Przeszłość

1.3K 44 7
                                    

                                                                     Hailie

Gdy na mojej twarzy pojawił się zrozumienie, Vince pokiwał twierdząco głową.

-Ja... chyba nie chcę o tym mówić...- przyznałam cicho.

Vincent postawił kilka kroków w moją stronę i usiadł na fotelu obok mnie. Westchnął i wziął głęboki oddech zanim powiedział:

-Opowiedz mi, Hailie- poprosił.

Słysząc jego błagalny, rozbrojony ton głosu aż przeszły mnie zimne dreszcze. Spojrzałam mu w oczy. Kamienna twarz pozostał nienaruszona, za to w jego oczch emocje gnały jak przyspieszony film. 

-Oh, Vince...- westchnęłam współczująco.

Vincent nie był sobą. 

-Opowiedz mi- powtórzył trochę poważniejąc.

Z nim było serio coś nie tak. Może to sen? Na pewno to sen! Przekonana że to działa (bo oglądałam za dużo bajek) uszczypnęłam się mocno w ramię. Wzdrygnęłam się czując piekący, delikatny ból na co mój starszy brat uniósł brwi. 

To jednak nie sen.

-Hailie co ty, na Lorda, wyprawiasz?- zapytał z niedowierzaniem i irytacją w głosie.

-Nic- burknęłam obrażalsko, ale jednak się uśmiechnęłam, bo tym dziwnym zachowaniem spowodowałam, że Vince stał się... no, Vince'em.

Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł. 

Przeszłość nie była dobrym pomysłem. 

Bo to wtedy to wszystko się zaczęło...

W ogóle jak wracałam do przeszłości działo się ze mną coś nie tak. Po moim ciele biegają wtedy przeszywające dreszcze, które zatrzymują się w jednym miejscu. W miejscu, które zasłaniam za wszelką cenę, bo przypomina mi złe wspomnienia. Zawsze jak na nie patrzyłam, czułam odrazę ale też bezsilność.

Bo właśnie z mojego powodu jechaliśmy wtedy na motocyklu.

To wszystko stało się przeze mnie, i ja doskonale o tym wiedziałam.

Ale dobrze, jak chce wiedzieć, to mu opowiem.

                                          ~~~~~~2 lata wcześniej~~~~~

                                                  Wieczór

Jechałam na motorze Tony'ego do psychologa. Byłam trochę naburmuszona, bo uważałam że pomoc specjalisty nie jest mi potrzebna, jednak Vincent i Will się uparli, a z tym pierwszym nie zamierzałam dyskutować. Nadal bałam się tak szybkiej jazdy, nieosłonięta, dlatego przylgnęłam do marudnego brata jak małpka, za nic nie postanawiając go puścić. Byłam na niego zła, a zwłaszcza na Shane'a i Dylana, że nie zostawili nam trochę bezpieczniejszego (od tej maszyny) samochodu. 

Chociaż masz kask- bąknęłam do siebie.

W pewnym momencie przyspieszyliśmy i próbowałam wydusić słabe: Chcę się zatrzymać

Ale nic z tego nie wyszło bo nagle gwałtownie skręciliśmy w uliczkę w lesie. Spadłam z motocyklu brata i poturlałam się po ziemi.

Zamknęłam oczy.

Otworzyłam.

Zamknęłam.

Otworzyłam.

Moim oczom ukazało się gwieździste niebo, pełne ślicznych światełek z kosmosu. Świeciły jasno, trochę rozjaśniając drogę.

~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz