Rozdział 46 [18+]

590 38 16
                                    


~Magnus~
Azjata zbiegł schodami na dół, zerkając na dosłownie wszystkie kierunki i kąty. Podejrzewał Raphaela o dosłownie wszystko. Nawet wiadro wody ze ścieków mogło spaść mu na głowę, i to jeszcze samo z siebie, zaczarowane!

Bane ostrożnie kroczył przez zaplecze. Potem szybko wśliznął się do łazienki, zadowolony, że na nikogo nie wpadł. Znowu się rozejrzał. Podszedł do wanny, odkręcił kran. Przypomniał sobie, jak klepnął Aleca w tyłek. Samozadowolony uśmieszek pojawił mu się pod nosem. Lightwood był taki czerwony, zabawny, dziwny i uroczy.

Nie, jednak nie był dziwny. Reagował tak, jakby obmacywał go morski potwór, bo nigdy z nikim tak się nie dotykał. Bane właśnie sobie o tym przypomniał. Wziął długi wdech, a potem wydech, ponieważ dana informacja o alecowej niewinności sprawiła, że poczuł motylki w brzuchu. Albo tam poniżej pasa, bądźmy szczerzy...

Dźwięk skrzypiących drzwi wybudził go z niechlujnych fantazji.

Odwrócił się gwałtownie, gotowy na mordercze szpony hiszpana, ale wtedy zobaczył różowe policzki i niebieskie oczka. Alec wszedł do łazienki. Powoli, jakby stąpał po polu minowym.

- Widziałeś gdzieś Raphaela? - zapytał Bane.

- Nie... - Alec pokręcił głową. - A co?

Magnus nie odpowiedział, co, ponieważ przypomniał sobie o planach suszenia włosów. Suszarka była dogodnym sposobem na uszykowanie w niej bomby dymnej. Klasyczny żart oraz stary jak świat, a także idealny dla podstępnego Santiago.

Magnus podszedł do półek, chwycił suszarkę i podłączył ją do prądu. Złapał ręcznik, mocząc go odrobinie w wodzie z wanny.

- Magnus? - mruknął zdezorientowany Alec.

- Cicho, bo zaraz wypróbuję to na tobie.

- Ale co? - Lightwood zmarszczył brwi.

Magnus położył mokry ręcznik na podłodze, zaraz przy nim kucając. Przyłożył do materiału suszarkę, chwycił rogi ręcznika, by zrobić z niego worek oplatający broń do suszenia włosów. Potem odpalił suszarkę.

Mąka zatrzymała się w ręczniku, a przez szczeliny wzniósł się biały dym, zaraz opadając. Bomba dymna unieszkodliwiona! Magnus, bardzo z siebie dumny, odłożył suszarkę i wachlował dłońmi, by pozostałości dymu go nie dosięgły. Nie chciał zamienić się w klauna z białą tapetą na twarzy.

- Aaa... - zrozumiał rozbawiony Alec. - Czyli o to ci chodziło.

- Żyjemy - ogłosił Magnus i wstał. Posłał Alecowi szeroki uśmiech. - Proszę o buziaka w nagrodę dla dzielnego żołnierza!

Śmiech Aleca i jego błyszczące oczy były obrazkiem, który mógł być początkiem oraz końcem Magnusa. Nie zanudziłby się w najmniejszym stopniu, gdyby płyta z takowym nagraniem odtwarzała mu się przed oczami do końca jego dni. Był bardzo szczęśliwy, że na Alecu nie zostało ani śladu po wcześniejszym płaczu i bólu. Bane wykazał się na medal, nie tylko z mąką w suszarce.

Lightwood podreptał do Magnusa, dalej chichocząc, i zarzucił mu ręce na ramiona. Bane objął Aleca w pasie, a następnie na spotkanie wyszły ich usta. Połączyły się, nosy otarły o siebie, a powieki opadły. Żaden z chłopców nie zdawał sobie sprawy, że uśmiechają się pomiędzy pocałunkami.

Moment później, co już wryło się w tradycję podczas zbliżeń pary - drzwi od pomieszczenia zdradziecko skrzypnęły, kiedy ktoś wszedł do środka.

- Kurwa... - zaklął Santiago.

Magnus i Alec dalej się obejmowali, ale odwrócili głowy w kierunku hiszpana. Magnus zobaczył jego przegrany i rozzłoszczony wyraz twarzy. Czarne oczy wpatrywały się w brudny od mąki ręcznik i leżącą obok suszarkę.

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz