Spokojny, słoneczny poranek w Wardington City został zakłócony.Doktor Alice Gehabich myślała, że ten dzień zacznie się jak każdy inny,lecz teraz zmienił się w istny koszmar. Jako ratownik medyczny nie bała się strzałów,ani zamaskowanych bandziorów bo była już w takich sytuacjach setki razy.Martwiła się o innych,chorych ludzi którzy dzisiaj przyszli do szpitala otrzymać pomoc,a w zamian dostaną wieczną traumę.Wliczając w to również dzieci.
- Wszyscy na ziemię!.- zamaskowany napastnik mierzył do innych ze strzelby na recepcji.- Ty!.- zwrócił się do młodej pielęgniarki.- Zablokuj drzwi!.- spanikowana dziewczyna posłusznie wykonała polecenie.Alice wiedziała doskonale, że za chwilę stracą telefony,więc szybko napisała do Shuna wiadomość SMS o treści POMOC.Kiedyś podczas wspólnego wezwania, gdzie zrobiło się naprawdę niebezpiecznie ustalili wspólne hasło na wypadek ataku.Gehabich modliła się tylko,o to by nikt z cywilów dzisiaj nie zginął zanim zjawi się policja oraz S.W.A.T
...W tym samym czasie w siedzibie oddziału S.W.A.T kapitan Shun Kazami wypełniał tuzin raportów dopóki nie otrzymał SMS od Alicji.Serce mu zamarło, widząc ich ustalone hasło.Szybko sięgnął po swoje radio.
- Tu A-875!.Proszę o potwierdzenie! Możliwy napad na szpital Św.Anny!.- zgłosił do dyspozytora, czując jak adrenalina podnosi się do góry,a serce szybciej pompuje krew.
- Potwierdzam A-875, uzbrojeni napastnicy...- Shunowi tylko tyle wystarczyło by pobiec po sprzęt i zmobilizować cały oddział do działania.W grę wchodziło życie Alice,a także życie innych cywili.Jednak wiedział doskonale, że jego umysł musi pozostać czujny.Wyłączył emocje, skupiając się na dowodzeniu akcją.
...Sytuacja zaczęła robić się niebezpieczna na terenie szpitala.Staruszek chory na astmę zaczął się dusić,a sparaliżowane ze strachu pielęgniarki i reszta personelu nie mogli nic zrobić w obawie o swoje życie.Alice jako jedyna miała odwagę ruszyć się z miejsca.
- Wracaj na miejsce!.- nakazał jej bandzior, celując do niej strzelbą.
- On się dusi!Jeśli nie udzielę mu pomocy umrze!Tego właśnie chcesz?.- uniosła ręce ku górze, zbliżając się do staruszka.
- Pomóż mu,byle szybko i żadnych sztuczek!.- nakazał.Gehabich szybko przystąpiła do udzielania pomocy staruszkowi, podłączając go do tlenu.
- Zrobione!.- oznajmiła, unosząc dłonie ku górze i wracając na swoje miejsce.Zaraz potem do pomieszczenia wpadła reszta bandytów.
- Gliny już tu są!Otoczyli nas!.- oznajmili mu.Alice kamień spadł z serca, mając świadomość że na zewnątrz jest z pewnością cała kawaleria S.W.A.T.
- Ty!.- bandyta wyrwał małą dziewczynkę z rąk matki która zaczęła płakać ze strachu.Alice wiedziała, że napastnicy są zapędzeni w kozi róg, więc zaczną negocjować z policją życiem zakładników. Jako lekarz nie mogła pozwolić na to,by niewinne dziecko zostało zabite.
- Hej!- wstała ze swojego miejsca, zwracając na siebie ich uwagę.- Weź mnie zamiast niej!- podeszła stanowczym krokiem przed lufę strzelby.
- Zamknij się i wracaj na miejsce!.- rozkazał, mocniej zaciskając chwyt na bluzie dziewczynki.
- Wierz mi, że policja od razu cię zdejmie,gdy tylko zobaczą dziecko!.- próbowała go przekonać.Podziałało.Puścił dziecko i wziął ją za zakładniczkę, trzymając ją mocno i przykładając broń do skroni.
- Idź!- nakazał jej, wyprowadzając na zewnątrz przed budynek.
...Shun zamarł w miejscu widząc Alicję w roli zakładnika.Spodziewał się tego po niej.
- Rzuć broń!.- krzyknął do przestępcy, mierząc do niego z karabinu snajperskiego.
- Najpierw spełnisz moje żądania albo zacznę zabijać ludzi w środku!.- od krzyknął.- Zacznę najpierw od niej!.- przyłożył nóż do gardła rudowłosej.Alice wskazała Shunowi sygnałem morsa liczbę napastników w środku, wykonując odpowiednie ruchy palcami u prawej dłoni.Uśmiechnął się w duchu, dziękując wszechświatu za tak odważną i mądrą kobietę.
- Czego chcesz!?.- Kazami spytał, zachowując zimną krew by reszta jego zespołu mogła zakraść się dachem do środka i obezwładnić bandziorów.
- Chcę samochód i 500 tysięcy dolarów w gotówce!. Daję wam godzinę!.- i już chciał wycofać się z Alice do środka, gdyby nie szybki refleks rudowłosej która wyrwała mu nóż i wbiła go mu w udo.Reakcja Kazamiego była błyskawiczna.Zdjął bandytę jednym strzałem i szybko podbiegł do Alicji, osłaniając ją przed niebezpieczeństwem.Na całe szczęście pozostałą dwójkę szybko ujęto i aresztowano,zakuwając w kajdanki.
- Wszystko w porządku?.- spytał Shun, sprawdzając nacięcie na jej szyi od ostrza noża.
- Tak nic mi nie jest.- odparła, czując jak adrenalina opada.Przytuliła się do Kazamiego, biorąc głęboki oddech.- Co za poranek.- skomentowała.
- Nawet mi nie mów.Przez chwilę miałem atak serca.- odetchnął z ulgą, trzymając ją blisko siebie.
- Nawet jeśli by poleciały kule,ani przez chwilę nie zwątpiłam, że przyjdziesz i mnie uratujesz.- wyznała szczerze, uśmiechając się szeroko.
- I gdy trafią w moją stronę,wiem że ty będziesz przy moim boku.- dodał całując ją namiętnie w usta.- Swoją drogą sprytnie to wykombinowałaś.- przyznał,chwaląc jej brawurową akcję mors.
- I za to mnie kochasz, czyż nie?.- zaśmiali się obydwoje.
- Kiedyś przez ciebie zginę.- skomentował, całując ją ponownie wśród policyjnego chaosu.
~~~
CZYTASZ
Shun i Alice opowieści dziwnej treści
FanfictionKrótkie rozdziały i mnóstwo słodyczy.Cukrzyca gwarantowana.