Rozdział 34

332 33 28
                                    


~Magnus~

- Ile już masz? - spytał Alec.

Azjata jedynie mruknął coś niewyraźnie, opierając głowę na ręce. Wolną dłonią bazgrał na kartce Ragnora i Raphaela w dwuznacznej sytuacji, pośród magicznego lasu z jednorożcami i wróżkami, przy wodospadzie. Oraz pod tęczą.

- Ja prawie dwieście - pochwalił się Lightwood.

- No i? - westchnął Bane. - W nagrodę chcesz buziaka w policzek czy co?

- Ee... Czemu... Nie?

Nieśmiały śmiech Aleca zadziałał na Magnusa jak wabik - ożywił się i wyszczerzył zęby. Zaraz potem usiadł bokiem na krześle, gwałtownie przysunął do siebie krzesełko Aleca razem z nim, złapał w dłonie jego zarumienioną buzię i pocałował prosto w usta.

Lightwood zamierzał zachichotać, ale zamiast tego zamruczał rozkosznie, zbyt zajęty całowaniem. Bane przejechał językiem po jego dolnej wardze.

- Chłopaki! Przestańcie i wracajcie do pracy.

Alec westchnął i uniósł ręce. Wtopił palce we włosy Magnusa, błyszczące od brokatu i... Tylko od brokatu. Od początku lekcji Alec chodził jak paw, dumny z siebie, że nakłonił azjatę do zrezygnowania dzisiaj z żelu.

- Magnus i Alec, naprawdę, przestańcie...

Upierścieniona dłoń Magnusa wylądowała na udzie Lightwooda. Alec podskoczył, ale najprawdopodobniej było to spowodowane po części nauczycielską linijką, która z hukiem uderzyła w ich ławkę. Tym razem odsunęli się od siebie i spojrzeli na nauczyciela.

Po skrzywionej twarzy Hodge'a Starkweathera sprawnie można było wywnioskować, iż bardzo żałuje, że swoich dwóch uczniów udupił w kozie za karę ucieczki z klasowego wypadu do muzeów. Od tygodnia musiał pilnować ich dwie i pół godziny po lekcjach. Najwyraźniej nie przemyślał tej decyzji.

Mężczyzna popatrzył na przykładną kartkę Aleca, wypisaną po brzegi słowem "konsekwencje", tak jak być powinno. Potem dostrzegł nowatorskie malowidło Magnusa i wskazał na nie linijką.

- Co to jest? - z wyczerpaniem wypuścił z siebie powietrze.

- Czy to... - Alec także spojrzał na rysuneczek. - To... Ragnor i Raphael...? - pisnął niczym rozbawiona myszka, a wtedy i Magnus nie zdołał zachować powagi.

- Co to jest, Magnusie? - ponowił pytanie Hodge, ignorując dobry humor uczniów.

- Too... - myślał uśmiechnięty azjata. - To... To na paradę równości. Idzie pan?

Mężczyzna i jego ubolewający wyraz twarzy działał na Magnusa jak łaskotki. Jednak nastolatek nie wybuchnął śmiechem w twarz wychowawcy - w tym momencie zadzwonił telefon Hodge'a. Wyzwolony nauczyciel szybko poszedł do swojego biurka.

Magnus patrzył, jak Alec pochwyca jego dzieło. Wygrzebał ze swojego piórnika kredki i zaczął kolorować, zaczynając od tęczy nad wodospadem.

- Dobry wieczór panu... - mówił do telefonu Hodge, z dużym szacunkiem dla swego rozmówcy. Oraz cicho, ale Magnus nastawił uszu jak dobrej marki podsłuch. - Tak, już kończymy... Ale możemy wcześniej, jeśli się panu spieszy.

Magnus opierał głowę na ręce, gapił się na Aleca kolorującego obrazek i udawał, że tylko na tym artyście się skupia.

- Dobrze, w porządku, porozmawiamy... - Hodge wstał z krzesła. - Zaraz będę - odsunął od siebie komórkę i spojrzał na uczniów. - Alecu, Magnusie?

Lightwood i Bane unieśli na niego ciekawskie spojrzenia. No, prawie - Alec był trochę zły, że przerwano mu pracę, a Magnus wyglądał jak zniecierpliwiony boss mafii.

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz