Rozdział 29

302 38 27
                                    


~Magnus~
Bane oparł łokieć na ramieniu Aleca. Chłopak był napięty jak struna.

- No cześć... - azjata obdarzył Imasu wymownym spojrzeniem. - Jak tam charango?

Morales uśmiechnął się krzywo i ścisnął instrument w rękach.

- Twój chłopak? - wskazał na Aleca.

- Obchodzi cię to? - odparował warkotem Lightwood. - Czego chcesz?

Kącik ust Magnusa uniósł się w głupio zadowolonym geście. Czyli Alec sprawnie rozpoznał, z kim ma do czynienia. A pomyśleć, że wystarczył mu zdawkowy opis Magnusa. Azjata przypomniał sobie, jak słodki Alec napiął mięśnie niczym gladiator i chciał wstać od stołu w hotelu, gdy zobaczył Conora.

Czarnooki chłopak z klubu pływackiego skrzywił się na oschły ton Aleca. Przekręcił głowę, jakby raziła go ta wroga postawa nieznajomego.

- Eee... - nie wiedząc, co zrobić, zatrzymał uwagę na Magnusie. - Chcesz przejść się na spacer?

- Sam sobie idź w krzaczki, jak chcesz sobie dogodzić - warknął Alexander.

Magnusa bardzo rozbawił fakt, że nie musiał nic mówić, bo miał przy sobie świetną sekretarkę. Zaśmiał się w głos na przerażone oblicze Imasu.

- Bawi cię to...? - spytał z niedowierzaniem grajek. - Co ty mu powiedziałeś?

- Nie musiał dużo - syknął Alec.

Imasu zerknął na niego, tym razem dłużej i nie ukrywając tego, iż go nie polubił.

- Dasz Magnusowi powiedzieć cokolwiek?

- Pewnie - odparł lekkim tonem Alexander.

Zamilkł, wzruszył ramionami i założył ręce na piersi, oczekując. Magnus z długim uśmiechem oparł głowę na jego ramieniu.

Nawet przeraziło go uczucie bezpieczeństwa, jakie poczuł przy tym Lightwoodzie, aczkolwiek nie mógł zaprzeczyć temu, iż było miłe. Mówiąc szczerzej; okazało się to bardzo przyjemne.

- No dobra, więc... - nieco zbity z tropu Imasu popatrzył na Magnusa. - Porozmawiamy?

- Rozmawiaj z moim sekretarzem - odpowiedział beztrosko Magnus i położył dłonie na twardych barkach Aleca.

Ah, jak wspaniale było wówczas usłyszeć ten niebiański śmiech. Alexander wprawdzie starał się skryć rozbawienie za powagą i żmijowatym wzrokiem wbitym w Imasu, ale parsknięcie mu się wymsknęło. W dodatku odrobinę się rozluźnił, gdy Bane pocierał jego ramiona.

Natomiast w momencie, gdy chłodny wiatr owiał Magnusa i jego przemoczone ubranie, zadrżał okropnie, i postanowił zabrać głos. Szczególnie, gdy poczuł na swoim nosie kroplę wody.

- Idź tam, gdzie zmierzałeś, Imasu - zaproponował. - Jesteśmy z Alekiem zajęci.

Wraz z jego słowami z nieba spadła większa ilość wody. Alec odchylił głowę, chłonąc deszcz, tak jak dzieci łapały śnieżynki na wysunięte języki.

- Jak sobie chcesz... - mruknął Morales, próbując uchronić swoje charango przed wilgocią, chowając je pod skórzaną kurtką.

- A niech ci zardzewieje ta gitarka... - wypalił Alec.

Tym razem śmiech Magnusa pomieszał się także z tym Alexandra.

***
~Alec~
Lightwood zataczał się jak pijany, mimo że nie tknął ani krzty alkoholu. Trzymał się za brzuch i rechotał tak, jakby starał się, żeby dowiedział się o tym cały świat.

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz