Słowo

838 36 77
                                    

                                                        POV: Dylan

W tym momencie żałowałem że kiedykolwiek go poznałem.

Teraz to nie ona była potworem.

Tylko on...

I to właśnie on, tylko tam stał. Zszokowany że postrzelił członka swojej własnej rodziny.

Swoją własną córkę...

Panicznie dociskałem klatkę piersiową mojej siostry. Siedziałem tak już z dwie minuty. Darłem się do niej, by nie odpłynęła.

-NIE ODCHODŹ, HAILIE NIE ODCHODŹ!- płakałem.

Wpadłem w szał. Byłem przerażony. Dziewczynka nie odpowiadała. Krztusiła się własną krwią, a ja nie mogłem nic zrobić...

-Hailie...- jęknąłem łkając.

Moja mała siostra otworzyła szeroko oczy. Moje płuca przeszył paniczny, głęboki i bolący wdech.

Przestała oddychać

Znieruchomiała

Śmierć...

-HAILIE!!!- potrząsnąłem ją- NIE! NIE, PROSZĘ! PROSZĘ NIE!

Nadal dociskając miejsce krwawienia położyłem swoją głowę nad raną Hailie. Płakałem panicznie szepcząc jej do ucha że nic się nie stało.

Ona by tego chciała.

Chciałaby zapomnieć o tym, że wymierzała we mnie pistolet. 

-Nic się nie stało, to nic, wybaczam ci- wypłakałem w jej zakrwawioną bluzkę.

-Pogotowie zaraz będzie- oznajmił Will- DYLAN, CO Z NIĄ?!- zapytał, wchodząc do pokoju pochylając się nad dziewczynką i zawodząc, a z jego oczu lały się strugi łez.

-Nie oddycha...- wymamrotałem żałośnie.

-CO? NIE! HAILIE? HAILIE SŁYSZYSZ MNIE?- spanikował Will.

W jednym momencie każdy z nas znalazł się wokół naszej umierającej siostry. 

-To nic nie da- westchnąłem skomląc.

Łzy leciały mi z taką mocą, było ich tak dużo, że kapały na koszulkę Hailie. Niektóre wpadały mi do buzi.

-HAILIE...- łkał Shane.

-ONA ŻYJE- warknął jakby do siebie Tony.

Próbował sam siebie przekonać, że wszystko jest w porządku.

-ONA ŻYJE- powtarzał jak w transie.

Wszyscy (nawet Vincent) głośno płakaliśmy z bezsilności.

Ona tu tylko leżała.

Umierała

A my? Ryczeliśmy jak jakieś gówniane bachory.

Nagle ciało Hailie się poruszyło. Lekko drgnęło, ale ja i tak to poczułem. Moja głowa wystrzeliła do góry a w mózgu pojawił się cień nadziei.

-HAILIE! HAILIE SŁYSZYSZ MNIE? JESTEM Z TOBĄ, WSZYSCY JESTEŚMY, HAIL...

-Dylan-przerwał mi łamiącym się głosem Vincent- Nie jestem pewien, czy jest sens...

-ZAMKNIJ SIĘ!- ryknąłem pochłonięty w furii- ONA ŻYJE!

-Dylan...- zaczął znowu Vince z zaciśniętą szczęką ale ktoś mu przerwał.

Do naszego domu wparowało pogotowie.

W mgnieniu oka podłączyli Hailie do jakichś kabelków.

Wszyscy patrzyliśmy na postępy ratowników, w oczekiwaniu na jakieś informacje. Wreszcie, jeden z nich zauważył nasze zalane łzami twarze, przerażone i pogrążone w fałszywej nadziei, więc powiedział:

-Uratujemy ją. Słowo

--------------------------------------------------------------

Hejka, wybaczcie że tak krótko, ale jestem w trakcie tworzenia nowej historii. I mam pytanie. Wolicie by była napisana w pierwszej osobie (czyli: znalazłam, zobaczyłam) czy w trzeciej osobie (czyli: ona zobaczyła, ona znalazła)?

Bardzo potrzebuję waszej podpowiedzi.

Bo ogl to chciałam spróbować z trzecią ale nie wiem co wam się wygodniej czyta. Napiszcie mi plis.

Pozdrawiam <3


~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz