Drama

1.3K 50 3
                                    

                                                                       Hailie

Otworzyłam oczy.

Moje powieki były ciężkie. Ledwo i powoli uniosłam je by najpierw ujrzeć czerń, a potem troszkę rozmazany obraz. Z czasem stał się ostry. Rozejrzałam się nieprzytomnie. Obok mnie na fotelu siedział Tony ze wzrokiem wlepionym w ekran telefonu. Spróbowałam się lekko podnieść. Momentalnie poczułam bardzo silny ból w nodze. Jęknęłam. Oczy brata w mgnieniu oka były we mnie wlepione i już wtedy poczułam jego rękę na ramieniu bym nie mogła wstać. 

-Leż- powiedział lekko poddenerwowany.

Mrukliwy i marudny Tony wrócił.

-A gdzie się podział rozemocjonowany i kochany chłopczyk?- burknęłam kładąc się na szpitalnym materacu.

-Ha ha- odparł bez krztyny rozbawienia- Zaraz przyjedzie Vince to pogadamy

Zacisnął mi się żołądek. Vincent tu jedzie. 

Vince.

-Eeeee, to ja chyba już się dobrze czuję- powiedziałam cicho ponownie starając się podnieść.

-Co z tobą?- zapytał, a ton jego głosu podchodził pod warknięcie. Uniosłam brwi. Tony ogarnął że popełnił malutką gafę- Sorry, Dylan zrobił dramę- przyznał po chwili.

Ponownie mój żołądek zrobił fikołka. 

-Dylan tu jedzie?!- zapytałam podnosząc głos.

-No... Raczej tak- odmruknął Tony- Zrobił taką dramę że za cholerę nie odpuści przyjazdu tutaj

Przełknęłam ślinę.

-Dramę...?- powtórzyłam głupio.

-W sumie to Will pewnie też przyjedzie- dodał- Może też Shane. 

Moje gardło zacisnęło się mocno. Nie widziałam swoich braci od dwóch lat. Tych najstarszych. Święta trójca przez ostatnie dni parę razy mnie nachodziła ale to się nie liczy. Przynajmniej mam taką nadzieję, bo po tym co im powiedziałam mogli mnie znienawidzić.

Mimo że wiadomo, kochałam ich i w ogóle, to szczerze mówiąc bałam się tego spotkania. Jak ja mam spojrzeć w oczy Vincentowi? Przecież byłam członkiem cholernej organizacji! W sumie nadal jestem....

Albo spojrzeć na Willa.

Przecież ja zabiłam człowieka.

A Dylanowi dam radę zajrzeć w oczy po tym co im mówiłam?

Przecież byłam okropna.

Nagle rozbolał mnie brzuch. Moją uwagę pochłonęło ssanie w żołądku ale nie od głodu, tylko stresu. Czasami mam wrażenie że to życie nie jest moje. Życie, w którym zostałam perfidnie odłączona od swojej rodziny, z którą nie mieszkało mi się najwspanialej ale jednak byliśmy rodziną. Zepsułam naszą więź, odwracając się od nich w bardzo okropny sposób. Zepsułam naszą relację.

Nienależącym do mnie życiem można również nazwać należenie do Rodziny Monet. Nazwisko Monet jest wiązane z władzą, pieniędzmi, czasami strachem. Ja po prostu tutaj nie pasuję.

I właśnie dlatego moje myśli zaczęły krążyć wokół ucieczki. Usuwając się z ich życia, pozbędę się ich dodatkowego i uciążliwego problemu.

Nagle w pokoiku rozbrzmiał brzęczyk. Okazało się że to telefon Tony'ego. Wszystkie moje przemyślenia w jednym momencie prysły jak bańka.

-To Vince- oznajmił odrywając wzrok od ekranu komórki- Za 10 minut będą

Ból brzucha wrócił.

-Muszę iść do łazienki

                                                   POV: Dylana

Zapukałem do pokoju Willa i po usłyszeniu cichego ,,proszę,, wparowałem tam i chyba przewróciłem coś na jego stole gdy oparłem się o blat. Will siedział przy swoim biurku i przeglądał coś na laptopie.

-Nie rób rabanu- mruknął.

Will od kilku dni wstawał lewą nogą i zrobił się bardzo pesymistyczny. Codziennie pytał się o Hailie. Jednak mimo iż chciał ją zobaczyć to zwykle albo miał spotkania, albo Vince mówił żeby się nie mieszał.

-Słuchaj, musimy się zbierać- powiedziałem a w moim głosie nadal pobrzmiewała lekka irytacja.

Will spojrzał na mnie z uniesioną brwią.

-Co jest?- zapytał podejrzliwie.

-Zbieraj się, musimy jechać. Teraz- oznajmiłem.

-Słucham? O co chodzi?

-Will, ogarnij się- warknąłem.

-Dylan- syknął.

Dobra, jeżeli chce wiedzieć, to się dowie.

-Hailie jest w szpitalu- powiedziałem z zaciśniętą szczęką.

Przyglądałem się powoli temu, jak twarz Willa tężała i zmieniała się w zmartwioną i przerażoną. Wtedy dotarło do mnie że dosłownie, zrzuciłem na niego bombę. Jak ktoś wspominał przy Willu o Hailie, zawsze się spinał, nie odzywał i tak jakby wyłączał. Przez ostatnie dni chodził z głową w chmurach, i jak wracaliśmy z galerii to siedział w kuchni czekając tam nawet przez długie godziny. Dlatego postanowiłem go trochę uspokoić.

-Nic jej nie jest. Tony przy niej czuwa- powiedziałem szybko.

Will wziął głęboki wdech i wychrypiał:

-Co...?

-Musimy jechać- oznajmiłem stanowczo.

-Co się stało?

-Nie wiem- przyznałem- Vince wie. Czeka w samochodzie- mówiąc to wyszedłem z jego pokoju.



Chwilę później już siedzieliśmy w aucie. Will i ja wypytywaliśmy Vincenta o każdy szczegół który znał. Zanim się obejrzeliśmy, byliśmy już pod szpitalem.

~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz