Lotnisko w Wardington należało do wyjątkowo tłocznych.Pewna,siwa staruszka przechadzając się holem z walizką dostrzegła, biegnącego kieszonkowca który ukradł torebkę.Miał pecha, że biegł akurat w jej kierunku.Poprawiła swe okulary przeciwsłoneczne i z impetem,z całej siły uderzyła go swoją, ciężką torebką w klatkę piersiową.W efekcie zakapturzony chłopak upadł boleśnie na plecy, jęcząc z bólu,a skradziona torebka wzbiła się w powietrze, lądując bezpiecznie w jej rękach.Zaraz potem przybiegła ochrona lotniska, zakuwając złodzieja w kajdanki.
- Proszę bardzo, młoda damo.- oddała kobiecie torebkę.
- Wow,to było niezłe.- skomentowała.- Kim Pani jest?Jakąś super woman?.- spytała z uśmiechem.Staruszka zdjęła okulary, ukazując swe brązowe oczy.
- Jestem Irina i przyleciałam w odwiedziny do mojej wnuczki,a tą sztuczkę znam z wojska.Długo by opowiadać.Miłego dnia.- pożegnała się i opuściła teren lotniska, kierując się eleganckim krokiem do taksówki.
- Dokąd,droga Pani?.- spytał uprzejmie taksówkarz.
- Wie Pan może,gdzie w mieście znajduje się siedziba policji?.- spytała.
- Chodzi Pani o najbliższy posterunek?.
- Siedzibę S.W.A.T kochanienki.- powiedziała niewinnie z uśmiechem.
- Ależ oczywiście, że wiem gdzie jest,ale to będzie wymagało dodatkowej opłaty.Wie Pani, policja potrafi być upierdliwa.- odparł szczerze.
- Ależ naturalnie młodzieńcze.- wręczyła mu spory plik pieniędzy.
- Klient nasz Pan.- po czym kierowca ruszył w wyznaczonym kierunku.
...Alice właśnie porządkowała leki w karetce,gdy zadzwonił jej smartfon oraz charakterystyczny dźwięk aplikacji What'sApp.Zdziwiła się nieco, widząc że to dziadek,tym bardziej że wybierał się konferencję naukową do Genewy.Czyżby o czymś zapomniał?A może znowu pokłócił się z babcią?.
- Tak dziadku?.- spytała, odbierając telefon.
- Alice!Jak miło cię widzieć!.- przywitała się z nią babcia Irina.
- Wyobraź sobie, że wpadłam na krótką wycieczkę do twojego miasta.- oznajmiła jej.
- Co kombinujesz babciu?.- spytała podejrzliwie, widząc jej biało-czarną sukienkę oraz elegancki,czarny kapelusz z kokardą.
- Jak to co?. Idę poznać mojego, przyszłego zięcia.- odparła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz.Alice uszczypnęła się w czoło.
- Proszę,powiedz mi, że nie jesteś u niego w pracy.- chciała spalić się ze wstydu, doskonale wiedząc że jest właśnie tam.
- Dziadek poznał go na neutralnym gruncie, więc ja zrobię osobiste dochodzenie.- po czym się rozłączyła.
- O nie.- rudowłosa szybko wybrała numer Shuna, ale włączyła się poczta głosowa.- Ekstra.- pobiegła po jedynego, szybkiego kierowcę jakiego znała,czyli Chan Lee.
...Shun właśnie wrócił ze swoim zespołem z akcji,gdy podszedł do niego sierżant Spectra Phantom.
- Co się dzieje?.- spytał Kazami, widząc jego kwaśną minę.
- Ty mi powiedz.Niejaka Irina Gehabich, właśnie znokautowała kilku funkcjonariuszy w tym mnie,żądając spotkania z tobą w trybie natychmiastowym.- oznajmił mu na wstępie.
- Słucham?.- Kazami myślał z początku, że się przesłyszał.- Znokautowała?Ale jak?.- dopytywał z niedowierzaniem, próbując to sobie wyobrazić.
- Przerzuciła ich jak worek ziemniaków przez ramię,więc ja się w to nie mieszam.Czeka na ciebie w moim biurze.- sierżant odszedł z uniesionymi rękami.Brunet przełknął ślinę na myśl o bojowej babci Alice.Staruszka w końcu,była kiedyś tajnym szpiegiem w służbach specjalnych, więc miał przechlapane.Jego zespół uniósł kciuki w górę, widząc jak wspina się po schodach do paszczy lwa.
- Dzięki za wsparcie.- skomentował z ironią, idąc jak na ścięcie głowy.
...Chan Lee zaparkowała z piskiem hamulcy pod siedzibą S.W.A.T.
- Miejmy nadzieję, że go nie zabiła.- skomentowała chinka, gdy Alice w błyskawicznym tempie wbiegła do środka.Szczęście w nieszczęściu, że kilka minut temu ich zmiana dobiegła końca.Na wejściu rudowłosą przywitał cały zespół którym dowodził Shun,w tym również sam sierżant.
- Dzień dobry i przepraszam.- przywitała się, przepraszając za zachowanie babci.- Mam nadzieję, że nikt nie ucierpiał.- spytała zmartwiona.
- Nie wiem,kim jest twoja babcia, ale znokautowała pięciu chłopa,dwa razy większych od niej.- oznajmił jej Spectra.
- O mój Boże.Strasznie przepraszam.- przeprosiła kłaniając się nisko.
- Na twoim miejscu bałbym się o Shuna.Obydwoje są teraz na strzelnicy.- oznajmił jej Ace.
- Ona go zabije.Gdzie jest strzelnica?.
- Do końca korytarza i w lewo.- wskazała jej Paige, jedyna kobieta w oddziale.
- Dzięki.- podziękowała i szybko pobiegła w tamtym kierunku.
- Obstawiamy, czy Shun wyjdzie z tego cało?.- spytał Girt.
- Zamknij się Ace.To sprawa życia i śmierci.- skomentowała Paige z uśmiechem.
...Gdy Alice dotarła na strzelnicę, kamień spadł jej z serca, widząc że obydwoje urządzili sobie konkurs strzelecki.
- Babciu,co ty wyprawiasz!?.- skarciła kobietę,która uciszyła ją gestem dłoni, mierząc do tarczy z karabinu snajperskiego.Odbezpieczyła broń i oddała serię strzałów, celując precyzyjnie niczym zawodowiec w wyznaczone punkty.Teraz była kolej Shuna.
- Wracając do twojego pytania złotko, świetnie się bawię.- podeszła do Alicji z uśmiechem.- Shun to naprawdę dżentelmen i godny przeciwnik.Już trzeci raz z rzędu jest remis.- oznajmiła,gdy brunet oddał swoją serię strzałów i tarcze podjechały bliżej.
- To była czysta przyjemność, móc z Panią konkurować.- podali sobie dłonie.
- To ja jestem zaszczycona Shun.W końcu spotkałam kogoś równego sobie.- przyznała,na co Alice wywróciła oczami.
- Czyli oficjalnie,Shun ma twoje błogosławieństwo?.- spytała.
- Tak, ale chyba nie będziemy tutaj tak stać, prawda?.- spytała z błyskiem w oku,a Alice dokładnie wiedziała co on oznacza.Kolejny test.
- Będziemy zaszczyceni, prawda kochanie?.- objął rudowłosą ramieniem.
- Oczywiście kochanie, chodźmy babciu.- i całą trójką udali się do SUVA.Zespół odetchnął z ulgą, widząc swojego kapitana w całości.
- Wygrałam.- powiedziała dumnie Paige i wszyscy oddali jej pieniądze.
...Gdy dotarli do domu,Irina pomogła Alice przyrządzić kolację po czym wyciągnęła coś z torebki,gdy zostały same w kuchni.
- Weź.- poleciła jej, wręczając małą fiolkę z jakimś ziołowym specyfikiem.Napisy na opakowaniu były opisane cyrylicą.
- Co to jest?.
- Afrodyzjak.- odparła Irina jakby to było nic.Alicja spojrzała na nią z politowaniem.- No co?.Prawnuki się same nie zrobią.Jeszcze mi za to podziękujesz.- stwierdziła.
- Chodźmy w końcu jeść.- westchnęła ciężko rudowłosa, niosąc na stół wazę z gulaszem,podczas gdy Irina wzięła koszyczek ze świeżo upieczonym chlebem.
- Mam nadzieję Shun, że rosyjska kuchnia ci posmakuje.Każdy wojownik musi dużo jeść.- nalała mu pełny talerz gulaszu.
- Nie musi mnie Pani przekonywać.Alicja,to naprawdę utalentowana kucharka.- pochwalił ją, łapiąc jej dłoń pod stołem.Irina uważnie obserwowała ich zachowanie.
- Zapomniałam na śmierć o czymś...- podeszła do swojej, małej torby podróżnej i wyjęła butelkę czystego alkoholu.Alice rozszerzyła oczy, widząc że to bimber.Mogła się tego spodziewać.Ostateczny test babci.
- Alice, bądź tak miła i przynieś nam kieliszki.Niech mój przyszły zięć posmakuje trochę, naszego, ojczystego alkoholu.Rudowłosa rzuciła Shunowi przepraszające spojrzenie,po czym przyniosła małe, dwa kieliszki.
- Na zdrowie i do dna.- Irina nalała mu pierwszego.Shun wiedział doskonale, że to jej kolejny test więc jako mężczyzna i narzeczony Alicji nie mógł się z niego wycofać.Jednym chłustem opróżnił kieliszek, krzywiąc się nieznacznie,na palący posmak w gardle.
- Dobre i strasznie mocne.Sake mojego dziadka smakuje podobnie.- skomentował.
- Wódka najlepiej smakuje u nas z kawiorem.- wyjęła z torebki opakowanie i położyła na stole.- Częstuj się.- zaoferowała po czym znowu,napełniła im kieliszki.Po niecałych dwóch godzinach Shun był kompletnie pijany,a po Irinie nie było widać niczego.
- Zdałeś.- oznajmiła mu kończąc ostatni kieliszek na co Kazami uśmiechnął się zwycięsko, przytulając Alice do siebie.
- Słyyyszałaaaś to kochanie?.- spytał pijackim bełkotem.Na jego policzkach, wystąpiły rumieńce od dużej ilości alkoholu.
- Chodźmy kochanie.Musimy cię położyć.- chwyciła go pod ramię.
- Pomogę ci.- Irina złapała go pod drugie i obie ułożyły go na kanapie.Zasnął od razu.
- To naprawdę było konieczne?.- spytała rudowłosa.
- Pamiętaj, że każdy człowiek po alkoholu jest słaby jak dziecko.Shun jest typem śpiocha więc nie będziesz mieć z nim problemów po pijaku.Zupełnie jak twój dziadek.- wyjaśniła.
- Odwieźć cię do hotelu?.
- Nie trzeba, przejdę się parę przecznic.Świeże powietrze dobrze mi zrobi.- odparła zabierając swoje bagaże i ubrała płaszcz.- Pilnuj takiego skarbu jak on i informuj mnie na bieżąco.Znalazłaś prawdziwego mężczyznę,a nie chłopca.- dodała na odchodne i opuściła ich dom, uśmiechając się pod nosem.
...Rano,gdy Shun się obudził był wdzięczny Alicji za aspirynę.Głowa pękała mu niemiłosiernie,ale był z siebie dumny.Zdał wszystkie testy,bojowej babci, choć kac morderca nie miał dla niego serca.
~~~~~:)))
CZYTASZ
Shun i Alice opowieści dziwnej treści
FanfictionKrótkie rozdziały i mnóstwo słodyczy.Cukrzyca gwarantowana.