Hailie
Odgoniłam tę myśl szybko bo to było nie możliwe. Niemożliwe, prawda?
Prawda?
Na szczęście nie musiałam więcej tego rozkminiać bo do mojej salki po chwili wszedł Will. Bez słowa przysiadł obok mnie i westchnął ciężko.
-Nie musiałaś tego robić- powiedział cicho.
-Hm?
-Nie musiałaś z NIM współpracować- wyjaśnił- My byśmy sobie jakoś poradzili
-Tylko że ja byłam mała...- bąknęłam jakby to była jakaś wymówka.
-Wiem- uśmiechnął się- Ale teraz wszystko jest w porządku- mówiąc to uścisnął mnie mocno, a ja bez słowa się w niego wtuliłam. Uwielbiałam Willa
-Mhm- mruknęłam w jego jasną bluzę.
Zapadła cisza, którą przerwał wchodzący do sali Dylan.
-Czemu to zrobiłaś?- warknął z wyrzutem. Oderwałam się od ulubionego brata i spojrzałam na tego wrednego z ukosa.
-Nie warcz na mnie- syknęłam.
Dylan wziął głęboki oddech i przymknął na chwilę oczy.
-Sorry- poprawił się- Ale nie podoba mi się to
-No co ty nie powiesz...- burknęłam do siebie ale on i tak na ten tekst zareagował:
-Hailie- odezwał się znowu- To serio nie powinno się stać-powiedział jak gdyby to było jakieś najnowsze odkrycie o wszechświecie.
-Serio?- uniosłam brwi- A ja myślałam że każda nastolatka jest zabrana od rodziny i zmuszona, kurwa, do pracy za biurkiem
-Hailie- upomniał mnie Will, a Dylan zmarszczył czoło.
-CO
-Wyrażaj się- odpowiedział mi wredny brat.
-Tyle że ja się wyrażam- oznajmiłam- Jeśli pozwolicie, to nie gadajcie o tym więcej, bo przez te dwa lata to ja miałam jakieś porąbane szkolenia i zadania, a nie wy. Pozwólcie mi się nacieszyć wolnością, a komentarze zostawcie sobie na później
Dylan i Will zamilkli, a do pokoju wszedł Tony.
-Gdzie Vince? spytałam jakby nigdy nic, już swoim słodkim, niewinnym tonem.
-Gdzieś se poszedł- odparł.
Westchnęłam. Z moimi braćmi to się nie da komunikować.
-A, i Shane się wkurwił- dodał Tony siadając na fotelu.
-Słucham?- podłapał temat Will.
-Dzwonił gdzie jesteśmy-T
-I powiedziałeś mu?- Dylan patrzył na niego z niedowierzaniem.
-No. Wkurwił się- powtórzył mój najmłodszy brat i zaczął grzebać w swoim telefonie.
-Idiota- mruknął wredny brat.
Siedzieliśmy wszyscy razem aż dołączył do nas Vincent. Rozmawiał z kimś przez telefon. Przeskanował pomieszczenie i skinął głową na Willa, który nie wiem czemu, ale wyszedł. Vince zamienił się z nim miejscem i teraz to on siedział przy mnie i wwiercał we mnie swoje lodowate oczy.
-Hailie, za tydzień wracasz do szkoły- oznajmił stanowczo.
-Nie...- jęknęłam odchylając głowę do tyłu.
-Ale co, ona będzie z tą raną tak chodzić?- zainteresował się Tony, przeżuwając coś w buzi i mówiąc w tym samym momencie.
Zerknęłam na niego przelotnie i zobaczyłam że w swoich wytatuowanych łapach trzyma paczkę chipsów. Skąd on je wziął?
-No właśnie- podłapałam.
-Będziesz chodzić z kulami- oznajmił- Nie rób z siebie ofiary.
Burknęłam coś pod nosem na te słowa. Oczywiście że będę robić z siebie ofiarę. Przez dwa lata tego nie robiłam. Wczuwałam się w rolę cholernego dziada z organizacji (nie licząc Vincenta).
-Daj- rozkazałam i wyciągnęłam rękę w stronę paczki przekąsek.
Tony coś burknął ale podał mi całą paczkę, co bardzo mnie zdziwiło, ale po chwili w rękach trzymał nową. Już zapomniałam jak to jest.
Jak to jest zajadać sobie chipsy i wiedzieć że nic im nie grozi.
-Jecie chipsy beze mnie?- zapytał nowy głos.
Dylan prychnął, Tony wywrócił oczami, a Vince po prostu wgapiał się w sapiącego z wysiłku Shane'a, stojącego w drzwiach. Złapałam z nim kontakt wzrokowy, a on bez słowa podszedł do mnie i naszego najstarszego brata by mruknąć do niego:
-Suń się Dziadku Vince
Gdy Vincent faktycznie zrobił mu miejsce, wyściskał mnie chyba za te wszystkie lata i zabrał mi chipsy.
Chyba nic się nie zmieniło.
CZYTASZ
~Rodzina Monet ~ Mafia Monetów~
JugendliteraturCzternastoletnia Hailie Monet straciła dwie najukochańsze osoby w swoim życiu. Dziewczyna musiała zamieszkać z braćmi, ale niespodziewane wydarzenie zmienia całą ich historię. Hailie zostaje perfidnie uprowadzona, zaraz po wypadku na motocyklu ze sw...