Rozdział 35

302 35 7
                                    


~Magnus~
Obrazek był zaskakujący i niepokojący. Na jednym z łóżek na strychu Dumort leżał Alec, nieprzytomny. Obok stali Ragnor i Raphael, kłócący się jak stare małżeństwo.

Magnus nabrał powietrza.

- Co wy odpierdalacie?! - zagrzmił nawet głośniej od Catariny. - Co to za cholerny cyrk?!

Otrząśnięci Ragnor i Raphael spojrzeli na azjatę, ale ten już wpełzł na czworakach na łóżko i zawisł nad spokojną twarzą Alexandra.

- Wyglądasz jak kot, który zamierza pobawić się zdechłą myszą - skomentował Ragnor.

Magnus spojrzał na niego z nadciągającą burzą w oczach.

- Spoko, nie jest zdechły... - wymamrotał ugodowo Fell. - A przynajmniej tak myślę.

- Nie jest! - warknął zirytowany Raphael. - I wcale nie trzeba wzywać zasranej karetki.

- Ale nie budzi się w ogóle - wytknął mu Ragnor, marszcząc brwi. - Próbujemy ocucić go przecież od pół godziny.

- No i co?! - wkurzony hiszpan krzyżował ręce na piersi. - Niech sobie idiota pośpi, skoro wykazał się takim rozumem, żeby się tu przypałętać, jakby ktoś go prosił.

- Jak ty zemdlejesz i jebniesz głową o beton, to też mam sobie posiedzieć, popić herbatki i czekać, aż się obudzisz?

- Co ja mam tu do rzeczy? Nie jestem idiotą!

- Głową o beton?! - zdenerwowany i przerażony Magnus wbił wzrok w Ragnora.

Jednocześnie delikatnie ściskał ramiona Aleca, żeby w razie czego mu nie wypadł. Jakby w swej pozycji na środku dużego łóżka mógł gdziekolwiek wypaść, ale mniejsza o to.

- Nie zdążyłem go złapać - Fell wzruszył ramionami. - Ale wyluzuj, nie krwawi.

- Ale przed czym nie zdążyłeś go złapać?!

Odpowiedzi udzielił mu Raphael, w znudzeniu (chociaż widocznie czerpał ubaw z panikującego Magnusa) przyglądając się swoim paznokciom:

- Taka z niego wrażliwa paniusia, że odleciał, gdy wspomniałem coś tylko o tym, że twój stary ma na ciebie chcicę.

Magnus, któremu pękała głowa, patrzył na hiszpana jak na przykład z wyższej dziedziny fizyki.

- Natychmiast mi wszystko wyjaśnijcie... - wymamrotał.

Czekając na owe sprawozdanie, znowu pochylił się nad Alekiem. Musnął jego czoło, odsunął grzywkę z oczu, pogładził policzek.

I wówczas Lightwood najwyraźniej pomyślał, że to idealny moment na powrót z zaświatów. I to agresywny, a nie spokojny, jak zachowałaby się reszta mdlejących ludzi.

Uniósł się tak gwałtownie, że zderzyli się z Magnusem czołami. Alec opadł z powrotem na poduszki, jęcząc w agonii, a Magnus nie pozostawał mu dłużny, tyle że odchylił się do tyłu. Raphael Santiago wybuchł gromkim śmiechem.

Magnus, słysząc jeszcze chichot Ragnora, zrozumiał, co właśnie się stało. Z powrotem zawisł nad Alekiem.

- Alexandrze!

Lightwood przestał masować swoje czoło i szeroko otworzył oczy.

- Magnus! - zawył z utęsknieniem, ale wtedy zorientował się, że Bane wisi nad nim jak dziki zwierz. - Ee... Co ty robisz? Co się stało?

Magnus jako reprymendę chciał mu przyłożyć, ale bał się, że biedaczysko znowu zemdleje.

- Jaja sobie ze mnie robisz? - zapytał Magnus z wysoko uniesionymi brwiami. - Pytanie brzmi, co ty tutaj robisz, panie Lightwood. Powinieneś być w swoim cholernym łóżku, a nie tym w Dumort! - warknął.

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz