Rozdział 26

335 39 28
                                    


~Alec~
Lightwood siedział w autobusie i patrzył w telefon. Chwilę temu otrzymał wiadomość. Wczoraj żadnej od Magnusa nie dostał, pomimo wiernego czekania, dlatego ucieszył się, widząc, że napisał do niego właśnie azjata.

Wiadomość od: M.B.:
Widzimy się za szkołą.

Odpowiedź:
Okeyy. Zaraz będę.

Nowa wiadomość od: M.B.:
(。♡‿♡。)

Alec zacisnął usta, żeby nie uśmiechnąć się jak zauroczony wariat. Postanowił jednak odpowiedzieć koledze tym samym.

Odpowiedź:
(◍•ᴗ•◍)❤

Po tym beznadziejnie głupim czynie tylko uśmiechnął się szerzej. Szybko wyłączył telefon i schował go do kieszeni, żeby nie zwracać na siebie uwagi rodzeństwa siedzącego obok.

Wprawdzie Izzy i Jace najprawdopodobniej by nie zareagowali. Nie odzywali się do Aleca od tamtego dnia, w którym nie zdradził im, o czym na osobności gadał z rudą. Czasami aż się nudził, nie słysząc ani jednego słowa od rozgadanej siostry albo lekkomyślnego brata, ale pogodził się z tym, że każde z nich ma teraz nowe życie.

Isabelle i Jace zajmowali się Clary i Simonem oraz kolegami tych dwojga, a Alexander Magnusem i jego grupką znajomych. A te dwa watahy nie przepadały za sobą. No, prócz Clary, która prawdopodobnie traktowała Bane'a jak powietrze, gdyż jakikolwiek kontakt z nim utrzymywała.

Kiedy autobus zatrzymał się na przystanku, Alec wyskoczył z niego jako pierwszy.

***
Lightwood z jasnym uśmiechem na ustach dreptał do Magnusa. Azjata opierał się o tylną ścianę szkolnego budynku, z odchyloną głową i zamkniętymi oczami. Alexander zamierzał się głośno przywitać, ale kiedy podszedł bliżej, zrezygnował z tego.

Bane wyglądał na przeżutego i wyplutego, ale w połowie. Był fikuśnie ubrany i wymalowany, ale nawet tym nie zamaskował gigantycznych worków pod oczami albo samej aparycji umierającego kota, którego potrącił samochód.

- Zła noc? - w ten sposób Alec się przywitał, gdy ustał przed azjatą.

Wydawało się, że Magnus drzemał w tej chwili, na stojąco. Kiedy usłyszał głos Aleca, drgnął i otworzył jedno oko. Zaraz i drugie.

- Wysłałeś mi serduszko... - powiedział i uśmiechnął się serdecznie. - Kochasz mnie.

Alexander zaśmiałby się i zaczerwienił, a może i podroczył, gdyby nie fakt, iż widział, że Magnus tylko udaje radosnego. I pomimo, że bardzo dobrze mu to wychodziło, Lightwooda nie udało mu się nabrać.

- Spałeś chociaż trochę?

Promieniujący uśmiechem Bane nieco się skrzywił.

- Oczywiście... - zmierzył Aleca wzrokiem od stóp do głów. - Przestaniesz mnie denerwować?

- Nawet nie zacząłem... - odparł łagodnie Alexander.

- Więc nie próbuj zaczynać.

Zdziwiony Alec uniósł brwi, ale zaskoczenie szybko mu przeszło. Wystarczyło sobie przypomnieć, w jakich warunkach żyje Magnus. Cudem było to, że zachowywał się względem Aleca tak przyjaźnie i pomagał mu, gdy nawet go o to nie proszono. To obecne niemiłe zachowanie powinno zaliczać się do normalnych.

Alec milczał, ściskając rączki plecaka. Chciał rozpocząć normalny dialog, udawać tak jak Magnus, że wszystko jest w porządku, ale coś mu nie wychodziło. Nie potrafił tak kłamać.

𝕎𝕚𝕝𝕝 𝕐𝕠𝕦 𝕊𝕞𝕚𝕝𝕖 𝕋𝕠 𝕄𝕖 𝔸𝕥 𝕋𝕙𝕖 𝔼𝕟𝕕?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz