~Alec~- Nie, nie dostałem jeszcze ani jednej uwagi - upierał się Jace. - Mała wiara we mnie to wasze hobby, serio?
- To zwykła czujność - powiedziała uszczypliwym tonem Maryse.
- To zadzwońcie do nauczycieli, zamiast wisieć nade mną, okej?
- Poda mi ktoś w końcu dżem? - spytał po raz któryś Max.
- Niech Church ci poda - odparła Izzy, zapatrzona w komórkę.
- Oby nasikał ci na ciuchy.
Zezłoszczona Izzy zaczęła walczyć z Maxem na to, kto dłużej utrzyma na przeciwniku wredne spojrzenie, Jace nadal przekonywał Maryse o swojej niewinności i pozycji dobrego ucznia, Robert czytał gazetę, kot chodził pod stołem i głośno miauczał, a Alec w ciszy patrzył się w swój talerz i myślał o Magnusie.
Iść tam czy nie iść... - rozważał w głowie opcje za i przeciw pewnej podróży. - Mogą mnie okraść... A może przesadzam. A Jace i Iz nie będą chcieli iść ze mną? Nie, raczej nie, pewnie zostaną w domu albo spotkają się z Fray i Lewisem...
Nadszedł weekend. Sobota okazała się słoneczna jak na nadchodzącą długimi krokami jesień. Na chodnikach roiło się od spacerujących ludzi, którzy korzystali z pogody póki mogli.
Inni, tak jak rodzina Lightwood - siedzieli w sobotni poranek w domu, przy śniadaniu, przekomarzając się i docinając sobie nawzajem. No, czasami wybierając uprzejmość.
Przy takich stołach zwykł siedzieć ten jeden cichy osobnik, który myślał o tym, o czym nie powinien, ale nic nie mógł z tym zrobić. Tak samo, jak teraz Alec.
Magnus nie pojawił się w szkole do końca tygodnia. Ani w środę, ani w czwartek, ani w piątek. Przez te kilka dni Alexander denerwował się niesamowicie na samego siebie, że zamiast zapisywać tematy w zeszytach, on siedział w ławce i gapił się na drzwi przynajmniej do połowy lekcji, oczekując spóźnialskiego Bane'a. Nie doczekał się go ani razu.
Alec nie wierzył, że ma to związek z incydentem ze scyzorykiem. Policja bywa zbyt leniwa, żeby zajmować się czymś takim, zwłaszcza przy zaparciu Aleca, że miało miejsce zwykłe nieporozumienie i nastoletnie hormony.
W tym momencie Alexander nie był w stanie skupić się na konsumpcji śniadania i uczestniczeniu w rodzinnym dialogu, gdyż do głowy wpadł mu pomysł - okropny jego zdaniem, ale nie widział innego wyjścia - ażeby wybrać się do tego strasznego osiedla i na własną rękę znaleźć Magnusa.
Nastolatek westchnął. Nadal nie mógł podjąć decyzji. Jedna połowa mózgu kłóciła się z drugą; iść tam, żeby odszukać Bane'a - ale po co? Dlatego, żeby przekonać się, że nic mu nie jest - ale dlaczego interesować się kimś takim? Co, jeśli rodzeństwo wybierze się z braciszkiem? - nie, są na to za leniwi, zwłaszcza w weekend. I nie muszą wiedzieć o czymś takim.
Alec oparł łokcie na stole i złapał się za głowę. Roztrzepał włosy i przymknął oczy, żeby oczyścić umysł.
- Alec, dobrze się czujesz?
- Tak, pewnie... - westchnął ciężko, unosząc głowę z powrotem, jednak nie zerkając na matkę.
- Skoro tak się nudzisz, może wybierzesz się z męską częścią rodziny na zakupy? - zaproponowała Maryse, choć brzmiała tak, jakby sama już postanowiła, co syn będzie robił. - Przydacie się na coś.
- Jesteś najwyższy, więc będziesz brać rzeczy z najwyższej półki - powiedział zadowolony Max.
- Zapomniałeś o moich umiejętnościach wspinaczki po regałach? - Jace upomniał się o swoich bohaterskich wyczynach, które w kilku przypadkach kończyły się wydaleniem z marketu, o czym już nie wspomniał.
CZYTASZ
𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?
Фанфик🄼🄰🄻🄴🄲 🄵🄰🄽🄵🄸🄲 Magnus Bane robi wszystko, by uciec spod skrzydeł ojca. Jednak nie jest to takie proste. Asmodeusz, znany mafioza, widzi w swoim synu gangstera, który mu się przyda. Zsyła przez to na niego same problemy. Magnus każdego dnia...