,,Piękne,, zdjęcia

757 38 59
                                    

                                                              Hailie

Standardowo obudziłam się z potwornym bólem zszytej rany i pulsującym bólem głowy. To była teraz moja codzienność, dlatego nie przejmując się tym rozejrzałam się po pokoju wypatrując jakiegokolwiek zegara. Szpitalne okienko było zasłonięte cholerną firanką w kwiatki, więc nie wiedziałam jaka jest pora dnia.

Rozejrzałam się.

Shane jak zwykle spał na parapecie. Na głowie miał swoje czerwone słuchawki, które tak właściwie nie były jego, tylko Dylana. Jedna noga zwisała mu z tej ,,półki,, na której rozłożył się tak, że nawet milimetr nie pozostał. Buzię miał otwartą i tak jak codziennie chrapał głośno. Gdybym nie była tak zmęczona swoim ciągłym takim samym stanem zdrowia, nawet bym ryknęła śmiechem.

Obok mnie na fotelu usadził się Tony. Również chrapał z otwartą buzią. Na ten widok uśmiechnęłam się. To było trochę śmiesznie, widzieć Tony'ego (czyli takiego typowego bad boya) w takiej sytuacji. Jego wytatuowana ręka spoczywała na moim materacu. 

Nie mogłam się powstrzymać i wzięłam swój telefon z stolika nocnego i strzeliłam im zdjęcia w tak pięknych okolicznościach.

Rozglądałam się po salce i zerknęłam do łazienki (która swoją drogą było otwarta) i nie widziałam nigdzie Dylana.

Wyszedł

A bliźniacy śpią

To była idealna okazja na rozprostowanie nóg. Święta trójca stała się bardzo przewrażliwiona na moim punkcie. Zabraniali mi nawet wstawania samej z łóżka! Do łazienki chodziłam z ich pomocą. A gdy tylko odważyłam się sama wstać z materaca, dostawałam od Dylana 15 minutowy wykład na temat wstrząśnięć mózgu i moim stanu zdrowia. To było nienormalne.

W sensie, bardzo mi miło że o mnie dbają i się martwią, ale jak sama czuję się na siłach by wstać, to powinni mi pozwolić.

Dlatego ucieszyłam się że nikt nie zobaczy jak sama pochodzę chwilkę po pokoju i umknę na kilkanaście minut do łazienki na porządny prysznic bez pytań w stylu ,,Wszystko w porządku?".

Poniosłam się powoli z materaca by nie zakręciło mi się w głowie i postawiłam nogi na ziemi. Wyprostowałam się i wyciągnęłam, uśmiechając się lekko że nie muszę słuchać marudzeń braci. Po cichutku udałam się do łazienki, ale ktoś mnie zatrzymał.

-A ty gdzie się wybierasz?- Dylan stał oparty o framugę szpitalnych drzwi.

O dziwo, nie podbiegł do mnie od razu i nie ,,pomógł,, ustać na nogach. Widocznie uznał że skoro przebyłam już taki ,,szmat drogi,, to dam radę stać w miejscu.

Nieprawdopodobne.

-Do Ohio- mruknęłam ironicznie.

Dylan uniósł brwi i nie wiem czy gdy wypowiedział następne pytanie również żartował, czy wziął moje słowa na poważnie.

-Czemu niby?- zmarszczył czoło.

-Bo ciebie tam nie ma- mówiąc to odwróciłam się i poszłam do łazienki.

Dylan mnie nie zatrzymał.

Nowe osiągnięcie

                                                      ~~~~~~

Wzięłam prysznic, ogarnęłam się i z ręcznikiem na głowie wyszłam z łazienki. Zostałam zbombardowana spojrzeniami braci, którzy się obudzili.

-Kto tu wykorzystał biednych braci- zażartował Shane, siedząc na moim szpitalnym materacu i spoglądając na mnie radośnie, po czym dodał- Cieszę się że czujesz się lepiej.

Faktycznie zauważyłam że dzisiaj czułam się lepiej niż przez ostatnie dni spędzone w szpitalu.

-Ja też- odparłam i usiadłam na łóżku obok brata.

Złapałam za pilota od telewizora i włączyłam telewizję, ale nic ciekawego nie leciało więc zaraz ją wyłączyłam. Rozejrzałam się w poszukiwaniu zajęcia, bo już o wiele za długo siedziałam znudzona w tej norze.

-Nudno tu- oznajmiłam nagle.

Tony mruknął coś niezrozumiałego, a Dylan usiadł przy mnie i naszym bracie na łóżku i wyciągnął z kieszeni znaną nam grę karcianą.

-Skąd masz?- zainteresowałam się wyrywając mu karty Uno.

-Z kieszeni- odparł spoglądając na mnie zaczepnie.

Dałam mu boksa w ramię i rozłożyłam karty.

-Tony grasz?- spytałam.

Tony zerknął na mnie kątem oka, a widząc co trzymam bez słowa usiadł między mną a Dylanem.

                                                     ~~~~~~

W trakcie rozgrywki do mojego szpitalnego pokoiku zawitała pielęgniarka i tak jak codziennie o godzinie 11 podała mi przez kroplówkę żywienie. Nie zaspokoiło to mojego pustego żołądka, robiącego we mnie akrobacje z głodu, ale przynajmniej miałam za to za sobą. Nigdy nie lubiłam igieł.

Ale umówmy się: Kto lubi?

                                               ~~~~~~

-+2- oznajmiłam kładąc kartę i skazując Shane'a na dobranie kart.

Ten jednak nic nie dobrał bo położył swoją kartę ,,+4,,

-Kurwa- mruknął Dylan i dobrał sześć kart.

Tony za to dał mi niebieski blok.

-Ej- oburzyłam się.

-Co

-To- odparłam.

-To tylko gra- mruknął.

-Jeszcze się odegram- odmruknęłam tym samym tonem co on.

-Niby jak?- prychnął.

-A niby tak, że tak się składa iż mam twoje piękne zdjęcie jak śpisz z otwartą buzią i się ślinisz- oznajmiłam triumfalnie.

Dylan i Shane parsknęli śmiechem, a Tony wbił we mnie znudzony wzrok.

-Tak?- zapytał zirytowany- A zdajesz sobie sprawę że ja również posiadam twoje ,,piękne,, zdjęcia?

Kolejne parsknięcia śmiechem.

Już otwierałam usta żeby się kłócić, ale w drzwiach mojej salki stanął Vincent. Ubrany jak zawsze w czarny garnitur, lecz jego włosy były mniej dokładnie ułożone niż zwykle. Wywnioskowałam że znaczyło to że jak zwykle się przepracowywał co podkreślały lekkie wory pod jego oczami i blada twarz.

-Z jaką sprawą mnie wzywaliście?- zwrócił się chłodno do chłopaków.


~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz