Ostatnio Shun stał się bardzo opiekuńczy w stosunku do Alicji, której malutki brzuszek ciążowy był już widoczny dla oczu innych ludzi.Nie żeby rudowłosej,to przeszkadzało ale Kazami stał się AŻ za bardzo nadopiekuńczy, chodząc za nią wszędzie po domu i pilnując jej jakby była ze szkła.Z resztą w pracy też nie dawał jej spokoju,bez przerwy wysyłając wiadomości na Messenger, pytając ją najczęściej o samopoczucie.
- Zwariuje przez niego.- westchnęła ciężko Gehabich, patrząc już na setną wiadomość tego dnia.Znajdowała się teraz w dyżurce lekarskiej, starając się skupić na wypełnianiu papierów,lecz przez pewnego osobnika nie mogła.
- Twój porucznik nie przestaje mnie zadziwiać.- skomentowała Chan, jedząc chrupki ze szpitalnego automatu.
- Nawet nie masz pojęcia,jak mnie nie przestaje zadziwiać przez ostatnie dni.- wyznała, wzdychając ciężko,gdy dostała kolejne powiadomienie.- Yhh...to irytujące.- spojrzała na wiadomość, ignorując ją.
- Słyszałam, że facetom odbija na punkcie dzieci, ale żeby aż TAK?.- skomentowała chinka.
- Odkąd widać mój brzuch, traktuje mnie jak osobę niepełnosprawną.Nawet wysikać się w spokoju nie mogę,gdy jestem w domu!.- żaliła się Alice.
- Whoa.Jest z nim gorzej, niż sądziłam.- skomentowała.- Ale chyba mam pomysł jak sprawić,by w końcu dał ci spokój.- uśmiechnęła się do niej z zawiadackim uśmieszkiem.
- Co chcesz zrobić?.- spytała niepewnie rudowłosa, wiedząc doskonale,że Chan słynie z szalonych pomysłów.
- Daj mi swój telefon i patrz, jak to się robi.- wyciągnęła dłoń, oczekując aż Alice odda jej swój telefon,co posłusznie zrobiła.Azjatka uśmiechnęła się złowieszczo niczym czarownica, stukając palcami z zawrotną prędkością po ekranie.
- Załatwione.- oznajmiła jej zadowolona,gdy skończyła i oddała jej smartfon.Alice przeczytała wiadomość, którą wysłała Shunowi, otwierając szeroko usta ze zdziwienia.
- Nie zjem tego wszystkiego,to jak lista zakupów!.- skomentowała.
- No co?Podzielimy posiłek na trzy, więc pozwól swojemu facetowi cię rozpieszczać.- uśmiechnęła się chytrze.
- I to ma niby mi pomóc w tym, że przestanie się o mnie martwić 24/h?.- skomentowała Gehabich.
- Dziewczyno, zaufaj mi.Podziękujesz później,a teraz ciesz się błogim spokojem.- wskazała na milczący telefon.- Idę po Mię, wezwania nie czekają.- dodała, opuszczając dyżurkę.
- Coś czuję, że będę tego żałować.- powiedziała na głos Alice, wracając do wypełniania raportów.
...Shun był w swoim biurze,gdy do środka wkroczyła Paige wraz z West i Nakamurą.
- Poruczniku...- zasalutowała wraz z pozostałą dwójką.
- Co was do mnie sprowadza?.- spytał przyjaźnie Kazami.
- Świeża krew w mojej drużynie, przerosła moje oczekiwania.Nawet Ace przy nich wymiękł, więc stwierdziłam że przyda im się dodatkowe szkolenie od ciebie.- wyjaśniła.
- Nie ma problemu Paige, zostaw ich mnie.- odparł, oferując swoją pomoc.
- Miłego dnia sir.- Paige opuściła jego biuro, zostawiając dwójkę rekrutów pod jego skrzydłami.
- Okey, najpierw chcę zobaczyć wasze umiejętności strzeleckie,a później wasz styl walki wręcz.- oznajmił im, nakazując gestem dłoni podążać za sobą, biorąc wcześniej smartfon.
- Tak jest sir!.- odparli równocześnie,zadowoleni z siebie.
...Alicja nie przypuszczała, że Shun faktycznie kupi WSZYSTKO z listy razy trzy albo cztery.Teraz dyżurka była zawalona jedzeniem niczym sklep spożywczy.Uszczypnęła się w nos i zaczęła roznosić jedzenie pielęgniarkom,by to wszystko jakoś rozdzielić,a słodkości podarowała dzieciom na pediatrii.Musiała poważnie porozmawiać z brunetem na pewne tematy,bo było coraz gorzej.
- Wszystko w porządku doktor Gehabich?.- spytała Mia, wchodząc do dyżurki.Rudowłosa jękneła w odpowiedzi i wskazała jej stos przekąsek na biurku.- Częstuj się.- poleciła jej, odchylając się na oparciu fotela i masując głowę.
- Co to za święto?.- spytała szatynka z uśmiechem, biorąc paczkę żelek i napój imbirowy.
- Mój przyszły mąż,dba o mnie zbyt przesadnie więc viola.Macie dzięki temu darmowe przekąski do końca miesiąca.- oznajmiła, unosząc teatralnie ręce.
- Powinien częściej tak robić.- skomentowała na odchodne i zadowolona opuściła dyżurkę.Niedługo potem do środka weszła Chan i otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia, widząc masę przekąsek na biurku.
- Ani słowa.- Alice uciszyła ją gestem dłoni.
- Whoa dziewczyno.Lepiej z nim pogadaj zanim oddział ratunkowy, utonie w chipsach itp.- zaśmiała się chinka, biorąc poszczególne przekąski.
- Rozumiem, że się o mnie martwi,ale to już przesada.- westchnęła ciężko.
- W sumie powinnam mu podziękować.Teraz przez miesiąc nie będę musiała bulić 10 dolców na napoje z automatu.- powiedziała zadowolona, wychodząc obładowana w łakocie z dyżurki.
- Boże dopomóż.- westchnęła ciężko Alice, prosząc w duchu,by Shunowi przeszła faza "opiekuńczego tatusia".
...Wieczór nadszedł szybko,a wraz z nim koniec zmiany.Alice modliła się przez całą drogę powrotną do domu,by jej narzeczony w końcu wrócił do zmysłów i przeszła mu gorączka pod tytułem "opiekuńczy tata".Niestety, gdy tylko przekroczyła próg mieszkania,widok przed nią omal nie zwalił jej z nóg.W salonie leżało pełno porozrzucanych kartonów,folii bąbelkowej,a w samym centrum tego bałaganu znajdował się Shun, który skręcał łóżeczka dziecięce.
- Cześć kochanie!.- przywitał się z nią radośnie, skręcając śrubokrętem poszczególne elementy.
- Czemu przez nasz salon przeszło tornado?.- spytała niepewnie, odkładając torebkę na półkę.
- Pomyślałem, że najwyższy czas kupić łóżeczka, dla naszych pociech.- odparł, podchodząc do niej.Pocałował ją czule na przywitanie i jak zwykle jego,duże dłonie zaczęły opiekuńczo masować jej JESZCZE malutki brzuszek.
- Okey tego już za wiele.- zaczęła spokojnie.- Idę teraz wziąć relaksującą kąpiel,więc gdy wyjdę z wanny salon ma wyglądać normalnie.- nakazała mu, wskazując na jego osobę palcem,po czym udała się na górę do łazienki.Kazami tylko uśmiechnął się do,oddalającej się sylwetki rudowłosej i zabrał się za składanie łóżeczek.
...Alice westchnęła z ulgą,gdy po dniu pełnym wrażeń jej obolałe mięśnie zrelaksowały się w ciepłej wodzie.Nie miała za złe brunetowi, że się o nią martwi, ale zaczynał zdrowo przesadzać.Była przekonana w 100 %, że czyta te idiotyczne,internetowe poradniki dla młodych rodziców więc musiała,to powstrzymać zanim Shun przytwierdzi ją kajdankami któregoś ranka do łóżka, żeby nie mogła wyjść do pracy.
- Kochanie wszystko w porządku!?.- usłyszała po drugiej stronie drzwi jego zatroskany głos.
- Tak kochanie zaraz wychodzę!.- odparła i wyszła szybko z kąpieli, obawiając się,że zaraz wyważy drzwi.Założyła na swe ciało piżamę, otworzyła drzwi i ze skrzyżowanymi rękami na piersi spojrzała na niego bojowym wzrokiem.
- Martwiłem się.- powiedział skruszonym głosem i zaprowadził ją do łóżka.- Połóż się wygodnie,a ja zrobię ci przepyszną kolację.- pomógł jej, usadowić się wygodnie na łóżku.
- Shun dość.Musimy poważnie porozmawiać o twoim zachowaniu.- powiedziała lekko podniesionym tonem głosu.
- Skarbie nie denerwuj się,to nie wskazane w twoim stanie.Zrobię ci kolację i zaraz porozmawiamy,okey?.- pocałował ją czule w czoło, idąc do kuchni z zadowolonym uśmieszkiem na ustach.
- Boże do pomóż.- westchnęła ciężko, opierając się o zagłówek.- Oby nie czytał części o rozmowach z płodem.- powiedziała na głos i sięgnęła po jego smartfon, leżący na szafce nocnej.Przeglądnęła historię wyszukiwania,widząc że jej nadzieje na spokojny wieczór legły w gruzach.
- Tylko nie to.- jękneła przeciągle, kasując wszystkie, możliwe poradniki jakie miał zapisane i z trzaskiem odłożyła telefon na szafkę.Wzięła głębokie wdechy, wypuszczając powoli powietrze,by się uspokoić i porozmawiać spokojnie ze swoim przyszłym mężem.
- Viola kochanie.- wkroczył do sypialni z tacą,pełną jedzenia,czyli pieczonym łososiem, sałatką i do tego zapiekanym ryżem w sosie warzywno-grzybowym.- Smacznego.- życzył dumny z siebie i ustawił tacę na jej kolanach.
- Hmmm.- przyznała zaskoczona, widząc jego zdolności kulinarne godne Master Chefa.- Kiedy to wszystko przygotowałeś?.- spytała, kosztując kawałka ryby, która rozpływała się w ustach.Smakowała niebiańsko pysznie w połączeniu z ryżem.
- Skończyłem służbę dzisiaj dwie godziny wcześniej, żeby to dla ciebie zrobić.- wyznał szczerze,na co serce Alice chciało się po prostu rozpłynąć z miłości.
- Aww... aż tak mnie kochasz?.- spytała słodko, zajadając się wyśmienitym daniem.
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo.- odparł, powodując na jej ustach szeroki uśmiech.Rudowłosa nie potrafiła się na niego gniewać.Był teraz taki kochany, że mogła się do tego przyzwyczaić.Chyba wiedziała jak go udobruchać.
- Więc zrobiłbyś jutro dla mnie moje, ulubione ciasto czekoladowe z masą truskawkową?.- spytała z zawiadackim uśmieszkiem.
- Czego tylko zapragniesz, ugotuję ci.- obiecał, skubiąc czule jej usta.
- Mmm...jesteś najlepszy.- przyznała, odkładając tacę na szafkę nocną i przybliżyła się do Kazamiego, pogłębiając pocałunek.
- Mmm...- mruknął zadowolony.- Nawet nie masz pojęcia jak tęsknię za tobą.Szaleję za tym biurkiem,gdy cię nie widzę.- wyznał, zdejmując jej koszulkę i ostrożnie kładąc jej drobne ciało na materac,by położyć się obok niej,lekko masując odsłonięte, nabrzmiałe piersi.Gromadzenie się pokarmu dla trojaczek sprawiło, że były teraz ogromne.
- Mmm...- Alicja mruknęła zadowolona, czerpiąc przyjemność z masażu.
- Lepiej?.- spytał Kazami, wodząc nosem po jej szyi.Alicja zaśmiała się, czując jak łaskocze ją swoim lekkim zarostem.
- Będzie lepiej.- odparła, wkładając swoje,drobne dłonie pod t-shirt jego henleya.Wodziła uwodzicielsko rękami po jego wyrzeźbionych mięśniach,spragniona jego dotyku.Niedługo potem ich nagie ciała złączyły się w namiętnym tańcu, zaspokajając wzajemne pragnienie bliskości i czułości,której teraz potrzebowali.
~~~~
CZYTASZ
Shun i Alice opowieści dziwnej treści
FanfictionKrótkie rozdziały i mnóstwo słodyczy.Cukrzyca gwarantowana.