~Magnus~- To był Richard, tak dla ścisłości - wyburczał Raphael. - W tych kanałach na pewno budował ze swoimi szczurami jakąś wyjebaną zapalniczkę.
- Zjawił się w barze tylko na chwilę - dodała Lily. - Nawet nie zdążyłam pognać go szczotą, bo się zakręcił i już go nie było. A potem zaczęło się dymić... - zmarkotniała.
Niespodziewanym i ściskającym uszy brzdękiem wybuchła pioseneczka. I był to telefon Aleca, na którego wszyscy spojrzeli.
- Sorki! - rzucił Lightwood.
Wygrzebał urządzenie z kieszeni i od razu kliknął w czerwoną słuchawkę, po czym komórkę z powrotem wcisnął do spodni. Jednak telefon odezwał się znowu, od razu. Zakłopotany Lightwood ponowił czynność, tyle że tym razem numer zablokował. Magnus zdążył zauważyć nazwę: "Mama."
- Pewnie wychowawca zadzwonił do mamusi i tatusia... - skomentował zaczepnie Ragnor. - Bo dziwnie ubrany azjata porwał niewinnego Aleca i uciekł w noc...
Magnus uciszył Fella zirytowanym wzrokiem. Białowłosy tylko się uśmiechał.
- Zastrzel Richarda - Raphael zwrócił na siebie uwagę azjaty. Patrzył mu prosto w oczy i mówił naprawdę serio. - Albo ja to zrobię. Mam go dość, serdecznie.
- Ej, ludzie... - mruknął Fell. - Może nie gadajcie o takich rzeczach na klatce schodowej?
Magnus zauważył braci Raphaela, którzy koczowali za uchylonymi drzwiami i podsłuchiwali. Ale nie tylko oni. Czasami nachylała się nad nimi Guadelupe.
- Racja, racja... - Santiago otrząsnął się z rządzy mordu. - Przejdźmy się po osiedlu. Może znajdziemy skurwysyna i skończymy z nim raz na zawsze... - hiszpan odwrócił się zamaszyście. - Ragnor, podaj mi kurtkę... A wy co?! - burknął, dostrzegając w szparze drzwi swoich braci. - Won do środka, kanalie!
- A te ciastka, które upiekła twoja mama? - Ragnor poszedł za hiszpanem, który wpadł do przedpokoju i odganiał rodzeństwo. - Wyszły jej super, a jeszcze sporo zostało.
- To weźmiesz w torebkę.
Ragnor i Raphael zaszyli się w środku mieszkania, rozmawiając o ciastkach. Lily Chen oderwała od nich wzrok przepełniony zazdrością (kochała się w Raphaelu, co zdradziła Magnusowi w tajemnicy), a potem spojrzała na Bane'a. Z pewnością chciała uśmiechnąć się miło, ale przypominała krwiożerczego rekina z ostrymi zębami.
- Wierzę w ciebie - powiedziała. - Masz najlepszego cela z nas wszystkich. Strzelisz Richardowi w łeb i uwolnisz nas od tego kretyna.
- Lily... - mruknął znacząco Bane, z winy rozgadanej dziewczyny bojąc się chociażby zerknąć na Aleca. Powoli żałował, że nie wyrzucił go z auta, gdy jeszcze byli w Connecticut.
- Uh, Magnus... - jęknęła azjatka, zezując w kierunku Lightwooda. - Weź uważaj, z kim się zadajesz.
Bane uśmiechnął się krzywo, żeby pozbyć się dziewczyny.
- Idziesz z nami czy zostajesz tutaj? Jeśli tak, to idź się ubierz i mnie nie denerwuj.
Chen z milusińskim wyrazem twarzy obróciła się i weszła do mieszkania Santiago, trzaskając za sobą drzwiami. Z sufitu jak śnieg posypała się zaschnięta biała farba. A Magnus odważył się zobaczyć, jak trzyma się Alec.
I niezbyt się trzymał.
Alexander wpatrywał się w podłogę. Magnus zauważył u niego odruch wymiotny. Niebieskooki krzywił się tak, jakby połknął ślimaka, ale surowego.
CZYTASZ
𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?
Fanfiction🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Magnus Bane robi wszystko, by uciec spod skrzydeł ojca. Jednak nie jest to takie proste. Asmodeusz, znany mafioza, widzi w swoim synu gangstera, który mu się przyda. Zsyła przez to na niego same problemy. Magnus każdego dnia...