Rozdział 33

291 34 12
                                    


~Alec~
Lightwood ziewnął przeraźliwie. Nawet trzeszczący autobus nie posiadał tyle mocy, aby go rozbudzić. Ani rodzeństwo obok, cały czas do niego mówiące, które ignorował po całości.

Nie spał. Tak, zasnął, ale nad ranem. Pół godziny później zadzwonił budzik.

Może pośpię sobie na lekcjach jak Magnus... - pomyślał.

To właśnie on stał na czele nocnych rozterek Aleca, które spędzały mu sen z powiek. Lightwood się o niego martwił. Gapił się w sufit i myślał o nim. O tym, co robi, gdzie jest, i z kim. Przypominał sobie jego telefoniczną rozmowę spod schroniska, z ojcem, sądząc po słowie Magnusa, które skierował do rozmówcy. "Papo" mówiło same sa siebie. A krótko potem podjechał luksusowy samochód.

W umyśle Alexandra unosiły się słowa Raphaela. "Zastrzel Richarda - mówił hiszpan do Magnusa, na ciemnej klatce schodowej, i w ogóle nie żartował. - Albo ja to zrobię. Mam go dość, serdecznie."

Wyobraźnia Aleca podsuwała mu obrazy ze schroniska, a konkretniej z łazienki. Magnus posiadał prawdziwy pistolet. Czy ten sprzęt miał coś wspólnego z Richardem, o którym mówił Santiago? To ten ktoś podpalił Dumort? Umyślnie?

Aleca męczył fakt, że już słyszał wcześniej te imię. W zaledwie pierwszym dniu szkoły, kiedy Magnus, Raphael i Ragnor przemycali Lightwoodów przez swoje osiedle jak narkotyki. Podbiegły do nich dzieci, które wyglądały na bezdomnych, i mówiły o Elliocie oraz zemście Magnusa nad Richardem.

Cóż, każdy posiada wrogów... Ale to wydawało się mieć głębsze dno.

Spytać o to Magnusa...? - zastanawiał się teraz Alec, jadąc do szkoły autokarem, prawie usypiając. Tylko myśli o Banie utrzymywały go przy życiu.

Nastolatek szybko wstał, kiedy pojazd zatrzymał się na przystanku. Wysiadł z autobusu, ziewnął, zebrał w sobie resztki energii i pobiegł do wejścia do liceum. Nie odwracał się, słysząc za sobą głos Izzy.

Alec pobiegł za szkołę. Miał tam spotkać się z Magnusem, jak zwykle.

"Kto ostatni pod szkołą ten hetero" - Alec przypomniał sobie nocnego SMS-a azjaty. Uśmiechnął się przy tym z rozbawieniem, żywiąc małą nadzieję, że wygra zakład.

Lightwood wyhamował przy zakręcie i obleciał tylny teren liceum... I zwyciężył! Nie zastał Magnusa.

Jednak był to punkt zwrotny w krótkim szczęściu Aleca; wówczas zaczął się martwić, dlaczego tak się stało. Bane bywał szybszy. Zawsze stał za szkołą, opierając się o nią plecami, paląc papierosa. I w dodatku sam wyścig zaproponował.

Stres nieco ożywił Lightwooda. Powieki przestały mu ciążyć. Chciał się obkręcić, gdyż Magnus mógł równie dobrze stać przy którymś drzewie przy szkolnym murze - i wtedy Alec poczuł na swoich ramionach chwyt.

Odwrócił się momentalnie, zaskoczony, ale moment później odetchnął i uśmiechnął uroczo.

- Heeej... - zamruczał Magnus. Wyglądał tak sennie, jak Alec do tej pory.

- Hej - odparł Lightwood. - Wygrałem zakład.

Śpiący Bane złapał swego kolegę za rękę i zaczął go ciągnąć w kierunku wyjścia z placówki liceum.

- Z nas dwóch to ty bardziej wyglądasz na hetero, bądźmy szczerzy... - mamrotał. - Ale to ja wygrałem nasze życia, bo wiesz, co sobie przypomniałem? Że nasza klasa z Hodgem wrócą przecież dopiero na trzecią lekcję, o ile nie czwartą.

Alec ufnie podążał za Magnusem i bardziej skupiał się na ich złączonych dłoniach, niżeli słowach swojego przewodnika.

- Dlatego idziemy spać, kochanie... - zaświergotał Magnus. Uśmiechał się i prawie zamykał oczy. - Bo też wyglądasz jak zombie. Pójdziemy do mnie.

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz