Idealna szansa

713 34 12
                                    

                                                             Hailie

Mila nadal łaziła w kółko mamrocząc pod nosem, a jej ochroniarze pilnowali moich braci, nie zwracając na mnie uwagi.

I to był błąd.

-Jesteś, kurwa, żałosna! Po prostu żałosna!- gawędziła dziewczyna, jakby była nieprzytomna, nieobecna- Jesteś nikomu nie potrzebna! Jak można tobie zaufać...

W pewnym momencie się wyłączyłam.

Wyłączyłam swoje galopujące myśli i niepotrzebne głosy w głowie. Wyłączyłam gadanie dziewczyny przede mną, która tak na marginesie już zniszczyła mi życie.

Skupiłam się na pistolecie Vincenta, który leżał niecałe półtora metra ode mnie.

Ale żeby go zdobyć, musiałam podjąć inną strategię.

-Przepraszam- odezwałam się do Mili.

-Przepraszasz?- warknęła- Co ty sobie myślisz? Jak ty to sobie wyobrażasz? 

Wgapiała się we mnie zagadkowym, drwiącym wzrokiem, w którym dostrzegłam resztkę nadziei. 

-Będziemy współpracować- oznajmiłam twardo.

W tle słyszałam prychnięcie Tony'ego, a kątem oka widziałam, że każdy z moich braci oprócz niego, spuścili głowy. 

On nie spuścił, bo gapił się na mnie wściekłym, zawiedzionym wzrokiem.

-Będę lojalna tylko...- spojrzałam na Milę.

Jej wyraz twarzy się zmienił.

-... tylko nie każ mi robić... tego- dokończyłam ukradkiem zerkając na Tony'ego.

-Dobrze- westchnęła Mila z irytacją, znów się odwracając- udowodnisz mi to inaczej...

Dziewczyna zaczęła myśleć na głos. Wymyślać jakieś skomplikowane rzeczy, lub plany, w których miałam uczestniczyć.

I nawet nie wiedziała, że ja jej nie słucham.

Ponieważ ja, skupiłam się na wolnym, wolniutkim przesuwaniu się w kierunku pistoletu brata.

Poruszałam się nadal na leżąco, tak jak upadłam. Pod dłońmi czułam krew, która trochę mnie obrzydzała. Na szczęście, uczucie obrzydzenia było zgładzone przez wściekłość i adrenalinę. Miałam ochotę ją zabić. Miałam serdecznie dość wszystkiego, co tu się działo. 

Nawet siebie.

Bo to było za wiele.

Cały czas czułam na sobie wzrok brata. Tylko że teraz, gapił się na mnie zdezorientowany. Nie wiedział, co się dzieje i co robię. Aż wreszcie rozkminił, w którą stronę powoli się posuwam i wtedy wyszeptał:

-Hailie, co ty kurwa, robi..- przerwał bo spiorunowałam go spojrzeniem.

-...albo przyniesiesz mi te dokumenty z biura, byśmy mogły...- mówiła Mila, myśląc na głos.

Przerwała, bo usłyszała jakieś szmery.

-Hailie?- odezwała się.

-Tak?- odpowiedziałam, pociągając nosem i drżąc głosem, by ta zdradziecka suka myślała że jestem roztrzęsiona.

-Podejdź tu- rozkazała, nawet na mnie nie patrząc.

I wtedy dała mi idealną szansę.

                                                           POV: Tony'ego

Patrzyłem skoncentrowany na ruchach siostry. Mila wezwała ją do siebie. Hailie posłała mi przelotne spojrzenie abym trzymał buzię na kłódkę.

Powoli wstała i dyskretnie postawiła krok, w stronę broni. Robiła to prawie bezszelestnie.

-Ej- szepnąłem, ale nie do Hailie.

Ta posłała mi karcące spojrzenie, choć nie mówiłem do niej. Chciałem zwrócić uwagę braci. 

Dylan i Vincent jako jedyni mnie usłyszeli i podnieśli na mnie wzrok. Delikatnie wskazałem głową na Hailie. Dylan wywrócił oczami, ale spojrzałem na niego dobitnie. 

Wreszcie, powędrował za moim spojrzeniem.

Akurat wtedy, Hailie chowała sobie pistolet do tylnej kieszeni spodni. 

-Co jest- szepnął Dylan bardziej do siebie niż do nas.

Nasza siostra chwiejnie i powoli ruszyła w stronę Mili. 

We trójkę patrzyliśmy wyczekująco, jak dziewczynka staje przy tej szmacie i coś do niej mówi. Nie słyszałem co. Za to słyszałem odpowiedź Mili.

-Na prawdę myślałaś, że oszukasz mnie w ten sposób?- zaśmiała się złowrogo.

Odruchowo zesztywniałem.

~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz