Nie istotne

786 39 17
                                    

                                                     *Parę dni później

                                                    Hailie

Jutro są moje siedemnaste urodziny. Przez ostatnie dwa lata ich nie obchodziłam, więc cieszyłam się że mogę je w tym roku przeżyć razem z rodziną.

Miałam dzisiaj wyjątkowo dobry humor, więc szybciej wstałam i się ogarnęłam. Również dzisiejszego dnia przestałam chodzić z kulami. Dlatego właśnie byłam rozanielona. Wyprostowałam nawet włosy i zrobiłam perfekcyjny makijaż. Zeszłam na dół w akompaniamencie szeptów moich braci. Gdy ujrzeli mnie na schodach, natychmiast ucichli.

                                 *Kilka minut wcześniej

                                             POV: Dylana

Specjalnie szybciej wstaliśmy, żeby ustalić co zrobimy dla Hailie w jej urodziny. Ona wstanie pewnie za około pół godziny, więc szybko zbiegłem po schodach. Zastałem tam Willa, Vincenta i bliźniaków. Shane się jakoś ogarnął, ale i tak wyglądał jak zombie. Za to Tony nawet się nie obudził. Rozłożył się na sofie i wsadził ryj w poduszkę. Podszedłem do niego i pacnąłem go z całej siły w łeb.

-Kurwa- wydarł się, podnosząc się i przecierając oczy.

-Zamknij się- warknąłem- Bo Hailie zejdzie

-Za co to było?- huknął głośno.

-Siedź cicho bo ci przyjebię

-Jak ja ci zaraz przyjebię to...

-Uspokójcie się- syknął Vince.

Odetchnąłem, odepchnąłem Tony'ego i usiadłem na kanapie obok Shane'a. Wszyscy trzej wpatrywaliśmy się wyczekująco w naszych starszych braci, którzy nie kwapili się do zaczęcia tematu.

-Rozmawialiśmy z ojcem- podjął pierwszy Will- I powiedział że chyba nie dotrze na urodziny Hailie.

Cisza.

-Może...- odezwałem się- Może to nawet... lepiej?

-Lepiej?- Will uniósł brwi.

-Postaw się w jej sytuacji- dodał Shane- Jesteś już prawie dorosły i żyjesz w przekonaniu że twój tata nie żyje, gdy nagle pojawia się u ciebie w domu i składa ci urodzinowe życzenia.

-Nawet ja uważam że to przesada- mruknął Tony.

-Wy nie podejmujecie tej decyzji, tylko ja- oznajmił Vincent- I ustaliłem z ojcem że postara się przyjechać, mimo iż będzie to prawie niemożliwe. Niestety, nasz tata jest uparty i nie odpuści- Vince wywrócił oczami.

-Ale...- zacząłem lecz ucichłem bo usłyszałem kroki na schodach.

                                                      POV: Hailie

-Cześć- przywitałam się, schodząc powoli po schodkach.

-Co tam malutka?- zagadał Will podchodząc i wyciągając dłoń by pomóc mi zejść.

-Dam radę, ale dzięki- powiedziałam i się uśmiechnęłam.

-Na pewno? Wyglądasz.... niestabilnie- zaniepokoił się.

-Zaraz się przyzwyczaję

Doszłam w końcu do stołu i przycupnęłam na krześle.

-Mogłabym...- odezwałam się po chwili- Mogłabym zaprosić koleżanki jutro do domu?

~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz