Dwa oddechy na minutę

767 37 34
                                    

                                                             Hailie

Czułam, jakby ten cholerny grób coraz bardziej się skurczał, zgniatając mnie w środku. Coraz ciężej mi było złapać oddech, a chłopcy nadal nie wiedzieli co się dzieje. Moja panika nie ustępowała, a wręcz z każdą sekundą rosła, jak szanse na to, że się tu nie uduszę.

-Co?- dziwił się zszokowany Tony- Hailie?

-T-Tak- odparłam słabo bo zaczęło kręcić mi się w głowie.

Czy to możliwe bym nagle dostała klaustrofobii?

-Ja pierdolę... Nie wierzę...- westchnął drżącym głosem Tony- To jest jakiś, kurwa, żart? O kurwa...- mamrotał pod wpływem emocji- Żartujecie prawda?

Zdębiałam. Ja tu się duszę, a on mówi że to żart. Ten komentarz bardzo mnie rozdrażnił. Prychnęłam z wyrzutem i pogardą.

-NIE!- warknęłam jadowicie- Żartem jest to, że mnie zakopaliście! W GROBIE- wytknęłam wkurzona.

Po drugiej stronie nastała cisza.

                                                             POV: Dylana

Ja i Tony nadal przyswajaliśmy fakt że pogrzebaliśmy naszą siostrę. Chyba nie docierała do nas powaga sytuacji, bo po prostu zamilkliśmy skamieniali. 

-Halo?!- obruszyła się Hailie, ale tym razem nie zdenerwowana, tylko spanikowana- Ja nadal nie wiem co się stało i czemu znajduję się w tym cholernym grobie!- wytykała udając zirytowanie ale jej głos zdradził że płakała.

-Nie pamiętasz co się stało?- uniosłem brwi przerażony.

Hailie jęknęła przeciągle z niewiadomego powodu.

-Tak trochę nie bardzo- odparła w końcu wciąż łkając- Pamiętam, że... ta dziewczyna chciała nas pozabijać i... ja ją zastrzeliłam a potem... - zastanawiała się na głos- ... a potem nie wiem- westchnęła smutno.

Dopiero teraz przypomniałem sobie ponownie jedną, ważną rzecz.

Hailie nadal ma ranę postrzałową.

-Musisz jechać do szpitala...- oznajmiłem przerażony.

- Najpierw musimy ją stamtąd wyciągnąć- dodał cicho i ze strachem Tony.

-Kogo skąd wyciągnąć?- zapytał nowy głos, dochodzący z korytarza.

Ja i Tony w panice podnieśliśmy spojrzenia na stojącego w przejściu Shane'a. Ten wgapiał się na nas z uniesionymi brwiami i zmarszczonym czołem.

-Nie chcę przeszkadzać...- panikowała drżącym głosem Hailie- Ale mój telefon ma 1% i zaraz padnie, a mi się kończy powiet...- nagle przerwało.

-Nie! Hailie? Hailie!- niepokoiłem się przeszukując ekran telefonu- Kurwa, urwało!

                                                      POV: Shane'a

Zmuszony przez brata i przeszywający moje wnętrzności głód, więc niechętnie wygrzebałem się ze swojej kołdry. Udałem się w stronę kuchni, ale przechodząc przez korytarz usłyszałem niezbyt ciche rozmowy. Stanąłem jak wbity w ziemię, przed sypialnią Dylana. W środku stał on i Tony, zaniepokojeni i spanikowani, wpatrując się jak zahipnotyzowani w komórkę Dylana.

-... a potem nie wiem- odezwał się zbyt znajomy głos, dochodzący z telefonu ściśniętego w dłoni mojego bliźniaka.

-Musisz jechać do szpitala...- powiedział przerażony Dylan.

~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz