Zasady

1.4K 47 24
                                    

                                                                      Hailie

Przez chwilę się nie ruszałam. Dosłownie przez sekundy. Ale musiałam wziąć się w garść. Tylko tak uratuję brata. To był mój obowiązek.

Bo to wszystko stało się przeze mnie...

Zadarłam podbródek. Kątem oka widziałam zaskoczone i zaciekawione spojrzenie Tony'ego, które we mnie wwiercał.

-Nie możesz tego zrobić. Poza tym nie złamałam zasad- oznajmiłam rzeczowo i kontynuowałam na zdziwione spojrzenie Mike'a:

-Owszem znam zasady, ale uważam, że nie powinnam ponosić kary za nie moje działania- powiedziałam spokojnie, ale zaraz potem dodałam cichutko: - Nie oni powinni ponosić karę.

Te ostatnie słowa, można było przetłumaczyć na: ,,Nie oni powinni zostać zamordowani".

-Nie wiem czy spotykanie się z twoją rodziną za moimi plecami można nazwać nie twoim działaniem- stwierdził Mike mówiąc o wiele głośniej niż wcześniej.

-Nie spotykałam się z nimi- odparłam rzeczowo- To oni, za przeproszeniem, truli mi dupę za twoimi plecami. Ja ich skutecznie odtrącałam, toteż nie uznaję tego za złamanie zasad.

Tony uniósł brwi ale fachowo go ignorowałam. Mike zapatrzył się na mnie z furią w oczach. Przez te dwa lata zdążyłam się już przekonać, że gdyby chciał, to mógłby strzelić do Tony'ego. Musiałam więc przeprowadzić te rozmowę bardzo profesjonalnie i spokojnie. Z tym ostatnim może być mały problem.

-Zrobiłaś się wyszczekana Hailie Monet- oznajmił- Jednak umowa, to umowa.

-Żądam zmodyfikowania jej- warknęłam.

Mike zaśmiał się głośno.

-Nie można tego zrobić. Dobrowolnie podpisałaś dokumenty, więc musisz się do nich stosować. O modyfikowaniu zasad mogłaś pomyśleć dwa lata temu.

Ale mnie wkurzył.

-Dobrze wiesz że nie mogłam i że nie podpisałam papieru z własnej woli!- fuknęłam.

-Wiem, ale to nic nie zmienia. Możesz się pożegnać ze swoim kochanym braciszkiem- powiedział i przycisnął lufę broni w głowę mojego brata.

Na te słowa zamarłam. On serio ma zamiar to zrobić. On to zrobi.

Zaczęłam panikować. Spojrzałam na brata z bólem w oczach. O ranie już zapomniałam. Chyba nawet przestała już krwawić.

Tony był zdezorientowany ale gdy usłyszał kluczowy fragment rozmowy cały zesztywniał.

-Wybacz, młody. Podziękuj siostrzyczce- zarechotał Mike.

O, nie. Tak się bawić nie będziemy.

-Nie możesz tego zrobić- warknęłam.

Mike spojrzał mi w oczy.

-Ah, tak? A temuż to?- mówiąc to skierował pistolet na mnie.

I wtedy mi się przypomniało. Nie mogę uwierzyć, że dopiero teraz!

Ja też mam broń.

Uśmiechnęłam się do siebie, a mój porywacz uniósł brwi.

Wzięłam głęboki wdech. Będę tego żałować. No cóż. Tony mnie zabije. Przysięgam. Ale to jedyny sposób. Muszę spróbować. Raz kozie śmierć.

-Ponieważ Anthony Monet jest bratem dwóch członków organizacji- ryknęłam głośniej niż zamierzałam ale emocje przejęły kontrolę.

No i tyle ze spokojnej rozmowy.

Tony spojrzał na mnie z niedowierzaniem, a ja kontynuowałam:

-Vincent Monet i ja należymy do organizacji- mówiąc to sprawnie wyjęłam swoją broń i wymierzyłam w Mike'a. Mężczyzna znieruchomiał na parę sekund.

-CO?- warknął zdezorientowany Tony.

-Spadnie na ciebie wielkie nieszczęście, zabijając go. Dobrze o tym wiesz- dodałam półszeptem ignorując brata.

Porywacz się roześmiał. Znowu.

-Hailie Monet, uważam, że jesteś na tyle mądra by wiedzieć, że jeżeli ty zabijesz mnie, to na ciebie również spadnie nieszczęście.

-Oh, ja doskonale zdaję sobie z tego sprawę- syknęłam- Dlatego. Opuść. Broń.

-A jeżeli ci odmówię?- spytał z uśmiechem.

Odwzajemniłam go. Nie wiem co mną kierowało. To nie była złość. To coś większego. Wwiercałam swoje rozwścieczone oczy w mężczyznę przede mną. Co ja gadam? W moich oczach była czysta furia. Nikt nie będzie groził mojej rodzinie. Już za długo podporządkowywałam się czyimś regułom. 

Czas na moje zasady.

~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz