~Magnus~- Bardzo jesteśmy spóźnieni? - pytał przejęty tym Alec. - Musiałeś tak wolno jechać? Zrobiłeś to specjalnie.
Azjata zaśmiał się, parkując przed domem państwa Penhallow. W oknach paliło się światło, ale w jednym, większym, za koronkową firanką można było dostrzec siedzących przy stole ludzi.
Bane zgasił auto na podjeździe.
- Oj, skarbeczku... - westchnął z łobuzerskim uśmiechem. - Ze mną spóźnisz się nawet na własny pogrzeb.
Alexander jęknął przeciągle, jednak niedługo po tym dramatyźmie podłapał humorek Magnusa; także się uśmiechnął i nawet zaśmiał. Wreszcie obydwoje wysiedli z auta, szczerząc się głupio. Nie wiadomo tylko, z jakiego powodu konkretnie.
- Muszę cię kiedyś zobaczyć naćpanego - odezwał się Bane, idąc z Alekiem do frontowych drzwi.
Rzucił kątem oka na większe okno i zobaczył, iż gospodarz zauważył światła lub warkot nowego pojazdu i wstał od stołu.
- Ta, jasne... - prychnął cicho Lightwood. - Nie mam zamiaru się od tego czegoś uzależnić. Poza tym, ty sam nie ćpasz. Możesz mnie upić, ale nie ućpać, Bane.
Azjata machnął ręką, żeby krótko pomacać Aleca po tyłku.
- Wszystkiego spróbujemy. Cierpliwości.
Alec zaśmiał się i odepchnął od siebie molestującego go Magnusa. Dotarli na ganek, a drzwi szeroko się otworzyły. W progu stanął wesoły Patrick w świątecznym sweterku w bombki.
- Nareszcie - powitał ich serdecznym uśmiechem. - Właśnie o was rozmawialiśmy. Proszę, wchodźcie.
Mężczyzna odsunął się, gestem ręki zapraszając ich do środka swej posiadłości. Magnus wszedł do obcego domu jak do siebie. W odróżnieniu od Aleca, który zachowywał się ostrożnie i kulturalnie.
- Rozmawiacie o nas? - powtórzył Bane, cwanie uśmiechnięty. - Coś ciekawego przynajmniej?
Zdjął płaszcz oraz szal, i nic nie musiał z nimi robić, ponieważ Alec przechwycił odzienie i powiesił je na wieszakach, tuż obok swojego.
- Same dobre rzeczy, więc bez obaw - zaśmiał się Patrick.
Do przedpokoju wpadła czarnowłosa kobieta. Magnus od razu rozpoznał Jię Penhallow i uśmiechnął się odrobinkę krzywo. Akurat musiał przypomnieć sobie o cichej wojnie, jaką prowadził z tą kobietą, kiedy dotarła do niej wieść o tym, że jej córka Aline prowadzi się z wagarującym Bane'm z nagannym zachowaniem na koncie. Za tamtych czasów azjata był tym mocno podirytowany. Przecież Aline latała za nim ze względu na Helen.
Cóż, wojny wojnami, ale chyba każdy doczeka się pokoju. Teraz nadszedł czas na ten Magnusa; Jia uśmiechnęła się do niego szeroko oraz przyjacielsko. Trochę zbiła go tym z tropu.
- Witajcie, witajcie - skinęła mu głową.
Potem podeszła do Aleca, żeby się z nim przedstawić. Magnus oglądał to z dość krzywym wyrazem twarzy. Bądź co bądź, chwilę później odetchnął i uśmiechnął leniwie. Może cały wieczór pochłonie tą energię: świąteczną, pozbawioną niepotrzebnych konfliktów...
Niestety ta myśl opuściła umysł Magnusa, kiedy tylko wkroczył do jadalni. Zobaczył złowrogie spojrzenie Aline, te skrępowane Helen oraz uśmiechnięty, nic nie podejrzewający wyraz twarzy Roberta.
No to lecimy z koksem... - westchnął w myślach Magnus, po czym wymusił na twarzy bardzo śliczny uśmiech.
***
Magnus siedział wygodnie rozłożony na krześle i starał się nie zwracać uwagi na drażniące, metaliczne dźwięki sztućców obijanych o talerze. Mógłby przyznać, że bez wahania skusiłby się na odtworzenie świątecznej playlisty z kultowymi kawałkami. Nawet tymi, które doszczętnie się wszystkim przejadły. Byleby tylko zagłuszyć odgłosy kolacji.
CZYTASZ
𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?
Fanfiction🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Magnus Bane robi wszystko, by uciec spod skrzydeł ojca. Jednak nie jest to takie proste. Asmodeusz, znany mafioza, widzi w swoim synu gangstera, który mu się przyda. Zsyła przez to na niego same problemy. Magnus każdego dnia...