Blizny

768 37 67
                                    

                                                                   ...

                                                                    Hailie

Minął JEDEN dzień odkąd wyszłam ze szpitala. W tym czasie zdążyłam się PRZYPADKIEM dowiedzieć że sprawcą mojego (nie)umarcia był Mike. Również przez ostatni dzień Vincent zdążył wysłać ,,zespół,, i próbował wiele razy odszukać mężczyzny, przy okazji wiele razy się przy tym ,,denerwując,,.

Jednak ja się tym nie przejmowałam. Koniec pokręconych przygód. Koniec niebezpieczeństw. Koniec nieprzewidzianych sytuacji. Koniec kłopotów na każdym kroku i koniec z obrażeniami. Mike'a złapią w swoim czasie. Od teraz będzie tak jak dawniej.

A przynajmniej tak myślałam.

Przekonałam się o tym dopiero gdy dzisiaj popołudniu, po wyjściu ze szpitala, postawiłam nogę w rezydencji Monetów.

-Wreszcie w domu- westchnęłam zmęczona.

Zostawiłam torbę w wejściu i walnęłam się na kanapę. Pierwsze zdezorientowanie pojawiło się w momencie gdy Dylan potknął się o moją torbę, posłał mi uśmiech i położył ją obok mnie na sofie.

No wiem. Zaraz, co?

Spojrzałam na niego spod przymrużonych powiek, zastanawiając się czy tak się cieszy z mojego powrotu i ten raz mi odpuścił czy jest inny powód.

To był inny powód.

Złapałam za torbę, zarzuciłam ją na ramię i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Sprawnie wzięłam prysznic, przebrałam się w miękką, wygodną piżamę i spięłam ciemne włosy w wysoki kucyk. Nałożyłam na twarz nawilżający krem i przejrzałam się w lusterku. Na mojej twarzy było widać ślady zmęczenia ale nie to mnie najbardziej zmartwiło. Swój wzrok przeniosłam na swoją klatkę piersiową. Delikatnie odchyliłam materiał bluzki i od razu rzuciła mi się w oczy duża blizna. 

Westchnęłam.

Zakryłam z powrotem ślad ostatnich przygód i jeszcze raz obejrzałam się w lusterku. Posłałam sobie niezbyt szczęśliwy uśmiech i postanowiłam zrobić sobie kolację.

Zeszłam na dół i od razu moją uwagę przykuła cisza panująca w salonie. Chłopcy najpewniej rozeszli się po swoich pokojach.

Tak więc w samotności zrobiłam sobie jogurt z płatkami czekoladowymi z wysoką zawartością błonnika (który miałam jeść z nakazu lekarzy) i owocami. Taką ,,owsiankę,, przełożyłam do miseczki która była od zestawu z wazonem.

Wazonem w kwiaty

Nie

Naczynie z tym wzorem wylądowały w koszu. Za to moją kolację zjadłam w ładnym kubeczku w kotki :).

Rozsiadłam się na kanapie jedząc swój jogurt i włączyłam sobie jakiś serial. Po dosłownie 5 minutach po schodach zszedł Tony, który bez słowa usiadł obok mnie. Zerknęłam na niego ukradkiem i zobaczyłam że on nawet nie miał telefonu. Zatrzymałam serial i spojrzałam na niego z zmarszczonym czołem.

-Co ty robisz?- posłałam mu wątpliwe spojrzenie.

-Siedzę- burknął odwzajemniając kontakt wzrokowy.

-To widzę- warknęłam- Dlaczego siedzisz tutaj...?

-Bo mogę- odparł burkliwie.

-Ale...- nie wiedziałam jak zareagować ani jak dobrać słowa-... zwykle nie lubisz siedzieć... ze mną.

-Kto tak powiedział?

-Nikt ale takie sprawiasz wrażenie- stwierdziłam zauważając że na schodach stoi Shane- A ty co tu robisz?

-Mieszkam- powiedział i również się do nas przysiadł.

-Dziwni jesteście- oznajmiłam i dojadłam do końca kolację.

Zapadła cisza, która była bardzo niezręczna ze względu na to, że bliźniacy patrzyli przed siebie. Nawet telefonów nie wyjęli. Żeby załagodzić trochę tą niezręczność puściłam dalej mój serial. O dziwo, chłopcy też oglądali.

-Będziecie ze mną oglądać?- zapytałam zdziwiona.

-Tak- odparli w tym samym czasie.

Uniosłam brwi i odpauzowałam film. Oglądając zauważyłam że zrobiło się późno i byłam trochę zmęczona. W pewnym momencie się przeciągnęłam, tym samym odsłaniając skórę pod materiałem piżamy- czyli blizny. Shane i Tony niby ukradkiem się jej przyglądali. Mój wzrok również tam powędrował. Przed oczami rozmazał mi się obraz. 

Zawsze byłam silna, radziłam sobie sama, zwykle nie płakałam. Nie spodziewałam się, że moja własna blizna doprowadzi mnie do łez.

Szybko odwróciłam głowę i niby przypadkiem przetarłam oczy, co wcale nie pomogło.

-Hej...- Shane delikatnie dotknął mojego ramienia.

Odwróciłam się od niego jeszcze bardziej, ale łzy nagle popłynęły mi strumieniami. Ku mojemu zdziwieniu, nagle zostałam objęta przez Tony'ego. Tama jeszcze bardziej puściła. Wtuliłam policzek w materiał jego koszulki i na pewno bardzo ją pomoczyłam łzami. Tony wykonywał okrężne ruchy na moich plecach, co trochę mnie uspokajało ale nie powstrzymało płaczu.

-Co się dzieje?- usłyszałam paniczny głos Dylana.

Nie podniosłam nawet głowy. Nie miałam zamiaru pokazywać kolejnym osobom mojej małej słabości.

-Trochę się rozkleiła z powodu... blizny- przyznał cicho Shane.

Wbrew mojej woli na te słowa wybuchłam jeszcze bardziej.

Dylan znalazła się zaraz za mną i natychmiast też mnie przytulił. Do uścisku dołączył się Shane. 

-Przepraszam...- wyjąkałam nadal przyklejona do Tony'ego- Nie... nie powinnam płakać...

Nieświadomie przycisnęłam się bardziej do brata.

-Nie przepraszaj- powiedział tak cicho, że prawie nie było go słychać.

-To nic złego że jest ci przykro- dodał Shane.

-A płacz nie jest oznaką słabości- dołączył się Dylan.

-Ale powinnam być silna...- wypłakałam.

Dylan i Shane oderwali się od nas, ale ja nadal nie unosiłam głowy. Przyklejona do młodszego z bliźniaków poczułam na swojej brodzie spływające łzy, a zaraz potem uścisk Dylana. Podniósł moją buzię nawiązując ze mną kontakt wzrokowy.

-Jesteś silna- powiedział- Nie płaczesz dlatego że jesteś słaba. Płaczesz dlatego że byłaś silna za długo.

Na te słowa kącik ust uniósł mi się delikatnie. Mimowolnie zerknęłam na swoją bliznę z mniejszą niechęcią.

-A blizny nie są oznaką słabości- dodał znów cicho Tony- Można uznać że są to odznaki. Między innymi za odwagę i siłę- po tych słowach powoli mnie od siebie odczepił i ulotnił się bez słowa.

Tak to z nim jest jak gada o uczuciach.

Słowa chłopców na prawdę mi pomogły. 

Przed spaniem jeszcze chwilę oglądałam bliznę patrząc na nią z myślą że miałam takich wiele. Może nie fizycznych, ale psychiczne też się liczą.

Mam odznaki.

Za odwagę i siłę

                                                               ~TY~

Wiesz, że cię szukają. Wiesz, że cię znajdą.

A może nie.

Nie znajdą cię gdy sam do nich przyjdziesz. Złożysz wizytę.

Nie będą cię szukać pod swoim domem.

Jedyne co znajdą to twoją zemstę.

Tym razem od niej nie uciekną

~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz