Rozdział 48

285 43 14
                                    

Tamaki odwrócił się ku Lucy i uśmiechnął się ciepło. W tym samym momencie przestało grzmieć. Jednak nie zapowiadało się, by pogoda miała ulec polepszeniu; wręcz przeciwnie. Na początku tylko delikatnie kropiło, ale po kilku sekundach spadła ulewa, która całkowicie wstrząsnęła całym miastem.

Lucy dotknęła czoła Katheriny i przymknęła jej powieki, które wciąż pozostawały otwarte. Drżała na widok dziury w ciele martwej, ale starała się tego nie okazywać. Udawała silną przez Tamaki'm, choć marzyła, by zamknąć oczy i uciec.

— Ktoś ją wskrzesił i kontrolował — powiedziała spokojnie. — Skoro to La Pradley, to musimy kontynuować podróż, by go w końcu pokonać.

Tamaki wciąż milczał, tylko patrząc na Lucy. Czekał na jej wyznanie i choć wyglądało, że jej nie słucha, był pochłonięty tym, co ma mu do powiedzenia.

— Katherina wyznała, że to La Pradley, więc musimy znaleźć drania, niech zapłaci za swoje grzechy! — rzekła. — Wszystko uchodzi mu na sucho, nie przejmuje się losem tych, których skrzywdził, a jednak nadal nie wiemy, co jest jego celem. Tamaki, słuchasz mnie?

Mężczyzna podszedł do Lucy, przykucnął obok niej i niespodziewanie przytulił ją. Oplótł ją mocno ramionami, nie dając szans na to, by mogła się wyrwać z tego uścisku. Coraz bardziej przyduszał ją do siebie, nic nie mówiąc. Dla Lucy wystarczył tylko ten gest. Położyła dłonie na plecach Tamaki'ego i oddała się zbliżeniu, które trwało i trwało, aż przerwał je nieznany głos.

— Okrutne.

Tamaki i Lucy wzdrygnęli się.

Zwrócili się w stronę kościoła i tam dostrzegli sylwetkę młodzieńca, który powoli zaczął wyłaniać się z ciemności. Żadna kropla deszczu nie spadła na jego ciało. Natura omijała go z daleka, sprawiając, że powodował jeszcze większe przerażenie.

Tamaki zerwał się i stanął przed Lucy, będąc gotowy do obrony przyjaciółki. Wystawił przed siebie pięści i zapytał przybysza:

— Kim jesteś i czego chcesz?

— Pragnę was ostrzec — odpowiedział nieznajomy.

Lucy otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, lecz zaraz zamilkła, gdy ujrzała pełnię postaci, z którą rozmawiała.

— Zeref — szepnęła.

Młodzieniec skinął głową, potwierdzając jej przypuszczenia. Niespodziewanie rzucił pod nogi Lucy księgę E.N.D. Deszcz spłynął na przedmiot, dlatego Lucy szybko go wzięła do siebie, chroniąc przed zamoknięciem.

— Przeczytaj, kwiecie bogów — rzekł Zeref. — Ty także możesz, Smoczy Pogromco — zwrócił się do Tamaki'ego. — Okrutne jest stracić bliską osobę, ale ja tego samego doznałem, dlatego rozumiem ten ból. Wiem, że mi nie zaufacie, ale wiedzcie, że przybyłem w dobrych intencjach.

Lucy otworzyła księgę, spoglądając do jej wnętrza. Na kartach widniały symbole dawnych bogów, które Lucy i Tamaki widzieli podczas swoje podróży. Część tekstu była zapisana w języku współczesnych ludzi, lecz większość stanowiła niezrozumiały dialekt, który Lucy częściowo rozpoznawała dzięki mocy oczu. Na niektórych stronach zostały przedstawione również rysunki smoków i nieznanych stworzeń z formułami matematycznymi. Najbardziej intrygujący okazał się szkic nierównego kamienia, który stanowił integralną część grubego naszyjnika. Sprawiał, że w piersi serce łomotało w przyśpieszonym rytmie. Dusił ją, jednoczesno szepcząc, by go odnalazła.

Złapała się za pierś i wzięła głęboki wdech.

Lucy spojrzała podejrzliwie na Zerefa, który nie poruszył się od momentu, kiedy otworzyła księgę. Cierpliwie czekał na reakcję dwójki załogantów, uśmiechając się do nich. Lucy zamknęła księgę i odchrząknęła, zastanawiając się chwilę nad tym, co ma powiedzieć wrogowi.

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz