Bardzo źle

780 33 12
                                    

                                                                POV: Dylana

Wbiegłem do salonu, prawie nie wyhamowując przed Hailie, która właśnie się cofnęła o krok. Wpadła na mnie, przestraszona i odwróciła się gwałtownie. Jej twarz wyrażała przerażenie.

-Co się sta...- przerwałem bo uniosłem wzrok.

Moje serce podskoczyło do gardła. Wszyscy związani... Tony pokrwawiony i ledwo przytomny... Vincent obezwładniony... I jeszcze te okrwawione kawałki wazonu na podłodze... 

-Co do cholery?!- krzyknąłem.

Vincent rzucił mi mordercze spojrzenie, jakby ganił mnie za podnoszenie głosu i przekleństwo, a potem jego zdezorientowany wzrok przeniósł się za moje plecy. 

U Vincenta wystąpiła emocja.

To niedobrze.

Hailie wyglądała jakby miała coś krzyknąć ale jej gardło się zacisnęło i wyrwał się z niego pisk.

I wtedy wszystko wydarzyło się tak szybko, że nie zdążyłem zanotować kiedy, leżałem już na ziemi.

W moje plecy wbiły się ostre kawałki porcelany w kwiaty.

-Kurwa- syknąłem.

                                                                   Hailie

W jednej chwili Dylan stał przede mną zszokowany widokiem jaki ujrzał. W drugiej ktoś za nim stanął. W trzeciej chciałam go ostrzec, ale z mój głos wyparował i zastąpiło go cisze piśnięcie. W czwartej chwili mój wredny brat leżał na ziemi.

-Kurwa- syknął z bólu po uderzeniu w podłogę.

-Dylan!- wrzasnęłam panicznie i rzuciłam się w jego stronę.

Jednak nie dobiegłam do niego z powody wielkiej ręki, popychającej mnie na ziemię. Upadłam plecami i głową w krew i kawałki ostrej porcelany.

-Hailie!- wydarło się kilka głosów na raz.

Zrobiło mi się ciemno przed oczami, ale byłam tak przerażona, że natychmiast się podniosłam. Zachwiałam się lekko, a potem z powrotem opadłam na salonową wykładzinę. W głowie pulsowało mi i kręciło się nieustannie, jednak nie powstrzymało mnie to, by zobaczyć co z moim bratem.

Dylan chciał przyjść mi na ratunek, ale zanim to zrobił, rzucił się na niego jakiś obcy mężczyzna. Zauważyłam na jego policzku formujący się siniak, a na rękach ślady krwi.

Facet przyszpilił Dylana i przyłożył mu tak mocno, że odwróciłam wzrok i się wzdrygnęłam. Dylan jednak nie był mu dłużny. Szarpnął się do przodu i popchnął obcego na ścianę. Ten, uderzył w nią głową i się zachwiał. Mój wredny brat, nie czekając ani chwili, ruszył na niego z pięściami.

Patrzyłam jak przepychają się, biją i uderzają. Dylan i on byli cali we krwi. Mój brat oczywiście mniej. 

Cieszyłam się że Dylan wygrywa. Obcy mężczyzna wyglądał jakby miał zaraz stracić przytomność. 

Wtedy odpuścił. Pokazał kolesiowi środkowy palec (Dylan to Dylan) i chciał podejść do mnie i mi pomóc. Jednak w jednej chwili rzucił się na niego drugi facet w garniturze. Wraz z tym pierwszym obezwładnili Dylana. Ten, jednak szarpał się tak mocno, że ledwo go trzymali.

Wepchnęli go na jedno z naszych krzeseł i (z tego co widziałam) związali dwa razy mocniej niż resztę moich braci.

-Dylan...- wyszeptałam cichutko, podchodząc do niego przerażona.

Mężczyźni wycelowali we mnie pistolety, każąc mi stanąć. Posłusznie zesztywniałam w miejscu. Nawet się cofnęłam. Wtedy obcy opuścili bronie. Usłyszałam wypuszczane powietrze z płuc mówiące o poczuciu ulgi, należące do moich braci.

Ale ja na nich nie spojrzałam. Patrzyłam na dwóch facetów przyglądających mi się intensywnie.

Czemu nic mi nie robili? Czemu stałam tu nieobezwładniona? Czemu mnie zostawili?

Niestety, zaraz miałam się dowiedzieć.

Usłyszałam ciche, cichutkie klaskanie wraz z złowieszczym chichotem, i już wiedziałam że będzie źle.

Bardzo źle.

~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz