Nad pewnym,rosyjskim miasteczkiem już dawno wzeszło słońce. Alice Gehabich nie miała najmniejszej ochoty wstawać z łóżka. Czuła się pusta w środku. Nie umierała a jednak nie czuła niczego poza przytłaczającym ją smutkiem, wstydem i poczuciem winy. Najbardziej jednak bolały ją słowa Shuna. Wypowiedziane z jadem w głosie,raniące niczym nóż. W oczach swych przyjaciół była teraz zdrajcą, potworem który zesłał niewinne bakugany do Wymiaru Zagłady. Zachowała się też nie honorowo. Uciekła jak tchórz nawet pomimo tego, że oferowali jej przebaczenie. Ale po słowach Kazamiego wiedziała już, że to nie realne. Zawiodła, rozczarowała oraz zdradziła wszystkich. Zraniła jego oraz pozostałych. Nie mogła mieć o to do niego żalu. Sprawiła mu ogromny ból.
- Jeszcze śpisz Alice?Pora już wstawać.- zawołała ciocia Klara która weszła nad poddasze. Nie chcąc dodawać jej zmartwień przetarła łzy.
- Jeszcze pięć minut.- powiedziała słabo choć starała się powstrzymać drżący głos. Podniosła się do siadu by zamaskować swój smutek.
- Wstawaj mała.- zwróciła się do niej radośnie ciotka.- Dobrze dzisiaj spałaś?- spytała opiekuńczo.Alice przybrała sztuczny uśmiech pomimo tego, że od środka wszystkie te emocje rozdzierały ją na pół. Ciemność coraz bardziej pożerała ją od środka.
- Tak spałam jak nigdy. Dziękuję ciociu.- skłamała, dziękując. Bolało ją to ale musiała. Nie mogła obarczać swojej ukochanej ciotki takim ciężarem.
- Umyj się i zejdź na śniadanie. Zanim Ben zje wszystkie kanapki.- oznajmiła wesoło po czym zeszła na dół. Alice szybko uciekła do łazienki czując jak łzy płyną po jej policzkach. Odkręciła wodę w prysznicu a z jej gardła wydobył się głośny szloch rozpaczy. Wspomnienia zaczęły zalewać jej zmęczony umysł. Próbując odpędzić od siebie złe myśli weszła naga pod lodowaty strumień wody. Miała gdzieś zimno. Musiała się uspokoić. Nie mogła w takim stanie pokazać się wujostwu. Woda ukoiła jej zszargane nerwy i pozwoliła na chwilę zapomnieć o całym bólu. Otrzeźwiła jej umysł lecz nie zmyła niewidzialnego brudu hańby jaki na sobie nosiła.
...Śniadanie było przepyszne jak zwykle ciocia Klara umiała jej dogodzić. Oczywiście Alice udawała szczęśliwą a wcale tak nie było. W środku była wrakiem człowieka. Po posiłku musiała iść bo inaczej zaczęły by się niewygodne pytania. Wujek Ben z resztą nie był głupi. Wiedział, że stało się coś złego. Teraz siedziała na ławce w parku patrząc na bawiące się dzieci oraz gołębie. Czuła tu spokój.Chciała by ta chwila trwała wiecznie ale niestety trzeba było wrócić do trudnej rzeczywistości. Nagle pomyślała, że ma omamy widząc swoją umarłą matkę Sarę. Kobieta machała do niej uśmiechając się przy tym ciepło. Alice przetarła swoje zmęczone oczy nie dowierzając w to co widzi. Kobieta zniknęła gdy to zrobiła. Zszokowana rudowłosa po raz pierwszy od wielu lat była tak zagubiona. Widok mamy rozpalił w jej sercu małą iskierkę nadziei. Poczuła jak ogromny ciężar spada z niej. Pomimo tej całej tragedii ogarnęła ją wielka radość.
- Dziękuję mamo.- powiedziała do siebie. Teraz wiedziała co musi zrobić. Musiała odkupić swoje grzechy.
.....
CZYTASZ
Shun i Alice opowieści dziwnej treści
FanfictionKrótkie rozdziały i mnóstwo słodyczy.Cukrzyca gwarantowana.