~Magnus~
Azjata uśmiechnął się zachęcająco i otworzył drzwi do auta. Idący do niego Alec stąpał powolutku i ostrożnie, ze skupieniem na twarzy. Magnus zagryzł wargę i próbował się nie śmiać.- Wiesz co? - odezwał się jednak. - Chyba muszę częściej bawić się z tobą przez całe dnie, żebyś się przyzwyczaił i żeby potem cię nie bolało jak teraz. Wyglądasz jak pingwin, gdy tak tuptasz.
Granatowy wzrok wbił się w Magnusa jak ostra strzała wystrzelona z łuku groźby.
- A chcesz leżeć na ziemi? - zapytał poważnie Alec. - Mogę cię położyć teraz na tej brudnej ziemi, bez problemu.
- Nie możesz, bo nie dasz rady - odparł milusińsko Bane, opierając się łokciem o otwarte drzwi. - No już, nie gadaj, tylko wsiadaj. Pakuj się, z życiem.
- Sam się pakuj.
Magnus się zaśmiał. Zamiast wsiadać do auta, Alec stanął w miejscu i założył ręce na piersi. Pod nosem pojawił się nawet mały uśmieszek.
- Zanieś mnie - rozkazał.
- Ależ nie ma problemu, groszku przesłodki!
Uśmiechnięty Magnus w skowronkach podskoczył do Lightwooda. Najpierw oczywiście chciał go pocałować, więc nachylił się do niego, jednak ten bezduszny Lightwood... Obrócił twarz i zaciskał usta, żeby się nie śmiać.
Magnus uniósł brew i spróbował znowu sięgnąć całusa. Alec przekręcił głowę w drugą stronę. Tylko kiedy Bane tupnął nogą jak wkurzony królik, Alec nie wytrzymał i głośno się zaśmiał.
- Miałeś mnie zanieść do samochodu, a nie całować - powiedział z irytującym rozbawieniem.
- Ale chcę cię pocałować.
- Nie dla psa kiełbasa.
Magnus wysoko uniósł brwi, a Alec dłonią zatkał usta. Trząsł się ze śmiechu.
- Zaraz strzelę cię po dupie - ostrzegł Bane. - Zaboli.
- Jestem niezniszczalny.
Magnus zmrużył oczy, a potem zapolował. Wysunął rękę, żeby sprzedać tyłku Aleca plaskacza, ale ten Lightwood, chichocząc pod nosem, prędko się ruszył i ominął azjatę. Małymi kroczkami podreptał do samochodu.
- Weź się uspokój i mnie odwieź, szoferze - śmiał się wciąż Alec, wsiadając do auta. - Nie mam całego dnia!
Magnus był prawie zdumiony. Prawie, ponieważ jak przez mgłę pamiętał, ale pamiętał, że Alexander robił się na zabój prowokujący i denerwujący po, zazwyczaj, każdym seksie.
Po drugie "z kim przebywasz, tym się stajesz", dlatego... Po części Magnus męczył się w tej chwili z inną wersją siebie samego.
- Szofer! - zawołał Alec, już siedzący w samochodzie. - Pakuj się!
Magnus wzruszył ramionami, po czym pośpiesznie zasiadł za kółkiem. Trzasnął za sobą drzwiami i objął wzrokiem Aleca, wygodnie rozwalonego na fotelu, z głupim uśmieszkiem na ustach. Magnus, nie odrywając od niego wzroku, kliknął jeden z guzików przy stacyjce. Fotel Aleca zaczął wibrować.
Najpierw Lightwood wytrzeszczył oczy i prawie zjechał z siedzenia, ale potem, gdy zrozumiał, co się dzieje, wyszczerzył się i bardziej rozpłynął na fotelu, delektując się masażem.
Z kolei Magnus w dalszym ciągu się na niego gapił. Drżący od masażu Alec zerknął na azjatę, i zaśmiał się, widząc takie skupienie poświęcone właśnie jemu.
- Co się tak patrzysz? - spytał z rozbawieniem Lightwood, chociaż zaraz się domyślił. - Aha, no dobra... - zachichotał i wysunął rękę. - No chodź.
![](https://img.wattpad.com/cover/255670659-288-k548447.jpg)
CZYTASZ
𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?
Fanfiction🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Magnus Bane robi wszystko, by uciec spod skrzydeł ojca. Jednak nie jest to takie proste. Asmodeusz, znany mafioza, widzi w swoim synu gangstera, który mu się przyda. Zsyła przez to na niego same problemy. Magnus każdego dnia...