Diaboliczne

796 41 16
                                    

                                                                 POV: Shane

Zacisnąłem powieki, by z powrotem je otworzyć. Przez chwilę nie wiedziałem co się właśnie stało. Skąd ten charakterystyczny huk? Co się stało?

Błądziłem wzrokiem po naszym salonie, w którym jeszcze jakąś godzinę temu graliśmy w karty. Wszędzie była krew, kawałki potłuczonego wazonu w kwiaty i dwa martwe ciała. 

Podniosłem wzrok.

I w tym samym momencie tego pożałowałem, bo odkryłem mroczną stronę swojej siostrzyczki.

                                                        POV: Willa

Przestraszony, że nie wiedziałem skąd doszedł wystrzał rozejrzałem się najpierw po twarzach braci, a potem przeniosłem spanikowane spojrzenie na Hailie.

Odetchnąłem.

Nic jej się nie stało.

A potem zerknąłem na jej pistolet i podążyłem wzrokiem w stronę, w którą był skierowany.

Zaparło mi dech w piersiach.

Wiadomo, że wiedziałem, iż moja młodsza siostra była w organizacji. Wiedziałem też, że ,,zabiła,, osobę, która ją zaatakowała (mimo że najwyraźniej nadal żyje). Wiedziałem, że czasami faktycznie potrafi postawić na swoim, być stanowcza, lub trochę nadpobudliwa. Wiedziałem też, że gdy emocje przejmą nad nią kontrolę, to może wybuchnąć.

I właśnie to się teraz stało.

A efektem tego wybuchu była krew.

                                                        POV: Vincenta

Przypatrywałem się intensywnie scence rozgrywanej przede mną. Hailie miała przewagę. Zdecydowanie byłem z niej dumny, ponieważ umówmy się, w tym momencie ja siedzę przywiązany do krzesła, a ona wymierza bronią w swoją psychopatyczną koleżankę. Byłem prawie na sto procent pewny, że zacznie ją zastraszać, że jej nie postrzeli.

Myliłem się.

W momencie w którym dziewczyna zaczęła wygadywać kolejne bzdury, mojej małej siostrze puściły hamulce. Emocje przejęły kontrolę i spowodowały wybuch niezbyt dobrych uczuć.

Jednak tym razem ten wybuch był bardzo przydatny.

Choć, nie powiem, zaskoczyła mnie jej reakcja.

                                                    POV: Dylana

Przez chwilę wydawało mi się że doszedł kolejny ochroniarz tej popieprzonej laski. Automatycznie spojrzałem na Hailie, spodziewając się krwi, rany i bólu na jej twarzy. 

Nic z tych rzeczy.

Przejrzałem twarze swoich braci i ich sylwetki. Im również nic się nie stało. Jednak Will i Shane byli przerażeni i zdezorientowani, a Vincent patrzył gdzieś w przestrzeń, widocznie zadowolony, choć też trochę zaskoczony. Uniosłem brwi na widok tych dwóch kompletnie innych reakcji i spojrzałem na Tony'ego. Na jego twarzy nie pojawiało się już niezadowolenie i złość, tylko duma. Siedział uśmiechnięty (też zadowolony) i wgapiony w Hailie jak obrazek. 

Zadziwiony podążyłem za jego spojrzeniem, a potem za spojrzeniem swojej siostry.

Odjęło mi mowę.

Moja siostra rządzi.

Dosłownie

                                                  POV: Tony'ego

 Nie miałem pojęcia że ona jest do tego w ogóle zdolna. To znaczy, wiadomo, że już kiedyś do kogoś strzeliła, ale to nie to samo.

Bo to była jej koleżanka, której ufała. Która nie chciała jej zabić.

A jednak.

Wystarczył jeden, świński tekst tej szmaty, a mechanizm Hailie kazał nacisnąć spust.

Byłem z niej na prawdę dumny.

Do czasu, aż nie zwariowała i nie przekroczyła pewnej granicy szaleństwa.

                                                            Hailie                    

Mimowolnie się uśmiechnęłam. Czułam na sobie przerażony wzrok Shane'a i Willa oraz dumne spojrzenia Dylana Vincenta i Tony'ego.

Może jednak wszystkiego nie zepsułam?

Wiem, co na pewno zepsułam. 

Nogę Mili.

Ponieważ kula z pistoletu mojego brata wleciała prosto w jej prawą nogę. Dziewczyna krzyknęła z bólu i padła na ziemię. Z jej rany obficie tryskała świeża krew, której zapach unosił się już w całym naszym domu.

Na mojej twarzy pojawił się złowieszczy, szalony i przyznaję że trochę psychopatyczny banan.

Nigdy bym nie przypuszczała, że krzywdzenie innych może dać taką radość.

-Wiesz, dlaczego zawsze daję sobie radę w swoim życiu, i czemu dalej będę sobie radzić?- zapytałam gardłowym warknięciem.

Mila jęknęła tylko z bólu. Z zaciśniętymi zębami i mordem w oczach podniosła na mnie wściekły wzrok.

-Ty... potworze...- wydukała robiąc pauzę na głębokie wdechy.

Puściłam jej uwagę mimo uszu i sama odpowiedziałam sobie na zadane przeze mnie pytanie:

-Dlatego, że po każdej porażce i upadku, wstaję i idę dalej- syknęłam- Mimo jakiegokolwiek trudu, mimo wielu przeszkód, zawsze się podnoszę, i docieram do upragnionego celu. Tak działa ten świat. Każdy ma jakieś bariery, lęki oraz problemy. Trzeba je tylko pokonać- zrobiłam pauzę i spojrzałam na braci- Trzeba je pokonać, by dotrzeć do upragnionego szczęścia. Do rodziny- znów spojrzałam na Milę, patrzącą na mnie jak na kosmitkę- To właśnie ONI nauczyli mnie nie poddawania się. Gdybym do nich nie trafiła, nadal byłabym tamtą przerażoną czternastolatką, opłakującą swoją matkę i babcię. To właśnie ONI pomogli mi podnieść się po tej tragedii i zacząć normalnie żyć. To właśnie ONI przygarnęli mnie do siebie, mimo że tego nie chcieli. Mimo że mogli mnie oddać do rodziny zastępczej, wzięli mnie pod swój dach i pokochali. 

                                                           POV: Willa

Gdy Hailie skończyła mówić, przyłapałem się na tym że poleciały mi łzy. Jednak, na szczęście, nikt tego nie widział, ponieważ reszta chłopaków też była oczarowana jej słowami.

To była nasza mała Hailie.

Nasz malutka dziewczynka.

Shane i Dylan też wzruszyli się do tego stopnia, że poleciały im pojedyncze łzy. Tony i Vincent tylko się uśmiechali, jednak ten pierwszy miał zaszklone oczy.

Jednak ta chwila nie mogła trwać wiecznie.

Hailie posłała nam przelotny, słodki uśmiech i znów przeniosła swój wzrok na Milę. Tylko że jej spojrzenie zmieniło się diametralnie. Stało się wściekłe, nienawistne.

A potem już tylko szalone i psychopatyczne.

Diaboliczne

~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz