Rozdział 38

411 50 20
                                    

Słodka woń świeżych kwiatów roznosiła się po całym sanktuarium krwi, w którym znajdowała się Wiosna Narodów, Zbawicielka Wybranych i Morderca Wszystkich, Wiedźma Wymiarów...

Ubrana w cienką koszulę nocną, która przylegała do jej nagiej, mlecznej skóry o bladym kolorze, który w pierwszej chwili przynosił myśli na temat śmierci. Z zebranymi włosami w kilka, dużych koków leżała wygodnie na czerwonym fotelu, spoglądając na taflę wody, znajdującą się w ogromnej misie. Na jej powierzchni unosiła się niewielka strużka krwi, tworząca krąg, w środku którego pojawiał się co chwilę obraz bądź scena z życia Lucy Dragon.

— Biedna dziewczyna — szepnęła kobieta.

Uniosła dłoń, tworząc wokół niej czarny dym, który po opadnięciu wyłonił kielich z krwawym winem. Kobieta przystawiła naczynie do ust i zaczerpnęła z niego łyk napoju, rozkoszując się jego słodko—kwaśnym smakiem.

Pełna zadumy i swego rodzaju satysfakcji spojrzała w stronę naczynia, wybierając konkretne sceny z podróży Lucy i Natsu na Trzeci Kontynent. Nie zatrzymując się przy mało znaczących scenach, nagle natrafiła na moment rozmowy Lucy z Tamakim. Kobieta uśmiechnęła się i rzuciła kielichem w misę, rozchlapując wokół wodę zmieszaną z winem i krwią.

— Spotykają się dwa dzieciątka. Jedno zna swe przeznaczenie, a drugie żyje w nieświadomości jutra! — wykrzyknęła donośnie Wiedźma Wymiarów, powstając.

Ruszając przed siebie, powabnie doszła do wielkiej kuli z trzymanymi w niej duszami. Śmiejąc się, wtuliła się w naczynie, nucąc pod nosem cichą melodię. Nagle osunęła się na ziemię, dotykając nagimi ramionami o kamienną posadzę. Przyciągnęła kolana do piersi i załkała.

— Lucy, Natsu, Tamaki, Kurtis, Eric, Komui... i wielu, wielu, wielu innych jest połączonych nieprzerwaną nicią przeznaczenia — szepnęła. — Tak jak ja i wielu, wielu, wielu innych. Może jeśli ta historia zakończy się dobrze, to ja również zakończę swą opowieść.

— Od dawna ci to proponowałem — odpowiedział głos z oddali.

Kobieta podniosła się i spojrzała na mężczyznę stojącego w drzwiach. Posłała mu ciepły, dziecięcy uśmiech, po czym powstała i ruszyła w jego stronę, by rzucić się prosto w jego silne, umięśnione ramiona i rzec:

— Tak!

***

Minęło dopiero kilka dni od wyruszenia w kolejną podróż, a już pierwsze oznaki osamotnienia zaczęły docierać do biednej, porzuconej Lucy, która została pozostawiona na łaskę przyglądania się treningowi męża.

Natsu posiadł Świętą Broń, co zobowiązało go do zdobycia jej mocy. Choć nigdy wcześniej nie władał żywiołem wiatru, teraz jego przeznaczeniem było nauczyć się spuścizny po wielkiej wojowniczce. Jednak od początku nikt nie zadał sobie pytania, dlaczego Lucy także nie powinna ćwiczyć. Jako jedyna posiadała już dwie bronie, lecz ich bezużyteczność podczas walki i krwawe szaleństwo, które pamiętała z walki z pustyni, sprawiło, iż strach nawet nie pozwalał jej dopominać się o swoje. Wolała siedzieć w kącie i sprawdzić się w roli obserwatora i wsparcia dla Natsu, który tak ciężko pracował na szczęście dla ich obojga.

— Mogę się przysiąść? — zapytał niespodziewanie Tamaki, niosąc w dłoniach dwie szklanki z sokiem jabłkowym.

Dziewczyna odpowiedziała kiwnięciem głowy.

Nie czekając dłużej, Tamaki usiadł obok niej, podając jej równocześnie drugą ze szklanek.

— Dziękuję — powiedziała. — Ja...

[z] Smocze KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz