Hailie
Dotarliśmy do rezydencji. Do domu. Mojego domu. Rety, ile się w moim życiu pozmieniało. Wpatrywałam się w rezydencję jakbym ją zobaczyła po raz pierwszy. Byłam w większym zachwycie, niż gdy pierwszy raz tu zawitałam. Bo wreszcie, po tylu latach, wróciłam do domu.
Dylan otworzył mi drzwi od samochodu Vince'a, ponieważ to właśnie z nim wracałam ze szpitala. Spojrzałam na niego z ukosa.
-Przecież umiem otworzyć sobie drzwi- mruknęłam obrażalsko.
-Jak zwykle tryskasz zachwytem- zadrwił mój brat.
Tony mignął za plecami mojego wrednego brata, nawet na mnie nie patrząc. Shane poszedł w jego ślady, jednak on zachował trochę kultury i troski, bo spojrzał na mnie tak, jakby pytał czy potrzebuję pomocy. Pokręciłam przecząco głową i się uśmiechnęłam. Ponownie wróciłam wzrokiem do Dylana i ignorując jego wielką łapę, dźwignęłam się na nogi o własnych siłach.
No, prawie.
Prawie, ponieważ gdy tylko moja ranna noga zetknęła się z ziemią, przestała mnie słuchać i runęłam na fotel pasażera w samochodzie. Westchnęłam ciężko odchylając głowę do tyłu.
-Hailie- zwrócił mi uwagę Vincent, nadal siedzący za kółkiem i przyglądający się tej scence- I tak powinnaś jeszcze leżeć- zauważył- Jeżeli nie będziesz się oszczędza...
-Tak, wiem- przerwałam mu- Możliwe że będę kuleć do końca życia...- to zdanie wypowiedziałam bąknięciem, bo nie miałam zamiaru zostać takim jakby pół kaleką.
Po chwili dodałam jeszcze cichutko:- Nienawidzę tego wózka
Ku mojemu zdziwieniu, mój najstarszy brat albo nie usłyszał, albo nie skomentował. Za to Dylan słyszał głośno i wyraźnie. W tym czasie Will już wyciągnął wózek inwalidzki z bagażnika i postawił go obok Dylana, by mógł pomóc mi się na niego dostać. Na widok krzesełka na kółkach znów wystrzeliłam głową w tył, na oparcie fotela.
W szpitalu okazało się że mój uraz, jest poważniejszy, niżby się wydawało, a spowodowało to stawianie ciężaru na chorą nogę. Na parkingu przecież na niej stałam.
I teraz żałuję.
Bo gdyby nie to, moi bracia nie musieliby teraz nade mną skakać. Kulka z pistoletu Mike'a wbiła mi się głęboko w nogę. Podobno przebiła jakiś ważny mięsień, który był odpowiedzialny również za chodzenie i opieranie na nim ciężaru. Dlatego przez ten tydzień musiałam jeździć na tym ustrojstwie, a za tydzień (akurat gdy wrócę do szkoły) będę musiała chodzić o kulach.
Super.
Dylan widząc moją reakcję, zastanawiał się chwilę czy czegoś nie zaproponować. W czasie, gdy miałam przymknięte oczy, on westchnął i zwrócił się do mnie:
-Wskakuj- powiedział, odwrócił się i kucnął na kolana.
Patrzyłam na niego chwilę głupim wzrokiem nie wiedząc co się dzieje.
Wskakuj, zanim się rozmyślę- ponaglił mnie.
Uśmiechnęłam się szeroko. Mój ,,wredny,, brat właśnie uratował mnie przed wsiadaniem na krzesełko na kółkach.
-Dylan- syknął Vincent.
-Nie sądzę, by był to dobry pomysł- dodał Will przez zaciśniętą szczękę.
-Zluzujcie dupy- uspokoił ich Dylan- Przecież jej nie upuszczę
Will wywrócił oczami, a Vincent nic nie powiedział, więc uznałam to za zielone światło do wskoczenia na plecy mojego brata. Dobra, może nie ,,wskoczenia,, ale powolnego wgramolenia się. Przesunęłam się na brzeg fotela, tak że siedziałam na jego krańcu. Dylan zniżył się jeszcze bardziej. Powoli oplotłam swoimi ramionami jego szyję i zaczepiłam się zdrową nogą o jego brzuch. Mój brat złapał delikatnie za moją nogę z raną i uważając by mnie nie zabolało, obwiązał ją sobie również na wysokości brzucha. Trochę zabolało, ale nie robiłam problemu bo Dylan właśnie z własnej woli mnie niósł.
CZYTASZ
~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~
Teen FictionCzternastoletnia Hailie Monet straciła dwie najukochańsze osoby w swoim życiu. Dziewczyna musiała zamieszkać z braćmi, ale niespodziewane wydarzenie zmienia całą ich historię. Hailie zostaje perfidnie uprowadzona, zaraz po wypadku na motocyklu ze sw...