Pan Mrocznych Gór Lodowych

1.3K 46 23
                                    

                                                                  Hailie

Ja tak na prawdę tylko leżałam. Cała zesztywniała z opadającą szczęką gdy przytulił mnie mój najbardziej porywczy i wredny brat. Dopiero po około trzech minutach się ode mnie odkleił. Spuściłam wzrok by nie patrzeć na resztę.

-Nie....- odezwałam się cicho odważnie podnosząc spojrzenie- ....Nie jesteście źli...?

-Jasne że nie, malutka- odezwał się łagodnie Will, podchodząc do mnie bliżej.

Zajrzałam mu głęboko w oczy. Próbowałam wyczuć czy się na mnie zawiódł, ale w jego tęczówkach błyszczała jedynie troska i strach.

-Ja... Ja t-tak bardzo was przepraszam- wyjąkałam- Ja musiałam, po prostu musiałam. Nie miałam wyboru...

-Spokojnie Hailie- odezwał się Vincent- Czy mogę z tobą porozmawiać?- zapytał i zdezorientowana kiwnęłam potwierdzająco głową.

Przecież nie musiał prosić o pozwolenie.

-Na osobności- dodał mrocznie wskazując otwartą dłonią na naszych braci, tym samym dając im do zrozumienia by natychmiast wyszli.

Dylan posłał mi ostatnie znaczące spojrzenie, a Will przepraszające. Tony jak zwykle miał wszystko gdzieś. W sumie nie jak zawsze.

Świetnie, teraz czeka mnie poważna konwersacja z Panem Mrocznych Gór Lodowych.

Ale jestem pomysłowa.

Vincent wwiercał we mnie swój przeszywający wzrok, którym tak jak i on, umiałam się posłużyć również ja. Zastanawiałam się tylko z jakiej postaci odniosę więcej korzyści. Mam udawać cholernego członka organizacji czy grać przed swoim najstarszym bratem jego niewinną i biedną, młodszą siostrzyczkę?

Nie wiem.

-Co się stało Hailie?- zapytał poważnie po tym jak wszyscy wyszli.

To pytanie obiło się o moją czaszkę mózgową. O co on zapytał? 

Przecież on wiedział. 

On wie, że ja wiem, że wiedział.

O co on pytał?

-Słucham?- zabrałam słabo głos nie wiedząc jak mam zinterpretować jego pytanie.

Jednak on, jakby czytał mi w myślach przemówił trochę łagodniej, acz bardziej stanowczo, przysuwając się do mnie o krok:

-Dobrze wiesz, o co pytam

Nie, nie wiem- chciałam odpowiedzieć, ale tego nie zrobiłam. Vincent wiedział, że należałam do organizacji od początku. Inaczej po co byłoby to całe zamieszanie z pilnowaniem mnie? Za to Tony o tym nie wiedział. Więc pewnie Shane i Dylan też nie. Więc o co on pytał?

-Hailie- pospieszył mnie.

Rzuciłam mu spojrzenie spode łba, wskazujące na to, że nie rozumiem jego dziwnego pytania. Vince uniósł brwi. Wtedy przypomniało mi się coś, co ćwiczyłam jak szkoliłam się na członka organizacji.

Mimika, emocja, wygląd, otoczenie, słowa.

Dzięki tym rzeczą można wykreować obraz postaci. Tylko jest mały problem. Vince to wszystko zna. Tę metodę, analizę, sposób. On jest chodzącym kamieniem. Ale spróbuję.

Vincent nie miał mimiki. Za wszelką cenę utrzymywał kamienną twarz, jednak doszukałam się malutkiej zmarszczki przy jego brwi, co wskazywało na to, że powoli łagodniał. Do tego, (dzięki wpatrywaniu się w niego przez chwilę) dostrzegłam że jeden mięsień twarzy mu drgnął. Jedna, jedyna słabość, którą natychmiast opanował. Vincent się martwił.

A, to niespodzianka.

Mój brat (jak zwykle ubrany w garnitur) założył na siebie niechlujnie płaszcz, co oznaczało że się spieszył. Nie mówił do mnie jak zwykle, z surowością w głosie. Pobrzmiewała w nim łagodność.

I tak właśnie doszłam do tego, o co pytał. Zadrżałam. Nie wierzę, że nie wpadłam na to od razu. Vince był o wszystkim poinformowany. Oprócz paru drobiazgów. I właśnie dlatego zapytał tylko o to. O to, czego nie wiedział.

O to, co zdarzyło się parę lat temu.


~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz