Rozdział 41

291 35 4
                                    


~Alec~
Lightwood zachichotał, łapiąc na czubek języka zimną śnieżynkę. Nie musiał robić absolutnie nic innego. Bajlando.

- Uwielbiam WF - westchnął z rozmarzeniem.

- A ja nienawidzę - wyburczał Magnus. - I nienawidzę zimy. I nienawidzę Harolda, że każe nam zamarzać na dworze. Stary cep.

- Nie ma dzisiaj Harolda - przypomniał Alec. - Jest ten facet jako zastępstwo.

- No i? Kolejny cep. Ale Harold większy. Nie przyszedł do szkoły, bo mu za zimno w tą grubą dupę. Kolegę do szkoły przyprowadził, żeby się za niego dzieciarnią zajmował...

Alec parsknął śmiechem i obrócił się na brzuch. Poprawił czapkę, oparł na łokciach i popatrzył na twarz Magnusa, leżącego plecami na trawie, tak jak on przed chwilą. Mina Bane'a przypominała tą Raphaela. I to takiego śmiesznego, ponieważ azjata przykrył się grubym szalem po sam nos. Ciemno brokatowe cienie wokół oczu wyglądały jak maska na bal kostiumowy.

- Zimno ci, bo nie masz czapki - stwierdził Alec. - Chcesz moją?

- Jeszcze czego - prychnął Magnus, zapatrzony w niebo, z którego przed chwilą zaczął prószyć śnieg. - Włosy mi popsujesz.

- Nie są na żelu.

- Są, ciemniaku. Tyle że nie stoją, bo nie miałem czasu ich tak fantastycznie ułożyć.

- Może fantastycznie, ale niepraktycznie - skwitował Alec.

Wówczas spoczęło na nim zaognione spojrzenie Magnusa. Gdyby spojrzał naokoło, z pewnością stopiłby małą warstewkę śniegu i przegonił chmury, które ten właśnie śnieg wszędzie rozsypywały. Nastałaby wiosna, albo i lato.

Suche piekło - pomyślał pod koniec Alec.

- Ej, wy! - do pary nastolatków zmierzał zastępca Harolda na wychowaniu fizycznym. - Mówiłem wam, żebyście wstali z ziemi. Zaraz ktoś was zdepcze.

Owszem, facet mógł przewidzieć przyszłość. Kiedy klasa podzieliła się na dwie drużyny i zaczęła grać w piłkę, Magnus i Alec stanęli z boku. Bane za nic nie chciał biegać tak, jak on to stwierdził: "jak aportujący pies." A że po jakimś czasie odechciało mu się także stać, bo nogi go bolały - położył się, a jego wierny ukochany Alec obok niego.

- Nikt nie odważy się nas tknąć - burknął Magnus. - A teraz niech pan sobie idzie. Mam dość tego dnia i nie zawaham się wyładować złości na panu. Mój chłopak jest na to zbyt uroczy i niewinny.

- Zniósłbym twój gniew - sprzeciwił się rozbawiony Lightwood. - Przyzwyczaiłem się do twoich humorków.

- Przyzwyczaiłeś? - fuknął obrażonym i niedowierzającym tonem Bane. - Ty jeszcze niczego nie widziałeś!

- Znam cię - powiedział nagle mężczyzna nad nimi.

Alec i Magnus spojrzeli na niego, nie rozumiejąc. Nie zauważyli, do kogo mówił.

- Jesteś Alec - powiedział facet dla jasności, patrząc na Lightwooda. - Tak się zastanawiałem, którą klasą będę się dziś zajmował. Liczyłem, że padnie na twoją i że spotkam ciebie.

Skołowany Alexander absolutnie nic nie pojmował. Nigdy nie zamienił z tym mężczyzną ani słowa.

- O co chodzi? - zamruczał Magnus, nagle zainteresowany czymś innym poza narzekaniem na pogodę.

- Jestem przyjacielem Roberta - wyjaśnił mężczyzna i uśmiechnął do Aleca. - Zapoznał mnie z tobą, ale byłeś jeszcze mały. Jestem Patrick Penhallow.

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz