Popcorn

461 20 19
                                    

                                                Hailie

-Hailie, dobrze się czujesz?- zapytał mnie z powagą Will, wpatrując mi się uważnie w oczy.

-Dylan... żyje?- pisnęłam napełniona nagłą nadzieją.

Kolejna łza niekontrolowanie spłynęła po moim policzku.

-Tak?- odparł zdezorientowany Tony- Czemu miałby nie żyć? Na pewno wszystko dobrze?

-Bo ja... Myślałam że to się dzieje na prawdę...- wydusiłam słabo, nie mogąc przyjąć faktu że to wszystko zadziało się w mojej głowie.

Organizacja?

Mike?

Mila?

Dylan?

Serce?

Serce...

-Co?- Will i Tony wymienili zatroskane i przestraszone spojrzenia.

Przez następne piętnaście minut bracia starali się bezsilnie mi wytłumaczyć, coś, co dobrze pamiętałam.

Will i Tony usiłowali przekonać mnie do wersji śpiączki, ale...

...Ale ja nie mogłam dać sobie wmówić, że to wszystko nie stało się na prawdę.

Vincent. Dylan. Serce.

Serce.

Nagle drzwi do salki otworzyły się z charakterystycznym skrzypnięciem, dając nam znak że ktoś wszedł do środka.

Moja głowa wystrzeliła w tamtą stronę, a oczy błądziły po twarzach Shane'a i Vincenta, by w końcu wypatrzeć Dylana. Momentalnie straciłam widoczność przez łzy.

Szybko się podniosłam, by rzucić się do brata. Poczułam lekki ból, byłam poobijana i przez zerową widoczność potknęłam się o własne nogi, ale wreszcie dotarłam do Dylana, obejmując go mocno.

-Żyjesz...- wypłakałam w jego miękką bluzę, chowając twarz w materiał.

Nie przejmowałam się że pomoczę bluzę.

Ważne, że żył.

-Eeee... Tak?- Dylan w wielkim zdezorientowaniu podniósł ręce do góry, nie spodziewając się uścisku i się spinając, ale zaraz znów mnie objął- A tej co?- spytał nadal zaskoczony brat, zwracając się do reszty.

-Musiała dostać jakiegoś mocniejszego urazu- powiedział Tony, podnosząc się i standardowo opierając o ścianę- Od pół godziny pieprzy, że umarłeś, że była w organizacji, że ktoś ją postrzelił, że nas postrzelił... 

-Co?- usłyszałam zdezorientowany głos drugiego bliźniaka.

-Pojebane zakończył Tony.

Poczułam jak Dylan delikatnie mnie od siebie odsuwa, więc wtuliłam się w niego mocniej. Nie dowierzałam że tu jest, nie mogłam go od tak puścić.

Mój brat jednak był silniejszy i odciągnął mnie od siebie delikatnie, spoglądając w moje zapłakane, ciemne oczy.

Tak jak jego.

-Co jest dziewczynko?- spytał stroskany, posyłając mi lekki uśmiech, który natychmiast zgasł, gdy na dźwięk ,,dziewczynki,, wybuchłam większym płaczem.

-Wezwijcie lekarza- odezwał się dotychczasowo milczący Vincent, jak zwykle poważnym tonem.

A ja sobie coś uświadomiłam.

Czy Vince będzie teraz taki zimny jak przed ,,wypadkiem,,? 

W moim snie był inny...

Bez zastanowienia oderwałam się od Dylana i przylgnęłam do mojego najstarszego brata, który tak jak poprzedni cały zesztywniał.

~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz