Gdy Mistrz skończył ogłaszać treść wiadomości, wszyscy pogrążyli się w długim milczeniu. Na początku uważali to za zwykłe brednie czy żart, który został zrobiony z czystej złośliwości. Jednak pieczęć Rady Magów i zaklęcie otulające kartkę papieru, mówiły same za siebie. Był to autentyk i nikt nie mógł tego podważyć. Lecz wciąż pozostawało jedno pytanie dlaczego?
Wnet wzrok wszystkich padł na Natsu, który, zaskoczony ich nagłą reakcją, zaczął rozglądać się dookoła siebie energicznie, nawet nie spodziewając się, że to on może być przedmiotem „podziwiania". Gdy jednak to odkrył, wskazał na siebie palcem i krzyknął na całą gildię:
— JA?!
— A kto inny? — włączył się Gray, który jak dotąd stał cicho. — Jakoś trudno mi uwierzyć, by Lucy „przez przypadek" zabiła kogoś przez szaleńcze napady swojej mocy.
— Odszczekaj to, lodówo! — syknął wyraźnie wnerwiony Dragneel.
— Przestańcie, chłopcy. — Z całych sił próbowała ich uspokoić Heartfilia, która była wyraźnie zaniepokojona niewiarygodnym listem. — Teraz nie czas na kłótnie. Musimy się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi.
— Całkowicie się zgadzam z Lucy — odezwał się Makarov, kładąc list z powrotem na blat. — Tylko proszę o szczerą odpowiedź. Czy coś ostatnio dziwnego się wydarzyło?
Cała trójka magów, która zazwyczaj pracowała jako drużyna, popatrzyła się na siebie pytająco. Dopiero po pewnym czasie do Lucy dotarło, że przed kilkoma dniami miało miejsce tajemnicze zdarzenie.
Usiadła na krześle i zaczęła tłumaczyć reszcie magów:
— Kilka dni temu mieliśmy mieć zlecenie niedaleko Rady Magicznej, lecz nikt nie przyszedł — wyjaśniła Lucy — Ale byliśmy wtedy z Happym i... nic nie zrobiliśmy! — rzekła przekonującym głosem.
Nikt nie wątpił w jej słowa, lecz nadal pozostawała niewyjaśniona kwestia oskarżenia. Będąc świadomi, że musi istnieć jakieś logiczne rozwiązanie, zamilkli, starając się przeanalizować zdarzenia z ostatnich tygodni.
Niespodziewanie rozległ się ogromny huk, a zaraz za nim kolejne.
Przerażeni członkowie gildii spojrzeli w kierunku drewnianych wrót, które trzęsły się pod wpływem uderzeń. Przygotowani na najgorsze, zacisnęli pięści i wyjęli bronie, celując nimi w kierunku drzwi. Nagle hałasy ustały. Każdy popatrzył się na towarzysza stojącego obok i wzruszył ramionami.
Lucy, czując, że coś jest nie tak, wstała i podeszła do Dragneela, kładąc na jego ramieniu swoją dłoń. Wiedziała, że to nie koniec, a dopiero początek. Nie myliła się.
Wnet rozległ się ogromny trzask i całe drzwi rozleciały się w drobny mak, rzucając fragmentami prosto na magów. Ci zasłonili natychmiastowo oczy przed odłamkami, równocześnie przygotowując się na kontratak. Szczególnie Natsu, który był świadomy obecności Lucy i jej niepokoju. Nie mógł zawieść przyjaciółki.
Uniósł do góry pięści i zapalił na nich ogień, robiąc pierwszy krok ku nieznanemu wrogowi. Lecz usłyszał podejrzany dźwięk, który go natychmiastowo zaniepokoił, i zatrzymał się. Cichy pisk zdawał się wydłużać i wydłużać, aż w końcu stał się nieprzerwaną linią melodii, która nie zwiastowała niczego dobrego.
— Kryć się!!! — wrzasnął, ostrzegając resztę towarzyszy.
Jasny blask okrył całe pomieszczenie, oślepiając każdego zebranego. Biały jak śnieg promień przeszył każdego z osobna, celując prosto w delikatne oczy. Widząc jedynie dziwne migawki przed sobą, chowali część ciała za powiekami, a następnie za rękoma. Lecz na nic były ich próby ratunku. Nawet ich krzyki zdawały się kondensować, aż w końcu zanikać w tym koszmarnym świetle. Upadając na ziemię, tracili wszystkie reszki sił, nie rozumiejąc, czym jest broń, której na nich użyto. Ostatkiem sił chwytali się za ręce, pragnąc być razem, gdyby te chwile miały być ostatnie w ich życiu. Nie znali wroga, nie znali powodów i nie wiedzieli, co się z nimi dzieje.
CZYTASZ
[z] Smocze Królestwo
FanfictionPrzeznaczenie nie wybacza Przeznaczenie nie daje pójść własną ścieżką Przeznaczenie jest bezlitosnym bytem, wypełnionym bólem i cierpieniem Odrzuceni. Skrzywdzeni. Wygnani. Ani Natsu, ani Lucy...