Rozdział 58 [18+]

462 29 7
                                    


~Alec~
Pierwszym, co wdarło się do świadomości śpiącego Lightwooda, był dźwięk telefonu. Potem mruknięcie Magnusa. Zaczął się podnosić, a Alec, nie kontaktując z rzeczywistością, po prostu się z niego zsunął i wtulił w poduszki. Poczuł muśnięcie ust na nagim ramieniu. Uśmiechnął się delikatnie.

Rozbudzał się w miarę, jak Magnus wstawał z łóżka. Później prawdopodobnie się ubierał. Skrzypienie szafy Aleca doszczętnie zmąciło nocny spokój, a Lightwood otworzył oczy. Nie dostrzegł za wiele. Było strasznie ciemno.

Magnus, cicho pałętając się po pokoju, używał blasku telefonu, żeby oświetlić sobie poszczególne czynności. Alec lekko uniósł głowę, kiedy azjata opuścił pomieszczenie. Z pewnością nie poszedł po prostu do łazienki. Ze swoją torbą, kompletnie ubrany? Co on wyprawiał?

Lightwood usłyszał skrzypienie schodów, szybkie, więc Magnusowi się śpieszyło. Alec poderwał się z łóżka. Nie chcąc narobić hałasu, posłużył się swoim telefonem tak, jak wcześniej Magnus swoim. Jednak Alec nałożył na siebie tylko bokserki i ruszył do drzwi.

Po wyjściu na korytarz zauważył światło na końcu schodów, mające źródło na dole, w przedpokoju. Stamtąd dobiegł też cichy huk, dźwięk butów obijanych o panele, metalowy suwak otwierania torby. Alec na paluszkach podreptał do schodów.

Całą siłą woli powstrzymał się, żeby po prostu głośno nie krzyknąć, żeby natychmiast dowiedzieć się, co Magnusa opętało. Chciał wrócić do Dumort? Nie, to było bez sensu... Albo miało jakiś sens, ale Alec, zbudzony chwilę temu, nie rozumiał nawet tego, na czym polega istnienie świata, a co dopiero to, dlaczego jego chłopak nagle wygramolił się z łóżka i próbował uciekać.

Alec zbiegł ze schodów i zatrzymał się w ich połowie. Naraz poczuł nerwy, ale nie ze złości. Ze strachu. Zobaczył Magnusa w jego ciemnym płaszczu, stojącego przy drzwiach, z ręką wyciągniętą ku klamce, a drugą... Drugą wsadzał pistolet w wewnętrzną kieszeń płaszcza.

Słysząc kroki na schodach, Magnus odwrócił głowę. Skrzyżował spojrzenia z Alekiem. Oboje wyglądali na wystraszonych; Magnus przez to, że został przyłapany, a Alec z powodu lśniącego czernią pistoletu Bane'a. Cisza między nimi gęstniała. W ciemne szyby okien i przeszklenia w drzwiach uderzał biały śnieg. Emitowały chłód.

Magnus powoli schował broń pod płaszczem, nie odrywając wzroku od Alexandra. Uspokoił się.

- Zaraz wracam - powiedział Magnus, rzeczowym tonem. Jego głos przebił bańkę ciszy jak jedna ostra pinezka.

- Co... - zaczął szeptem Alec, ale nie skończył, wpatrując się w ubiór pod płaszczem Magnusa.

Miał na sobie dżinsy Aleca i sweter. Szperał przed chwilą w jego szafie, żeby ubrać jego luźne dżinsy i zwykły, szary sweter. Alexander ujrzał Magnusa w jego własnych ubraniach, a serce zacisnęło się łańcuchem bólu, a nie zauroczenia.

- Gdzie idziesz...? - zapytał, nie potrafiąc wydusić z siebie więcej prócz szeptu.

- Zaraz wracam - powtórzył Magnus i chwycił klamkę.

Wyszedł na dwór. Świst zimnego powietrza gwizdem wdarł się do przedpokoju, zanim Bane zamknął za sobą drzwi. Alec poczuł ukłucie mrozu na bosych stopach. Oddech mu się załamał, jakby chłód zamroził mu krtań, akurat kiedy chciał się odezwać. Zbiegł z reszty stopni.

Półnagi wypadł na zewnątrz. Mróz i śnieg boleśnie poraziły jego skórę. Sapnął z bólem serca i ciała, w ciemności nocy widząc światła samochodu Magnusa. Alec postawił krok, ale auto warknęło strasznie głośno, po czym wyrwało się do przodu. Magnus odjechał.

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz