~Magnus~
Azjata popił drogiego, kwaśnego wina z kryształowego kieliszka i leniwym gestem odstawił je z powrotem za tackę pływającą nieopodal. Poruszała się ona po całej powierzchni jacuzzi, popędzana przez tsumami bąbelków. Kiedy znalazła się za daleko, żeby rozleniwiony Magnus mógł ją dosięgnąć bez wysiłku - do akcji wkraczała służba i podawała mu drinka.Żyć, nie umierać... - wzdychał w myślach nastolatek, z rozkoszy przymykając oczy.
- Dolejcie jeszcze trochę tych zapaszków... - wymamrotał z błogim westchnieniem Magnus, wygrzewając się w gorącej wodzie.
- Jakiego? - spytała uprzejmnie kobieta stojąca obok wanny.
- Przypomnij, jakie są...?
- Drzewo sandałowe, cytrusowy rozmaryn, lawenda, bergamotka, zielona herbatka... - wymieniała posłusznie służba. - Grejpfrut z mandarynką lub energetyzujący imbir, paniczu.
Magnus uśmiechnął się z zadowoleniem, nie musząc długo myśleć nad wyborem.
- Drzewko sandałowe.
Kobieta skinęła głową i zbliżyła się, dolewając do bulgoczącej wody olejku, jakiego zażyczył sobie synek jej pracodawcy. Magnus otworzył jedno oko, zerkając na kobietę z kokiem na głowie.
- Chce pani do mnie dołączyć?
Zaskoczona służka spojrzała na nastolatka. Nie zdążyła jednak odpowiedzieć - dźwięk rozsuwanych drzwi na tyle apartamentu zwiastował czyjeś przyjście. Osoba ta odezwała się od razu:
- Proszę przynieść kolejne drinki, i zostawić nas samych.
Magnus westchnął pod nosem, rozpoznając głos tatusia. Wywrócił oczami i podniósł się odrobinę, by dosięgnąć swego kieliszka, chcąc dopić wina, zanim służka zabrała tackę. Kątem oka patrzył, jak Asmodeusz ściąga ręcznik z bioder i w krótkich szortach zanurza się w wodzie jacuzzi, naprzeciw syna.
Magnus zostawił złośliwe komentarze o prywatności dla siebie. Był to pierwszy raz od niecałego tygodnia, kiedy Asmodeusz zamierzał porozmawiać. Wcześniej dotrzymał słowa i nastolatek nie widział go przez większość czasu, toteż swobodnie mógł rozkoszować się dobrami apartamentu, pieniądza, służby i wykwintnych potraw.
Udało mu się nawet zirytować kucharzy, którzy nie wyrabiali się z przyrządzeniem coraz to wymyślnych dań, jakie tylko Bane znajdywał w internecie. "Taki chudy, a je za pięciu" - mówili, rozśmieszając tym Magnusa, który z rozbawieniem pałętał się po kuchni i oglądał chaos, jaki wywoływał. Zabawne doświadczenie.
- Przywykłbyś do luksusów, co? - zaczął Asmodeusz, rozsiadając się wygodnie.
Na złość Magnusowi w takiej samej pozycji, co on, więc nastolatek zgiął ręce w łokciach, gdzie mężczyzna pozostawił je wyprostowane, leżące wzdłuż krawędzi okrągłej wanny.
- Jestem stworzony do luksusów - odparł z krnąbrnym uśmieszkiem Magnus.
- Więc dlaczego żyjesz na ulicy? - Asmodeusz z ciekawością uniósł brwi.
Razem z Magnusem zerknęli na służkę, która ze skinieniem głowy delikatnie położyła na wodzie tackę z drinkami, a następnie zostawiła ich samych tak jak ją proszono, znikając w lofcie apartamentu.
- Bo jest to bardziej ludzkie niż to, czym zajmujesz się ty - odpowiedział Magnus i chwycił za jeden z małych kieliszków.
- Przecież od zawsze wolałeś demony od aniołów.
- W rzeczy samej... - wymamrotał nastolatek. Powoli tracił humor. - Więc dlaczego się dziwisz, widząc mnie, buntującego się tak jak Lucyfer, hm?
CZYTASZ
𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?
Fanfic🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Magnus Bane robi wszystko, by uciec spod skrzydeł ojca. Jednak nie jest to takie proste. Asmodeusz, znany mafioza, widzi w swoim synu gangstera, który mu się przyda. Zsyła przez to na niego same problemy. Magnus każdego dnia...