Rozdział 27

316 39 18
                                    


~Magnus~
Szyba i widoki za nią wydawały się niezwykłe dla wpatrującego się w szkło Magnusa. Ktoś poboczny pomyślałby, że azjata podziwia naturę lub miasta, a może przypatruje się swemu odbiciu, aby poprawić makijaż. Wszystkie te pomysły okazałyby się jednak błędne, ponieważ...

Magnus chciał zbić szybę i wyskoczyć na jezdnię.

- Nie przemyślałem tego - powiedział z przekąsem.

Alec, który nie mógł usiedzieć na miejscu i się podnosił, by rozglądać się po głośnym autobusie, zasiadł z powrotem na fotel obok Bane'a i popatrzył na azjatę, zasłaniając mu widok na ponure krajobrazy za oknem.

- Ale czego?

- Tej wycieczki - burknął Bane i złapał się fotela, kiedy autokar ostro skręcił.

- Dalej nie wiem, o co ci chodzi - zaśmiał się rozkosznie Lightwood. - To wypad historyczny. Pochodzimy tylko po muzeach.

- Nie chodzi o to, gdzie będziemy się szwendać, tylko o to, gdzie nocować... - Magnus brzmiał tak, jakby opowiadał straszną historię przy ognisku. - Na Brooklyn wracamy jutro. To oznacza jedną noc w jakimś pensjonacie albo schronisku dla szczyli.

- Dla młodzieży.

- No przecież mówię.

Alec z rozbawieniem pokręcił głową. Poprawił czarną grzywkę wpadającą do oczu i posłał Magnusowi ten ładny, czuły uśmiech swojego autorstwa.

- I co jest złego w spędzeniu nocy poza domem? - spytał Lightwood. - Bo naprawdę nie rozumiem.

- Takie wycieczki mają kilka opcji noclegów do wyboru. Jeśli okaże się, że trafimy tam, gdzie nocowałem w poprzednim roku... - Magnus wzdrygnął się majestatycznie. - Na takie zadupie w Connecticut, w Putnam... Umrzemy.

- Serio? - Alec nie wyglądał na ani trochę wystraszonego.

- Tak. Nie będzie co po nas zbierać.

- Dlaczego?

- Homofoby.

Dzięki temu jednemu określeniu Alec zesztywniał, momentalnie poważniejąc, kiedy patrzył na twarz kolegi. Azjata samym pozbawionym życia wzrokiem mógł przekazać mu wiele.

- I rasiści - dodał.

- Coś ci się tam stało? - zapytał z uwagą Alec.

- Prawie się utopiłem - Magnus parsknął śmiechem na jedno krótkie wspomnienie. - Gorsze było to, że nie z mojej winy.

- Że co? - wstrząśnięty Alec widocznie nie mógł pojąć takiego zachowania.

Cóż, Bane także nie.

Wzruszył jednak ramionami, oparł głowę o fotel i zaczął snuć historyjkę, i naprawdę brzmiało to jak opowieści przy ognisku:

- Zatrzymaliśmy się w takim hotelu nad wodą. Właściciel prowadzi też basen, który stoi obok. Jest trenerem drużyny pływackiej. Po lekcjach przychodzi tam jego zgraja z pobliskiej szkoły. Kiedy się dowiadują, że do hotelu ich trenera przyjeżdża jakaś wycieczkowa klasa, nocują tam sobie, żeby się zapoznać i zabawić. Rozumiesz... - Magnus wzruszył ramionami. - Normalne zachowanie nastolatków. No, gdyby nie to, że w tamtym roku poznali mnie... - uśmiechnął się, gdy oszołomione miny wysportowanych przystojniaków wyświetliły mu się przed oczami. - Kiedy zobaczyli mnie, ubranego lepiej od nich, brokatowego i wymalowanego, i w dodatku ze skośnymi oczami, to dostali jakiejś wścieklizny. Do dzisiaj pamiętam ten wpierdol.

Autobus zatrzymał się na czerwonym świetle. Ręka Aleca drgnęła w kierunku ramienia Magnusa, jakby chciała go pocieszyć. Jednak Bane, rozbawiony, nie czuł takiej potrzeby.

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz