Hailie
Bez zastanowienia wleciałam do salonu skąd dochodziły podejrzane hałasy. Wpadłam tam cała zdyszana, i ze łzami w oczach. Poczułam pod stopami jakieś ostre kawałki. Wbiły mi się w moje croksy, które zwykle nosiłam po domu. Przyjrzałam się.
To był mój wazon. Mój wazon w kwiaty, który postawiłam na stoliku kawowym w salonie. Uważałam że to miejsce jest pozbawione jakiejkolwiek ozdoby, więc Vince pozwolił mi go tutaj postawić i przyozdobić pokój. Tylko że...
Tylko że kawałki były całe we czerwonym płynie, którego woni nie chciałam znać.
A zaraz obok widniała wielka plama krwi.
Zadrżałam.
Podniosłam wzrok.
Zamarłam.
Mój oddech przyspieszył i odebrało mi mowę. Wielka, lepka gula uformowała się w moim gardle. Nie mogłam jej przełknąć. Nie wiem kiedy, moje dłonie powędrowały i zakryły usta w przerażeniu. Wybałuszyłam oczy, z których spływały pojedyncze, ciepłe łzy.
-Nie...- wybełkotałam, szeptem prawie niesłyszalnym.
-Hailie, uciekaj stąd- warknął ledwo przytomny Tony, jako jedyny mogący coś wykrztusić.
Za sobą słyszałam pędzące kroki Dylana.
-C-Co się stało?- zapytałam powstrzymując potok łez.
Spojrzałam na Vincenta. Jego chłodne oczy patrzyły na mnie wrogim wyrazem.
Dobrze wiedziałam co potrafił mi przekazać.
Aż dziwne, bo nie spędziłam z nim bardzo dużo czasu. Jednak ten gest, potrafiłam rozszyfrować bezbłędnie.
Kazał mi uciekać.
Wzięłam raptowny oddech, tak, aż zabolały mnie zaciśnięte płuca. Wszyscy byli przywiązani. Nawet Vincent.
Vincent
Mój najstarszy brat właśnie został przywiązany. Brat, którego uważałam za wszechmogącego, wszechwiedzącego. Za głowę rodziny. Zawsze myślałam, że jak stanie się coś złego, on będzie w pobliżu. Obroni nas.
Tymczasem on już nam nie pomoże.
Mój najstarszy brat miał podwinięte rękawy koszuli, co znaczyło że musiał walczyć, lub robić jakąś inną rzecz wymagającą wysiłku.
Obstawiałam to pierwsze.
Jego przedramiona były poranione porcelaną leżącą roztrzaskaną na ziemi. Dopiero teraz zauważyłam, że na śnieżnobiałej koszuli ma pojedyncze plamki krwi. Mój piękny wazon posłużył do kaleczenia moich braci...
Prześlizgnęłam po nich wzrokiem. Shane nie potrafił spojrzeć mi w oczy. Wiedziałam, że płakał. Zawsze tak robił, by nikt nie widział jego słabości. Tylko że łzy nie są słabością. Tony również miał spuszczony wzrok, ale widziałam, że walczy z utratą przytomności. Gdy pochylił głowę delikatnie do przodu, zobaczyłam, że z tyłu krwawiła mu czaszka. I to mocno. Po chwili zorientowałam się że to jego krew jest na podłodze naszego salonu.
Oh, Tony....
Will zaciskał szczękę i wpatrywał się we mnie intensywnie, tak jak Vincent.
Cofnęłam się o krok.
Wpadłam na coś plecami.
Odwróciłam się gwałtownie.
-Co się sta...- zaczął Dylan widząc moją minę, ale przerwał.
Zobaczył co jest za mną.
-------------------------------------------------------------
I was broken from a young age
Taking my sulking to the masses
Writing my poems for the few
That look at me, took to me, shook to me, feeling me
Singing from heartache from the pain
Taking my message from the veins
Speaking my lesson from the brain
Seeing the beauty through the...Pain!I love this songggg
I nawet pasuje do mojego opowiadania :)
Podoba wam się? :3 <3333
CZYTASZ
~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~
Dla nastolatkówCzternastoletnia Hailie Monet straciła dwie najukochańsze osoby w swoim życiu. Dziewczyna musiała zamieszkać z braćmi, ale niespodziewane wydarzenie zmienia całą ich historię. Hailie zostaje perfidnie uprowadzona, zaraz po wypadku na motocyklu ze sw...