszystko, by uciec spod skrzydeł ojca. Jednak nie jest to takie proste. Asmodeusz, znany mafioza, widzi w swoim synu gangstera, który mu się przyda. Zsyła przez to na niego same problemy. Magnus każdego dnia...