~Alec~
Alexander rzadko miewał momenty, w których sprzeczne emocje ściskały go od środka, a on wciąż trwał w jednym miejscu, niezdolny do obrony. W chwili obecnej to odczucie go pokonywało. Miał wrażenie, że nic nie słyszy. Wyłącznie świst, tak jakby tuż obok jego głowy wybuchła bomba. W uszach mu huczało, gdy patrzył na Magnusa.Kiedy Alec sądził, że Bane podziurawił kierowcę na tyle, aby się tym zadowolić, ten niespodziewanie naładował magazynek pistoletu i z powrotem wkroczył do akcji. Tylko że tym razem skupił się na głowie ofiary. Z kamienną twarzą kucnął i przyłożył lufę do tyłu głowy martwego truchła. Znowu zaczął strzelać.
Alexandra ogarnęły mdłości. W dodatkowy szok wpędzał go także fakt, iż to wszystko działo się na środku ulicy, w zwykłym osiedlu, między domami ze śpiącymi ludźmi. Mimo to, nie działo się absolutnie nic. Tak, jakby wszyscy grzecznie czekali na to, aż Magnus Bane skończy faszerować człowieka kulami, bo wyłącznie od niego zależało to, w której chwili ma dość. Alecowi wydawało się, że utknął w chorej symulacji.
W końcu, odwrócił wzrok od Bane'a. Usiadł prosto w fotelu, a przekręcając się do tej pozycji zauważył, jak cały drży. Zacisnął pięści. Nie podziałało.
Po dłuższej chwili wyglądało na to, iż Magnus się wyładował. Krótkie skrzypienie śniegu świadczyło o tym, że wstał na nogi. Później zasiadł w aucie na miejscu kierowcy, trzaskając za sobą drzwiami. Osobliwa cisza się spotęgowała.
Alec chciał na Magnusa spojrzeć, ale bał się nie wiadomo czego. Podskoczył z zaskoczeniem, kiedy Bane zaczął szperać po skrytkach w aucie, jakby czegoś szukał. Aleca zakłuły w uszy te niegroźne, krótkie dźwięki. Był spłoszony. Jednakże, Magnusowi nie przeszkadzało to, że Alec na niego nie zerkał. Sam go do tego zmusił.
Lightwood sapnął, gdy Bane raptownie złapał go za przód kurtki i przyciągnął do siebie, zaciskając pięść na materiale, tak jakby podejrzewał Aleca o ucieczkę. Przysunął go sobie tuż przed nosem. Alexander zadrżał i wykrzywił usta. Magnus miał na twarzy krople krwi, i to z pewnością nie tej należącej do niego.
Azjata przytknął do skroni Aleca chusteczkę. Alec zadygotał bojaźliwie, w pierwszej chwili wyobrażając sobie, że chusteczka to chłodny pistolet.
- Zaraz zemdlejesz... - wymamrotał Bane. Jego oczy wyrażały głębokie znudzenie. - Przestań dramatyzować i weź się w garść. O co ci chodzi? To ty tego chciałeś, zapomniałeś? Przyjechać tutaj. Nagle ci się odechciało?
Alexander wypuścił z siebie drżący oddech. Czy to jego Magnus wypowiadał ku niemu te niemiłe słowa, i otwarcie się z niego nabijał? Czy może Alec majaczył?
- J-ja... - bąknął Lightwood, ale był to bardzo zły pomysł. W tej jednej chwili miał potrzebę, aby bezsilnie się rozpłakać.
Bane uniósł brwi, widząc wyraz twarzy Aleca.
- Ojej... - mruknął Magnus, przechylając głowę na bok, jakby spoglądał na dziecko. Jego jedno mruknięcie było nasączone kpiną.
Alec wstrzymał oddech i gwałtownie odepchnął od siebie Magnusa.
- Oooo! - zaśmiał się Bane, kiedy uderzył plecami w drzwi. - To ja myślałem, że jesteś śpiący i nie masz na nic siły!
Alexander przetarł załzawione oczy i spojrzał na Magnusa jak na wariata.
- Jesteś obrażony za tooo? - ciągnął Magnus. Przyłożył palec do szyby, mając na myśli martwego, podziurawionego człowieka. Przez cały czas patrzył Alecowi prosto w oczy. - Musiałem to zrobić! Każdemu trzeba dać przykład, jak ma się zachowywać. Ten się nauczył, że nie może ciebie dotykać. I już więcej ciebie nie dotknie.

CZYTASZ
𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?
أدب الهواة🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Magnus Bane robi wszystko, by uciec spod skrzydeł ojca. Jednak nie jest to takie proste. Asmodeusz, znany mafioza, widzi w swoim synu gangstera, który mu się przyda. Zsyła przez to na niego same problemy. Magnus każdego dnia...