Rozdział 77 [18+]

245 16 7
                                    


~Alec~
Ilekroć Lightwoodowi udało się zajrzeć w kocie oczy majaczące nad nim, pod jego własnymi powiekami zaczynały tryskać iskry, przypominając nocne niebo wypełnione spadającymi gwiazdami. Mógł więc tylko pozwalać na to, aby jaskrawe tło go oślepiało, gdy zamykał oczy, obezwładniony pozostałymi reakcjami ciała, oddany związkom chemicznym buzującej materii. Gdyby był tylko bardziej rozgadany przyznałby, że promieniował wszędzie, nie tylko pod powiekami.

Chyba że Magnus okazał się którymś z mitycznych stworów i sprawił, że Alec oślepł, aby łatwiej go wykorzystać i wycisnąć z niego dźwięki o różnych tonacjach, jak z instrumentu. Co z tego, że, na całe zło świata - Magnus wciąż miał na sobie luźną, ciemno-szarą koszulę w cienkie srebrne paski i czarne spodnie na nogach, przez co Alec nie mógł obłapiać wzrokiem jego nagiego ciała.

Aczkolwiek Alec nie wszczynał z tego powodu kłótni, ponieważ Bane, rozebrany czy ubrany, zawsze prezentował się znakomicie. Toteż Alec skupił się przynajmniej na palcach Magnusa. Azjata nie marnował na nich ani sekundy.

Alec otworzył usta i westchnął podłużnie, chłonąc pieszczoty łaskoczące jego najwrażliwsze miejsca. Długie palce Magnusa dzięki żelowi gładko wsuwały się w Aleca, masując go i rozciągając.

Bane nie dość, że swym złotym wzrokiem, to jeszcze palcami rzucał zaklęcia na ciało Aleca, gdziekolwiek tymi palcami by nie dotarł. Lightwood dygotał niczym przy orgazmie, kiedy Bane z zaskoczenia wyznaczał szlaki po nagim, przywiązanym do łóżka ciele Aleca, przy tym drugą dłonią bez pośpiechu oswajając alecowy tyłek. Wniebowzięty Alexander, który nie musiał nic robić, wyprężał ciało i oddawał się słodkim zabiegom.

Azjata wsunął w Aleca dwa palce, i powoli dokładał trzeciego. Lightwood zaledwie na krótką chwilę wstrzymał oddech, żeby zaraz stęknąć błogo pod nosem. Po tylu razach takowych procedur nie potrafił już rozróżnić subtelnego bólu od czystej rozkoszy. A może sam początkowy dyskomfort był czymś, co Aleca podniecało?

Cóż, nie myślał o tym teraz. Został zbyt zaabsorbowany miłym zajęciem ze swoim chłopakiem. Zamruczał gardłowo i spróbował dotknąć Bane'a, ale... Stylowe, ozdobne czerwono-czarne kajdanki mu na to nie pozwoliły.

Magnus, wraz z żelem, niczym z magicznego kapelusza magika wyciągnął z różowej torebki właśnie te dwa przybory, chociaż Alec zauważył, że w torebce kryło się jeszcze więcej "zabawek." Tylko że Magnus dość szybko rozłożył Aleca na łóżku, spętał mu ręce i przyczepił do wezgłowia łóżka, że tyle zostało z alecowej ciekawości.

- Maaagnus... - westchnął Alec z posmakiem pretensji na języku. - Chcę cię dotknąć...

Alec raptownie odrzucił głowę do tyłu i zachłysnął się mocnym doznaniem nisko w podbrzuszu. Zacisnął szczękę, kiedy Magnus o wiele mniej ostrożnie wcisnął w niego palce. W międzyczasie powiedział lekkim tonem:

- Gdybyś mnie dotknął, to bym się nie powstrzymał i w ciebie wszedł, a chcę jeszcze zrobić to i tamto.

Alec spojrzał w sufit, westchnął i poczuł ciarki biegnące wzdłuż kręgosłupa do karku, pozostawiając za sobą rumieńce na twarzy. Alec przełknął ślinę. Magnus co rusz dokładał lubrykant do swej pracy na dolnym piętrze Lightwooda.

- Ee tamm... - mruknął cicho Alec. - Przesadzasz, Maggie. Silny jesteś.

- Nazwij mnie tak jeszcze raz, no dalej - rzucił Bane. Rozłożył nogi Aleca bardziej na boki i zaraz wrócił palcami między pośladki, zatapiając się we wnętrzu, odpalając alecowe drgawki i mruknięcia.

- Czemu...? - zaśmiał się leniwie Alexander, mrużąc oczy. Powieki i rzęsy drgały. - Grozisz mi... Czy to raczej taka miła groźba?

- A co ja jestem, wujek Google? Sam się przekonaj, jaka to groźba.

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz