Rozdział 14

301 31 8
                                    


~Magnus~
Azjata popił drogiego, kwaśnego wina z kryształowego kieliszka i leniwym gestem odstawił je z powrotem za tackę pływającą nieopodal. Poruszała się ona po całej powierzchni jacuzzi, popędzana przez tsumami bąbelków. Kiedy znalazła się za daleko, żeby rozleniwiony Magnus mógł ją dosięgnąć bez wysiłku - do akcji wkraczała służba i podawała mu drinka.

Żyć, nie umierać... - wzdychał w myślach nastolatek, z rozkoszy przymykając oczy.

- Dolejcie jeszcze trochę tych zapaszków... - wymamrotał z błogim westchnieniem Magnus, wygrzewając się w gorącej wodzie.

- Jakiego? - spytała uprzejmnie kobieta stojąca obok wanny.

- Przypomnij, jakie są...?

- Drzewo sandałowe, cytrusowy rozmaryn, lawenda, bergamotka, zielona herbatka... - wymieniała posłusznie służba. - Grejpfrut z mandarynką lub energetyzujący imbir, paniczu.

Magnus uśmiechnął się z zadowoleniem, nie musząc długo myśleć nad wyborem.

- Drzewko sandałowe.

Kobieta skinęła głową i zbliżyła się, dolewając do bulgoczącej wody olejku, jakiego zażyczył sobie synek jej pracodawcy. Magnus otworzył jedno oko, zerkając na kobietę z kokiem na głowie.

- Chce pani do mnie dołączyć?

Zaskoczona służka spojrzała na nastolatka. Nie zdążyła jednak odpowiedzieć - dźwięk rozsuwanych drzwi na tyle apartamentu zwiastował czyjeś przyjście. Osoba ta odezwała się od razu:

- Proszę przynieść kolejne drinki, i zostawić nas samych.

Magnus westchnął pod nosem, rozpoznając głos tatusia. Wywrócił oczami i podniósł się odrobinę, by dosięgnąć swego kieliszka, chcąc dopić wina, zanim służka zabrała tackę. Kątem oka patrzył, jak Asmodeusz ściąga ręcznik z bioder i w krótkich szortach zanurza się w wodzie jacuzzi, naprzeciw syna.

Magnus zostawił złośliwe komentarze o prywatności dla siebie. Był to pierwszy raz od niecałego tygodnia, kiedy Asmodeusz zamierzał porozmawiać. Wcześniej dotrzymał słowa i nastolatek nie widział go przez większość czasu, toteż swobodnie mógł rozkoszować się dobrami apartamentu, pieniądza, służby i wykwintnych potraw.

Udało mu się nawet zirytować kucharzy, którzy nie wyrabiali się z przyrządzeniem coraz to wymyślnych dań, jakie tylko Bane znajdywał w internecie. "Taki chudy, a je za pięciu" - mówili, rozśmieszając tym Magnusa, który z rozbawieniem pałętał się po kuchni i oglądał chaos, jaki wywoływał. Zabawne doświadczenie.

- Przywykłbyś do luksusów, co? - zaczął Asmodeusz, rozsiadając się wygodnie.

Na złość Magnusowi w takiej samej pozycji, co on, więc nastolatek zgiął ręce w łokciach, gdzie mężczyzna pozostawił je wyprostowane, leżące wzdłuż krawędzi okrągłej wanny.

- Jestem stworzony do luksusów - odparł z krnąbrnym uśmieszkiem Magnus.

- Więc dlaczego żyjesz na ulicy? - Asmodeusz z ciekawością uniósł brwi.

Razem z Magnusem zerknęli na służkę, która ze skinieniem głowy delikatnie położyła na wodzie tackę z drinkami, a następnie zostawiła ich samych tak jak ją proszono, znikając w lofcie apartamentu.

- Bo jest to bardziej ludzkie niż to, czym zajmujesz się ty - odpowiedział Magnus i chwycił za jeden z małych kieliszków.

- Przecież od zawsze wolałeś demony od aniołów.

- W rzeczy samej... - wymamrotał nastolatek. Powoli tracił humor. - Więc dlaczego się dziwisz, widząc mnie, buntującego się tak jak Lucyfer, hm?

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz