Oddycha

785 42 8
                                    

                                                               POV: Dylana

Prawie spowodowałem wypadek. Przejechałem dwa razy na czerwonym świetle. Nie przepuściłem ludzi przez pasy i znacznie przekroczyłem prędkość, by zatrzymać się pod salą operacyjną, bezsilny, targany wzburzonymi emocjami. Przez te właśnie emocje walnąłem pięścią w ścianę.

-Daj spokój- wymamrotał słabo Tony- Idź do łazienki przemyć te rany bo zakażenia dostaniesz- mówiąc to wskazał na moje nadgarstki.

-W dupie mam czy dostanę czy nie- warknąłem- Ja... Muszę ją zobaczyć... Muszę coś... zrobić. Nie możemy tak tutaj tylko stać...

-Wiem- odparł- Ale akurat teraz musimy czekać. Jak będziesz się tam na siłę dobijał to jeszcze im coś popsujesz

-Popsuję, to ja zaraz ciebie- żachnąłem robiąc głębokie, wściekłe wdechy.

-Uspoku...- zaczął Tony, ale przerwał bo z sali operacyjnej wyszedł lekarz.

Ten sam co mówił, że ją ocalą.

-Panowie Monet?- zapytał poważnie i formalnie.

Jego głos w tej chwili brzmiał podobnie do głosu Vincenta, ale brakowało w nim krzty chłodu.

-Tak- odparłem przepełniony nadzieją.

-Czy zastanę w tej chwili Vincenta Moneta?- na jego piersi błyszczała plakietka z imieniem. 

Nazywał się John jakiś.

-Tak- odpowiedział Vincent jak zwykle elegancko i z wyższością wkraczając do szpitalnego korytarza.

Zaraz za nim przyszli Shane i Will.

-Chciałbym przekazać pewne informacje dotyczące panny Monet. Mogę podać je w tym momencie, czy mam zaprosić pana do gabinetu?- zapytał nad wyraz normalnie.

-Mów teraz- odparłem za Vince'a zaciskając pięści.

Lekarz zerknął kontrolnie na mojego najstarszego brata, który kiwnął potwierdzająco głową.

-Dobrze. W takim razie niestety, z przykrością muszę powiadomić, że szansa na przeżycie tej młodej dziewczyny, nie jest zbyt duża. Przykro mi, ale wygląda na to że nie jesteśmy w stanie nic zrobić- oznajmił zachowując nieprzejęty wyraz.

Zamarłem. W tym momencie coś we mnie pękło.

                                                      POV: Vincenta

Mimo że tego nie pokazałem, świat pode mną się załamał. Hailie nie żyje. 

Przez naszego ojca.

Byłem o krok od utracenia kontroli, ale uprzedził mnie Dylan. W jednej chwili zacisnął pięści, a w drugiej obserwowałem jak mój młodszy brat rzuca się na lekarza. Przyszpilił go do szpitalnej ściany i złapał za szyję. Mężczyzna momentalnie zbladł. Patrzyłem na to w skupieniu, nie przerywając tej scenki. Nawet nieświadomie złapałem się za podbródek.

-Mówiłeś, że ją uratujesz- warknął Dylan, gotowy zamordować tego pracownika szpitalu.

Jego uścisk diametralnie się wzmocnił, a facetowi kończyło się powietrze. Nie zamierzałem nawet drgnąć.

-Powiedziałeś...- wysyczał powoli Dylan, by jego słowa rozbrzmiały groźnie i dotarły do umysłu mężczyzny-... że ją uratujesz

-Ja...- bełkotał lekarz- ... myślałem...

-W dupie mam co myślałeś!- ryknął Dylan i uderzył nim o ścianę. 

-Przepraszam... panie Monet... ja...- jąkał się lekarz ale ktoś mu przerwał.

Z sali operacyjnej wypadła młoda dziewczyna. Miała na sobie lekarski fartuch, ale nie wyglądała na lekarkę. Bardziej na asystentkę. Na jej twarzy malowało się coś na kształt lęku, ekscytacji, strachu i radości.

Patrzyłem w oczekiwaniu na to, co się wydarzy.

Kobieta widząc swojego znajomego, poobijanego i podpartego do ściany, oraz Dylana, całego obkrwawionego na koszulce, na chwilę zdrętwiała. Wciągnęła szybko powietrze i doskoczyła do Dylana by zabrać jego wielkie ręce z szyi swojego wspólnika. Dylan zagrodził jej drogę.

-Puść go!- warknęła a potem zwróciła się do mężczyzny- Jesteś potrzebny na sali nr 208. Teraz- ostatnie słowa mocno podkreśliła.

Na chwilę znieruchomiałem, a na mojej twarzy spiął się każdy mięsień.

Dylan momentalnie opuścił ramiona. Stanął w bezruchu i przepuścił lekarzy, którzy natychmiast ruszyli pędem w stronę pokoju.

-Co się dzieje?- zapytał półprzytomnie Dylan, wpatrując się w drzwi sali, za którymi zniknął lekarz.

Młoda dziewczyna zatrzymała się na chwilę by prześlizgnąć po nas wzrokiem i oznajmiła:

-Dziewczynka oddycha

-------------------------------------------------------------------

Kochani! Dziękuję wam że to czytacie, że czytacie moje opowieści, oraz że mnie na bieżąco wspieracie.

Ale mam prośbę.

Jutro (03.06.2024) mam urodziny. Chciałam się spytać czy dalibyście radę zrobić mi malutki prezencik i czy pomoglibyście mi wbić 50 obs?

To dla mnie wiele znaczy.

Z góry dziękuję i informuję, że MOŻE jutro pojawi się jakiś special. (czyt. specjał) (nwm czy dobrze napisałam)

POZDRAWIAM <333

~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz