Rozdział 32

303 34 18
                                    


~Alec~
Nastolatek siedział na kanapie i starał się wydłużyć szyję na tyle wysoko, by wzrokiem dosięgnąć bocznego okna w salonie, za komodą.

Chciał tylko zerknąć na tatę rozmawiającego z Magnusem, ale zła Maryse, która wciągnęła go do domu chwilę temu, majaczyła nad nim z pochmurną miną i opartymi na biodrach rękoma. Z tyłu, na schodach, Alec słyszał szmery. Pewnie rodzeństwo bawiło się w tajnych agentów.

- Twój wychowawca mi powiedział, że już raz poszedłeś na wagary, właśnie z tym chłopakiem... - mówiła z krwiożerczą powagą Maryse. - Z tak zwanym Magnusem... Alec, w jakie ty towarzystwo się wplątałeś?

Kiedy matka zatrzymała na nim zmartwiony wzrok, nastolatek przez moment pomyślał, że rozmowa być może nie zakończy się szlabanem i wiązanką przypomnienia zasad.

- Dlaczego mi to robisz? - ciągnęła z zawodem w głosie kobieta. - Już się cieszyłam, że czekają nas wspaniałe lata. Jace i Isabelle znaleźli sobie fajnych znajomych i przestali rozrabiać... Wierzyłam, że ty też rozwiniesz skrzydła. A co ty w tym czasie robisz? Teraz, w wieku siedemnastu lat, buntujesz się? Bo już nie musisz pilnować rodzeństwa? Alec, co w ciebie wstąpiło?

- Trochę przesadzasz... - wymamrotał niepewnie chłopak. - Przecież nie uciekam z co drugiej lekcji, nie piję, nie palę, nie biorę narkotyków i nie uciekam od policji.

Lightwood liczył, że przy ostatnich słowach, tym jednym kłamstwie, zabrzmiał wiarygodnie.

- Ale z pewnością zaczniesz... - wróżyła Maryse. - I kto cię wtedy powstrzyma?

- Mamo, nic mi nie będzie - Alec westchnął. - Zachowujesz się tak, jakbym umierał.

Kobieta otworzyła usta, ale w pierwsze jej słowo wprosiło się otwieranie drzwi. Alec prawie wstał z kanapy, ale przypomniał sobie, że Magnus nie przekroczyłby progu tego domu. Na pewno nie dzisiejszej nocy.

Alec wykorzystał okazję, że mama zwróciła się do męża. Wstał na nogi i skoczył w bok, patrząc w okno. Zobaczył rozpędzoną sylwetkę skręcającą za zakrętem.

I wtedy Alexander prawie zaskomlał, doskonale zdając sobie sprawę, że w obecnej chwili nie uda mu się uciec rodzicom i pobiec za Magnusem. Bo to właśnie za nim wyrwało się jego serce, gotowe nawet rozbić okno.

- Alec, co ty wyprawiasz?

Nastolatek szybko wrócił na swoje miejsce na kanapie. Maryse podeszła do okna i też popatrzyła w szybę jak syn, jakby miała do niego tyle zaufania co tolerancji dla Bane'a. Alec przeniósł wzrok na Roberta. Łagodny wyraz twarzy ojca nieco ukoił jego nerwy.

Chociaż on nie ma nic do Magnusa... - pomyślał Alexander.

Maryse, gdy zobaczyła w oknie jedno wielkie nic, poprawiła szlafrok i podeszła do męża.

- I co? - spytała z piekielną ciekawością. - Dałeś mu nauczkę, żeby zostawił naszego Aleca w spokoju?

Spokojny Robert pogłaskał ramię Maryse.

- Jasne.

Rozszalała burza nad głową pani Lightwood rozdmuchnęła się. Kobieta odetchnęła, jakby wyrzucała z siebie demony. Spojrzała na syna skulonego na kanapie. Przybrała surowy wyraz twarzy, taki, jaki zwykle prezentowała przed dziećmi i ich niedopuszczalnym zachowaniem.

- Zaufam ci - oznajmiła. - Nie dam ci jakiegoś wielkiego szlabanu. Zaufam ci, że gdy jutro pójdziesz do szkoły, znajdziesz sobie towarzystwo na poziomie.

Jakby ktokolwiek chciał ze mną gadać... - wymamrotał w duchu Alec.

- Nie chcę kolejny raz dostać od twojego wychowawcy podobnego telefonu, zrozumiałeś? - dodała surowo matka. - A ostrzegam cię, że dowiem się o wszystkim, bo niedługo pan Starkweather urządza wywiadówkę. Nie chcę usłyszeć od niego imienia tego chińczyka.

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz