~Magnus~
Azjata porozdzielał jedzenie na swojej tacce. Marchewka trafiła do jednego kąta, groszek do drugiego, kartonik soku do następnego.Dziwił się sam sobie, że bawi się jedzeniem. Nie otrzymywał go często, toteż zwykle korzystał z tego szkolnego, ponieważ było darmowe. Ponadto jeszcze pół godziny temu odczuwał głód.
- Idziesz potem do galerii z Clary, prawda? - spytała siedząca obok Catarina. W spokoju konsumowała swoją porcję.
- Jak mi się nie odechce do tego czasu, to tak - odpowiedział pomrukiem Bane.
- Przyjdziesz potem do mnie?
Magnus uniósł wzrok, nie rozumiejąc, co przyjaciółka ma przez to na myśli.
- Po co? - westchnął.
- Przenocuj u mnie - odparła Cat matczynym tonem. - Pogoda się pogarsza i ma lać dziś w nocy. Lepszy materac niż spanie w tej twojej nawiedzonej ruderze, nie sądzisz?
- Nie sądzę, bo już zdążyłem się umówić z duchami na partyjkę pokera i winko - Magnus zdobył siły na głupkowaty uśmieszek, którym wprawił Cat w irytację.
- Kiedy zachce ci się wieczornego spacerku, popamiętasz moje słowa. Założę się, że przylecisz pod moje okno mokry, chłodny i głodny.
- Nie zaprzeczam, ale i niczego nie obiecuję.
- A propo głodu... - zaczęła Cat i zerknęła na pełną tackę Magnusa. - Dlaczego nie jesz?
- Moje kiszki mają imprezę. Jeśli coś połknę, od razu zwrócę - powiedział Bane, rozciągając się nieco. Żartował, aczkolwiek w tym momencie poczuł osobliwe bulgotanie w żołądku, i był pewien, że nie należało to do sygnałów głodu.
- Musisz jeść, chudzielcu - dziewczyna zmrużyła powieki. - Nie zwymiotujesz, jeśli będziesz jadł powoli. Przecież od rana nie miałeś nic w ustach. Nie tknąłeś kanapek, które ci rano zrobiłam.
- Jadłem wczoraj... - dąsał się Magnus.
Do tego czasu nie tylko rozbolał go brzuch, tak nagle i niespodziewanie, a jeszcze czuł lekkie mdłości, kiedy tylko zerknął ukradkiem na swoją tackę lub jedzenie innych.
- Właśnie, wczoraj, a wypadałoby jeść codziennie, wiesz? Nic dziwnego, że ci niedobrze. Jak zjesz, poczujesz się lepiej.
- No chyba sobie jaja robisz ze mnie w tym mome... - zaczął Bane i nie dokończył. Wstał od stołu.
***
Magnus wpadł do jednej z kabin. Nawet nie zdążył kucnąć - mdłości zgjęły go w pół. Od ostrego smaku wymiocin zrobiło mu się jeszcze gorzej. Sam nie był pewien, co wypluwa. Wczorajsze jedzenie powinno dawno się strawić.Zaraz wyrzygam flaki... - jęczał w myślach.
Jednak, stojąc tak na chwiejnych nogach i jedną ręką trzymając naszyjniki, by nie wleciały tam, gdzie nie trzeba, Magnus usłyszał w kabinie obok odgłos taki sam, jaki wydawał on. Najwyraźniej kolejnemu uczniowi zrobiło się niedobrze.
Może to i lepiej, że nawet nie spróbowałem tego szkolnego obiadku... - zastanawiał się azjata, odrobinkę rozbawiony.
- Magnus, ty tak na serio? - w męskiej toalecie rozniósł się głos Catariny. - Wymiotujesz?
- Nie, rodzę - odparł Bane i wyprostował się. Wziął dwa oddechy, zanim, zdegustowany swoim organizmem, wyszedł z kabiny. Podszedł do umywalki, żeby jak najszybciej przemyć usta i się napić.
- Może zabrać cię do szpitala moich rodziców, co?
Magnus zakrztusił się wodą, której zadaniem było go orzeźwić i dodać energii życiowej.

CZYTASZ
𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?
Fanfiction🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Magnus Bane robi wszystko, by uciec spod skrzydeł ojca. Jednak nie jest to takie proste. Asmodeusz, znany mafioza, widzi w swoim synu gangstera, który mu się przyda. Zsyła przez to na niego same problemy. Magnus każdego dnia...