Bicie serca

555 26 48
                                    

Wpatrywałam się w braci z szeroko rozwartymi powiekami, z których zaczęły ciec łzy. Potok słonych kropelek kapał nawet na pościel, zostawiając małe plamki goryczy i smutku.

-Ale jak to?- wychlipałam ledwo słyszalnie, starając się opanować szybkie bicie serca.

Nie mojego serca

-Przykro mi Hailie... -wyszeptał Will, podchodząc i obejmując mnie mocno.

Zaraz po nim dołączył do nas Shane i Tony, zaciskając mnie w ciasnym, mocnym i stabilnym uścisku. Ku mojemu zaskoczeniu, znalazł się z nami po chwili też Vince.

-Ale ja... ja nie chciałam...- płakałam nie mogąc się ruszyć, plamiąc łzami bluzy i koszulki chłopców- Dlaczego go nie powstrzymaliście?

Moje pytanie pozostało bez odpowiedzi. Przez załzawione oczy starałam się coś dostrzec. Ukradkiem zerknęłam na twarze braci, które ledwo widziałam. Na nich również dostrzegłam łzy.

-To nie może się tak skończyć- zawyłam przykładając dłonie do twarzy, zaciskając je w pięści- To niesprawiedliwe!

-Przepraszam Hailie- wyszeptał drżącym głosem Will.

Nie wiedziałam, za co przepraszał.

Nie skupiłam się na tym, bo już po chwili naszą żałobę przerwał brzdęk szpitalnego sprzętu, podłączonego do mojej klatki piersiowej.

Zanim się obejrzałam, Vince, Will, Shane i Tony natychmiast ode mnie odskoczyli, patrząc przerażeni na mały ekranik nad moją głową.

Nagle zrobiło mi się słabo i nie mogłam zaczerpnąć oddechu.

W jednej chwili wokół mnie zebrali się lekarze i pielęgniarki. Jedni majstrowali przy urządzeniach, przeliczając coś, przełączając i podłączając, starając się ustabilizować mój stan. Dwie pielęgniarki przygotowywały jakieś leki w strzykawkach, jedna z nich podłączyła mi motylka.

Jednak jedyne co słyszałam w tym całym chaosie, to słowa młodej kobiety, o rudych włosach, która dotknęła delikatnie moich ramion, skupiając moją całą uwagę na niej.

-Spokojnie, Hailie, nie umrzesz- mówiła cicho i powoli, uspokajającym głosem- Nie umrzesz, skarbie, popatrz na mnie

Spojrzałam w jej ciemne oczy, nie rozumiejąc co się dzieje.

Nie umrę?

Poczułam ukłucie na moim prawym ramieniu. Mój spanikowany wzrok zwrócił się w tamtą stronę, starałam się wyrwać rękę z obcego dotyku, nie mogłam się uspokoić.

Pielęgniarka ponownie złapała moje ramiona w delikatnie mocniejszym uścisku i skierowała moją twarz w swoją stronę.

Oddychałam szybko, za szybko.

Nie wiedziałam co się dzieje, nic nie widziałam. Nie tylko przez łzy, bo zaczęło mi się nagle strasznie kręcić w głowie. Kobieta przede mną wytarła kciukiem moją zapłakaną twarz, przyłożyła moją drżącą z emocji dłoń, do swojej klatki piersiowej i wzięła głęboki, powolny wdech.

-Zobacz skarbie, jak spokojnie oddycham- powiedziała łagodzącym głosem- Czujesz? Skup się na moim biciu serca. Czujesz jak powoli i spokojnie bije?- mówiła, delikatnie ścierając moje kolejne łzy. 

Czułam że powoli odpływam.

Poczułam kolejną igłę w moim prawym ramieniu, ale zanim zdążyłam się odwrócić, kobieta złapała mnie za policzek, skupiając na sobie.

-Wczuj się w moje bicie serca, słońce- wyszeptała cicho.

Zaczęłam się powoli uspokajać.

Ale to nie przez to, że kazała mi oddychać.

Lekarstwa zaczęły działać, a ja zaczynałam powoli opadać z sił.

Ostatnią myślą, jaką miałam, było bicie serca.

Ale nie tej miłej pielęgniarki.

Nie mojego

Dylana

---------------------------------------------------------------------

Dziękuję, że byliście ze mną w tej wspaniałej przygodzie, jaką było pisanie tej opowieści. Bardzo chciałam Wam podziękować, za to, że zostaliście ze mną aż do teraz <3.

Spokojnie, to jeszcze nie koniec. ❤

Po prostu nadal nie dochodzi do mnie fakt, że Was mam i nadal nie mogę uwierzyć w swoje szczęście.

KOCHAM WAS I DZIĘKUJĘ💕💕💕💕💕💕💕

Mogę chyba też powiedzieć, że nowy Fanfic jest w trakcie ;) 📚

+

Że pisze KOLEJNĄ moją własną historię xddd (ile jeszcze? 😭)

PS Zabijecie mnie za to, co będzie w kolejnym rozdziale :(

POZDRAWIAM

~Przeczytanaa 

~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz