Łzy Feniksa cz.V

16 2 1
                                    

Alice po skończonej pracy wstąpiła do sklepu całodobowego po soju.Potrzebowała przyjacielskiej rady od przyjaciółki.Na szczęście Chan Lee zamykała swój zakład fryzjerski wcześniej od niej i z pewnością była już w ich wspólnym mieszkaniu,zatapiając wredne klientki przy smażonym kurczaku oraz romantycznych dramach.
- Już jestem!.- krzyknęła Alice od wejścia.Chan z zadowolonym uśmieszkiem szybko do niej podbiegła,zabierając reklamówki z zakupami.
- Siadaj na "kanapie zwierzeń".- azjatka wyjęła z szafki kieliszki na soju,usiadła po turecku przy małym stoliku kawowym po czym polała pierwszą kolejkę.- A teraz śmiało mów,co cię trapi?.
- Nasz nowy sąsiad,ten co ma studio tatuażu...ehm...pomógł mi wczoraj pozbyć się namolnych klientów i boję się,że wpadłam mu w oko.- zwierzyła się.
- Ciągle masz traumę po tym niemieckim hrabi,czyż nie?.- stwierdziła Chan.
- Tak i boję się spróbować,a raczej tego że może być mną rozczarowany ze względu na moje plecy.- powiedziała szczerze.
- Hmm...- zamyśliła się chinka, polewając kolejną kolejkę.- Najrozsądniej będzie spróbować.Nie możesz wiecznie żyć w celibacie ze względu na jednego dupka.Nie wszyscy faceci lecą tylko na wygląd.- stwierdziła Chan.
- A co jeśli on też okaże się dupkiem?.
- Wtedy spiorę go na kwaśne jabłko.Trenowałam kung fu od małego,więc wyślę go jednym kopnięciem na księżyc.- powiedziała bojowo Chan.
- Dzięki.Od razu mi lżej.Daj tą butelkę.Mam ochotę się dziś upić.- i kolejna kolejka została polana tym razem przez Alicję.
...

Wraz z rankiem nastała niedziela.Shun pracował do późna w studio,więc zasnął na stole obok włączonego tableta.Przetarł swą zmęczoną twarz i zerknął ospałym wzrokiem na projekt tatuażu,nad którym pracował do późna w nocy.Psychicznie skarcił siebie za to,że rudowłosa piękność,stała się wręcz jego muzą,nowym natchnieniem artystycznym, oddechem którego tak ostatnio potrzebował.Nie mógł za cholerę zrozumieć,co go do niej ciągło?.
- Za dużo myślę...- skarcił siebie.- Muszę przewietrzyć głowę bo inaczej zwariuję.- po czym zamknął studio i wyszedł na zewnątrz by udać się na spacer oraz kawę której potrzebował do rozbudzenia.- Pusto tu w niedzielę.- skomentował,idąc pustymi ulicami na których panowała grobowa cisza.Ludzie w tej dzielnicy jeszcze spali oprócz kilku seniorów,wyprowadzających swe pupile na spacer w parku.Uwagę bruneta przykuł hałas dochodzący z dzielnicy targowej,która znajdowała się na samym końcu osiedla,położona blisko przystani rybackiej.Nos Kazamiego wyczuł niebiańskie zapachy jedzenia w powietrzu.- Pachnie pysznie i domowo.- skomentował.Urzeczony tym aromatem udał się w kierunku targu.Od samego wejścia powitali go handlarze z owocami i warzywami.Jednak to co przykuło jego uwagę pośród tłumu,to burza rudych,falowanych włosów.
- Alice?.- zdziwił się brunet,widząc ją tu.Uśmiechała się życzliwie do staruszka,sprzedającego warzywa,dyskutując z nim wesoło na jakiś temat.
- Dziękuję jeszcze raz Panie Oya.Pana warzywa naprawdę są najlepsze...- tyle Shun wyłapał z ich rozmowy,po czym ruszył za Gehabich,gdy ciągnęła za sobą wózek na kółkach w kierunku strefy rybnej.
- Witaj sąsiadko.Widzę,że nawet w niedzielę ciężko pracujesz.- przywitał się z nią.
- Och...dzień dobry Shun.- przywitała się promiennie.- Robię tylko drobne zakupy na poniedziałek.Niektóre potrawy wymagają świeżych składników.- wyjaśniła.- A ciebie,co tutaj sprowadza?.- spytała ciekawa.
- Akurat byłem w okolicy i wpadłem coś przekąsić,tylko nie wiem za bardzo co.- przyznał,drapiąc się nerwowo po karku.Nagle klepnął się psychicznie.Nigdy wcześniej tak się nie denerwował przy kobiecie,więc skąd się to nagle pojawiło?.
- Mogę cię oprowadzić,wiem kto tu serwuje najlepsze jedzenie,jeśli oczywiście tego chcesz.Nie żebym nalegała,czy coś.- od razu sprostowała by brunet nie czuł się niezręcznie.
- I tak nie mam nic lepszego do roboty,więc skorzystam z twojego zaproszenia.Prowadź przewodniczko Alice.- odparł,teatralnie się kłaniając,czym wywołał śmiech u rudowłosej.Spojrzał na nią jak zahipnotyzowany,ale szybko się opamiętał.
- Zatem za mną.- wskazała dłonią kierunek w którym obydwoje się udali.
...

Na targu rybnym o dziwo nawet zapach nie był tak nieprzyjemny.Za to w małych akwariach,wypełnionych wodą morską można było zobaczyć wszystkie,jadalne gatunki.Od ośmiornic po kalmary,kraby,tuńczyki,łososie itd.
- Więc nasz pierwszy przystanek,to domowe sushi Pani Futari.- oznajmiła mu Alice,biorąc nieoczekiwanie za rękę i ciągnąc w kierunku stoiska.
- Duża kolejka.- zauważył Shun,patrząc na wężyk ludzi.- Jest aż tak dobre?.- spytał z niedowierzaniem.
- Yhy... najlepsze i świeże.Gwarantuje ci,że nie pożałujesz.- obiecała rudowłosa.
- Och Alice!.- przywitała się z nią siwiutka staruszka,gdy nadeszła ich kolej.
- Dzień dobry Pani Futari,poproszę dwa razy,to co zwykle.- poprosiła grzecznie.
- A cóż,to za przystojny mężczyzna u twojego boku?.- zwróciła się do Shuna,który uśmiechnął się przyjaźnie i przywitał lekkim pokłonem.
- To nie tak.- od razu sprostował.- Ja i Alice jesteśmy po prostu dobrymi znajomymi z sąsiedztwa.- wyjaśnił.
- Dokładnie.Shun jest nowy w naszej dzielnicy i oprowadzam go.Dlatego przyprowadziłam go na Pani sushi.Każdy miejscowy wie,że jest najlepsze.- chwaliła kobietę.
- Och bardzo mi miło!A o to wasze zamówienie.Smacznego.- wręczyła im dwie tacki ze świeżym sushi.Kazami spróbował pierwszego kawałka i o dziwo nie miał odruchu wymiotnego.Uderzyła go eksplozja smaku,że pochłonął wszystko ze smakiem.Zanotował sobie też w pamięci,żeby poruszyć tą kwestię ze swoim psychiatrą.
- Hmm...naprawdę dobre.Nawet nie miałem pojęcia,że mogą serwować tu tak dobre sushi.- przyznał.
- Mówiłam,że nie pożałujesz,więc naszym kolejnym przystankiem będzie stoisko z okonomiyaki.- zaproponowała Alice.
- Już nie mogę się doczekać Pani przewodnik.- i oboje zaśmiali się,idąc do kolejnego stoiska.
...

Oboje świetnie spędzili czas w swoim towarzystwie i odwiedzili mnóstwo stoisk nawet,to na którym łapało się małe,złote rybki.Shunowi udało się złapać jedną po czym,gdy wracali obładowani zakupami do domu,wziął od Alice ciężki wózek,a jej wręczył złotą rybkę.Chciał być dżentelmenem więc chociaż tak mógł podziękować jej za miło spędzony poranek,a także przepyszny posiłek.
- Jeszcze raz dziękuję za pomoc.- podziękowała Alice,gdy znaleźli się pod drzwiami jej knajpki.- Oddaję twoją zdobycz z targu.- zaśmiała się żartobliwie,powodując tym samym,że serotonina w mózgu bruneta zaczęła pracować na wysokich obrotach przez co nie mógł powstrzymać swojego uśmiechu.Nawet nie pamiętał dnia,kiedy tak by się uśmiechał.
- Drobiazg.- odparł.
- Do zobaczenia Shun.- pożegnała się, wchodząc do środka.
- Do zobaczenia Alice.- pożegnał się,czekając aż bezpiecznie znajdzie się w środku.Na odchodne pomachali sobie rękami i rozeszli się do swoich obowiązków.
...

Shun wręcz w skowronkach wrócił do studia,nucąc pod nosem i o mało co nie dostał zawału,gdy zobaczył je otwarte.Odetchnął z ulgą dopiero,widząc że to Ace.
- Uprzedź mnie następnym razem.- skarcił go,wskazując w jego kierunku oskarżycielsko palcem.
- Gdzie byłeś?.- spytał Girt z zadowolonym uśmieszkiem na twarzy.
- Na targu...- odparł krótko Kazami,szukając większego pojemnika dla rybki.
- Yhy...i przypadkiem trafiłeś akurat na sąsiadkę Alice.- skomentował,oczekując wyjaśnień.
- To nie była randka.- podkreślił Shun,przelewając złotą rybkę do pustego,szklanego,okrągłego wazonu.
- Wmawiaj sobie tak dalej.Podoba ci się ta dziewczyna,czyż nie?.- stwierdził,uśmiechając się chytrze.Kazami rzucił w niego poduszką leżącą na sofie.
- Jesteś taki dziecinny czasem.- skomentował.- Muszę dokończyć projekt,więc jak coś będę u siebie.- oznajmił,zamykając się w sąsiednim pokoju.Tymczasem Ace układał w swojej głowie plan jakby tu zeswatać najlepszego kumpla z tą,uroczą panną.
~~~~



Shun i Alice opowieści dziwnej treściOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz