W pracy funkcjonariuszy S.W.A.T, najgorsza jest zawsze akcja, gdzie strzelanina przybiera niespodziewany, niekontrolowany obrót.Tak było i tym razem.Czujny kapitan swojego oddziału Shun Kazami, widząc że napastnik mierzy do jednego z jego ludzi, rzucił się mu na ratunek, osłaniając własnym ciałem przed kulą.Cała drużyna wstrzymała oddech, widząc jak ich kapitan upada na ziemię krwawiąc.
...W tym samym czasie w innej części miasta,a mianowicie szpitalu Św.Anny piękna, rudowłosa ratowniczka razem ze swoją partnerką odpowiedziały na wezwanie do tejże strzelaniny, gnając na sygnale niczym rozpędzony pociąg.Nikt jeszcze nie wiedział wtedy, że dwie,samotne dusze spotkają się po latach,a stare uczucia na nowo odżyją.
...Drużyna S.W.A.T odetchnęła z ulgą widząc nadjeżdżającą karetkę.Zrobili wszystko co mogli by zabezpieczyć ranę ich ukochanego kapitana, który leżał nieprzytomny na asfalcie w kałuży krwi.
- Co się stało?.- spytała rudowłosa ratowniczka która miała na plakietce mundury napis z nazwiskiem GEHABICH.Spojrzała na nieprzytomnego mężczyznę.Serce zabiło jej szybciej ze strachu, widząc dobrze jej znaną twarz.- Shun?.- spytała siebie jakby nie dowierzała w to,co widzi przed sobą.
- Znasz go?.- spytał ją oficer S.W.A.T o srebrnych oczach.
- Nie.- odparła szybko, otrząsając się z szoku po czym szybko razem ze swoją partnerką Chan Lee, przystąpiły do akcji.Na całe szczęście Kazami był stabilny.Gdyby nie jego zespół, mógłby być po drugiej stronie, stracił dużo krwi więc obydwie kobiety gnały w asyście S.W.A.T do szpitala.Liczyła się każda minuta.
...Na całe szczęście kulę udało się wyjąć i zakończyć operację powodzeniem.Cały oddział czekał bite pięć godzin pod drzwiami bloku operacyjnego, aż operacja się zakończy.Wszyscy odetchnęli z ulgą słysząc dobre wieści.Ace Girt, czując się odpowiedzialny za drużynę nakazał im iść do domu i odpocząć,a sam został przy łóżku kapitana, czekając aż się obudzi.
Natomiast rudowłosa ratowniczka przyszła w środku nocy do sali i odetchnęła z ulgą, widząc że wszystkie parametry bruneta są w normie.Przykryła kocem, śpiącego Girta na fotelu,po czym po cichu opuściła pomieszczenie, rzucając na odchodne ukradkowe spojrzenie Kazamiemu.Uśmiechnęła się smutno, widząc że spełnił swoje marzenie o zostaniu policjantem.Z ulgą w sercu udała się do domu by przywitać jutro nowy dzień.
...Shun pierwsze co poczuł po przebudzeniu,to sterylny zapach szpitala.Boże jak on tego nie znosił.Otworzył swe jastrzębie oczy by ujrzeć wokół łóżka cały zespół.
- Nie macie nic do roboty?.- skarcił ich, mówiąc cichym tonem.
- Nasz kapitan wrócił.- skomentowała radośnie Paige.
- Dałeś nam niezły atak serca.- odezwał się Ace.
- Co z napastnikami?.- spytał Shun.
- Wszyscy jak jeden mąż złapani i zapuszkowani.- oznajmił wesoło Raife.
- Przepraszam kapitanie.Odsłoniłem się na lini strzału.- przeprosił Baron.
-Taka moja rola Baron.Kapitan musi chronić innych.Masz szansę by się zrewanżować.- odparł skromnie Kazami, śmiejąc się ale zaraz tego pożałował.Skrzywił się,czując promieniujący ból w okolicy żeber.
- Dobra brygado.Kapitan musi odpocząć,praca czeka.- wygonił ich Ace.
- Wszystko w porządku?.- spytał go Shun, dostrzegając że podczas rozmowy odpływał myślami.
- Zastanawia mnie jedna rzecz.- wyznał szczerze.- Ratowniczka z pogotowia która cię uratowała, wydawała się ciebie skądś znać.- oznajmił.
- Ratowniczka?.- spytał zdziwiony.
- Jej nazwisko brzmiało nietypowo, coś Geha...albo Beha.Nie potrafię tego wymówić.- odparł Ace,a Shunowi szybciej zabiło serce.Niemożliwe żeby tu była.Przecież wyjechała do Rosji ze swoim dziadkiem parę lat temu.Czyżby wróciła?.W jego umyśle kłębiły się pytania.
- Było napisane Gehabich.- wypowiedział brunet.
- O właśnie to!.- Girt skojarzył, przypuszczając jego podejrzenia.Alice jego przyjaciółka z dzieciństwa wróciła.- Skąd wiesz?.- Ace spytał, patrząc na niego z chytrym uśmieszkiem.
- To moja...dawna znajoma.- odparł krótko, nie chcąc ujawniać za dużo szczegółów.
- Yhy.- srebrnooki spojrzał na niego rozbawiony.- Bardzo ładna znajoma.- powiedział z naciskiem na ostatnie słowo.
- Mam zadzwonić do Miry, że się obijasz?.- zaszantażował go by się odczepił.
- Dobra nie wnikam.- uniósł ręce w geście poddania i wyszedł z zadowolonym uśmieszkiem na ustach.Shun westchnął ciężko.Cała siedziba S.W.A.T będzie chuczała od plotek przez następny tydzień.
...Gdy na wieczór Shunowi odpięto kroplówki i pozwolono się poruszać, stwierdził że najwyższy czas na dochodzenie.Udał się windą na najniższe piętro budynku,na oddział ratunkowy.Nigdzie w tym harmiderze nie mógł dostrzec Alicji Gehabich więc podszedł do pielęgniarki.
- Przepraszam Panią, że zadaje osobiste pytania.- przeprosił na samym początku rozmowy, nie chcąc wyjść na nie uprzejmego.- Czy na waszym oddziale pracuje ratowniczka medyczna Alice Gehabich?.- spytał.
- Nie wolno mi udzielać tak osobistych informacji.- odparła grzecznie,więc musiał spróbować innego podejścia.
- Słyszałem, że uratowała mi życie więc chciałbym jej osobiście podziękować.- oznajmił, robiąc wręcz maślane oczy.
- Chwileczkę, sprawdzę gdzie jest.- pielęgniarka poszła do dyżurki sprawdzić.Czyli jednak jego przypuszczenia się potwierdziły. Alicja wróciła.
- Niestety doktor Gehabich skończyła już dyżur.Może Pan wrócić jutro rano.- zaproponowała.
- Dziękuję.- podziękował grzecznie,a jego serce biło szalenie z radości.Udał się do spowrotem windą na górę, nie mogąc przestać myśleć o spotkaniu jedynej osoby na świecie z którą wiele go łączyło.
...Z nowym dniem nastał ranek,a wraz z nim w szpitalu Św.Anny rozpoczął się pracowity dzień.Alice Gehabich zmierzała zadowolona na oddział chirurgii przed zmianą, niosąc ciasto śliwkowe w rękach.Uśmiechnęła się w duchu na samą myśl.Widząc śpiącego bruneta ostrożnie na palcach zakradła się do środka i położyła placek na stoliku obok jego łóżka.
- Mam cię.- powiedział głośno Shun, podnosząc się do siadu, że aż podskoczyła, łapiąc się za klatkę piersiową.Uśmiechnął się szeroko, widząc jej reakcję.
- Boże przestraszyłeś mnie.Myślałam, że śpisz.- przyznała, siadając na fotelu.
- Nie śpię już od czwartej rano, gdyż chciałem do ciebie iść i ci podziękować za wczoraj.- oznajmił wesoło.
- Podziękuj swoim, wspaniałym kolegom, że zrobili fachową opaskę uciskową.Inaczej wykrwawiłbyś się na śmierć.A tak po za tym,czujesz się dobrze?.- spytała.
- Tak.Doktor chce mnie już jutro wypisać do domu.Rana się goi więc wszystko w porządku.- odparł.
- Super, cieszę się.Pogadałabym dłużej, ale muszę lecieć do pracy.Może umówimy się kiedyś na kawę?.- zaproponowała.
- Jasne.Kiedy tylko zechcesz.- zgodził się.
- To lecę.- na odchodne cmoknęła go przyjacielsko w policzek z tym swoim, anielskim uśmiechem i pożegnała się, biegnąc do windy.Shun siedział przez chwilę na łóżku w osłupieniu z lekkim rumieńcem na policzkach, dotykając miejsca które przed chwilą pocałowała Alice.Niestety jego myśli przerwał dzwoniący telefon oraz wkurzony dziadek który wybierał się do niego.Jego serce zabiło mocniej, wiedząc że w tym budynku jest kobieta w której zakochał się już bardzo dawno temu,a teraz miał szansę jej to powiedzieć.
~~~~
CZYTASZ
Shun i Alice opowieści dziwnej treści
FanfictionKrótkie rozdziały i mnóstwo słodyczy.Cukrzyca gwarantowana.