Rozdział 18

296 37 3
                                    


~Alec~
Lightwood leżał na łóżku z rozłożonymi po bokach rękoma. Ani śnił z niego wstawać, a co dopiero wybierać się do szkoły. Jednak i tak wiedział, że będzie musiał wyjść z domu. Wykorzystywał więc poranny czas, jaki mu do tego momentu pozostał, na użalanie się nad sobą w zaciszu swojego szczelnie zamkniętego pokoju.

Jeszcze chyba nigdy nie zdarzyła mu się taka sytuacja... Żeby bał się iść do szkoły. Miewał takie sytuacje, ale były one spowodowane zwykłym lenistwem albo chorobą. A tymczasem... Stał się klasową czarną owcą. No, ten przydomek powoli rozrastał się na całą szkołę... I to jeszcze za nic!

Zrozumiałby, gdyby dręczono go z powodu, który istnieje, ale wówczas wcale tak nie było. Wyzywanie go od pedałów połączone z innymi zaczepkami, takimi jak psucie kłódki do szkolnej szafki albo zabieranie plecaka i wysypywanie jego zawartości na środku korytarza, było całkowicie pozbawione inicjatywy. Alec przecież nie był gejem.

Lightwood sądził, że zyska odrobinę świętego spokoju, od kiedy Magnus Bane znowu gdzieś się zapodział. Natomiast jego szkolny los potoczył się w kompletnie innym kierunku. Nigdy nie podejrzewał, że skończy jako ofiara, której wszyscy dokuczają z różnorakich, często wymyślonych powodów. Albo od której dosłownie wszyscy odwracają się plecami, nawet sama klasa...

Kiedy Alec był pewny, że po zakolegowaniu się z Helen wkrótce zapozna się też z resztą klasy, tak nagle, kiedy oczerniono go o homoseksualizm i - co było w tym wszystkim najgorsze - związek z Magnusem, każda pojedyncza osoba udawała, że go nie zna, albo że nie chciała znać. A te śmielsze otwarcie śmiały mu się w twarz i obgadywały tak, żeby słyszał jak najlepiej.

Alec do dziś pamięta słowa Helen, do której zwyczajnie zagadał pewnego razu, kilka dni temu. "Naprawdę przepraszam, ale nie chcę mieć nic wspólnego z Magnusem i jego... Znajomymi..." - powiedziała blondynka, szczerze współczującym tonem. Nie dając Alecowi nawet szansy na powiedzenie własnej wersji, odwróciła się i poszła w swoją stronę. Alec nie próbował jej zatrzymać. Nie chciał się narzucać.

Wyglądało na to, że problemy, jakie zyskał na swoich barkach dzięki Bane'owi, tylko pogłębiały się z dnia na dzień.

Alexander westchnął i zamknął oczy. Tak bardzo chciał oczyścić umysł, ale tak naprawdę czuł, że aktualnie był w stanie tylko się rozpłakać. Poniedziałek zwiastował kolejny tydzień nadszarpniętych nerwów.

Ahoj, przygodo... - pomyślał z bólem Alec, po czym zmusił się, by wstać z łóżka.

***
Lightwood chciał zwyczajnie wyjąć ze swojej szafki książki na dzisiejsze lekcje - zastał wówczas nabazgrolony na drzwiczkach napis pod tytułem "męska dziwka." Chłopak dotknął palcem czarnego flamastra. Zwykłą ścierką szybko nie zejdzie...

Alec zaś zebrał się w sobie, z nieugiętym wyrazem twarzy przepakował książki z szafki do plecaka, po czym ruszył przez korytarz pełen ludzi.

Rozpoczął dzień w szkole, na starcie szykując się na najgorsze.

***
Alexander zapisywał notatki dyktowane przez nauczyciela. Historia z wychowawcą Hodgem Starkweatherem była jedyną lekcją, na jaką Alec przychodził bez bólu brzucha. Świadomość, że klasa nie będzie chwalić się przed swoim wychowawcą, jakim to świeżak jest klasowym wyrzutkiem, była małym pocieszeniem. I chwilą odpoczynku.

Z pozostałych przedmiotów Alec mógł zacząć kolekcjonować karteczki z wyzwiskami rzucanymi na ławkę.

***
Kiedy zadzwonił dzwonek, Alec pakował się z prędkością ślimaka. Nie chciał wychodzić na przerwę. Chętnie przesiedziałby ją w klasie i wyszedł wtedy, kiedy dzwonek odezwałby się po raz drugi. No, Lightwood zaczekałby jeszcze kilka minut dla pewności, że korytarze całkowicie opustoszały.

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz